Teraźniejsza Prawda nr 296 – 1978 – str. 4

Ojciec zawsze posiadał nawet wśród tych wszystkich niepokojów, jakie spowodowały dozwolenie złego. Ale ten pokój nie pochodził z tego samego źródła. U Jehowy pokój jest ześrodkowany w Nim Samym, ponieważ On urzeczywistnia w Sobie wszechpotęgę mocy i mądrości, podczas gdy pokój w Chrystusie nie jest ześrodkowany w Nim Samym, lecz w Bogu przez wiarę w Boską mądrość, moc i łaskę. To też jeśli chcielibyśmy posiadać doskonały pokój, „pokój Boży”, pokój Chrystusowy – „mój pokój” – to musi on, tak jak Jego pokój, być scentralizowany w Bogu przez wiarę.

      Tak, pokój Chrystusowy stanowił tę bezcenną spuściznę dla Jego uczniów. O, jak szybko sztormowe chmury niepokoju, które bardzo ciemne wówczas dopiero się gromadziły, wybuchły w swej furii nad głowami tych właśnie uczniów, do których te słowa były bezpośrednio adresowane. Nastąpiło to prawie natychmiast po chwalebnym zapisie testamentowym i uderzyło ich serca przerażeniem, dezorientacją, chaosem oraz wstrząsnęło ich wiarą do głębi. Gdzie zatem był ten pokój?

      Kiedy Pan wypowiadał te słowa, plugawy zdrajca, Judasz, załatwiał swoją morderczą sprawę. Potem nastąpiła agonia w Getsemane, przerażenie i osłupienie wśród uczniów, gdy zaczęli zdawać sobie sprawę z losu ich umiłowanego Pana. Wkrótce prawie zapierająca dech niepewność pogłębiła się o straszniejsze przeczucie, gdy On stał samotny w sali sądowej Piłata i na dworze Heroda przed Swoimi bezlitosnymi oskarżycielami i prześladowcami, a oni byli bezsilni i nie mogli Go osłonić. A potem nastąpił tragiczny koniec – zgroza ukrzyżowania.

      Gdzie w tych warunkach, był obiecany pokój, gdy pokonani bojaźnią i strachem wszyscy Go opuścili i uciekli i gdy Piotr, chociaż pragnął Go bronić, napełniony strachem trzy razy zaparł się Pana zaklinając się, że Go nigdy nie znał? Tak, pokój jeszcze nie nastąpił, ponieważ jak Apostoł Paweł nam mówi: „Albowiem gdzie jest testament, potrzeba, aby śmierć nastąpiła tego, który czyni testament. Bo testament [zapis] tych, którzy zmarli, mocny jest, gdyż jeszcze nie jest ważny, póki żyje ten, co testament uczynił” (Żyd. 9:16, 17). Ale skoro tylko tragiczna scena ukrzyżowania skończyła się a okrzyk „Wykonało się” dotarł do nich, dziwnym może się wydawać, ale istnieje dowód, że spokój stopniowo zaczął wzrastać w ich sercach. Ciemność i rozerwanie zasłony w świątyni (Łuk. 23:44, 45)
kol. 2
przemówiło do nich poselstwem pociechy, której świat nie mógł dać ani otrzymać.

      Dla świata (Żydów i pogan uczestniczących w zbrodni) wymową tych wydarzeń był gniew Boski i oburzenie na nich. Kiedy więc strach padł na nich a wrzask i podniecenie tego strasznego dnia zamarły, bijąc się w piersi powrócili do swych domów (w. 48). Winni konspiratorzy wykonawszy swoją robotę przemykali się, aby jeśli to możliwe ukryć się przed Boskim gniewem. Judasz napełniony wyrzutami sumienia powiesił się a rzymski centurion z tymi, którzy z nim byli, bojąc się bardzo rzekł: ,,Prawdziwie człowiek ten był Synem Bożym” (Mar. 15:38, 39).

      Lecz do uczniów Pańskich wydarzenia te przemówiły zupełnie innym językiem. Sprawa ich błogosławionego Mistrza była ich sprawą, a także Boską sprawą. Te nadnaturalne demonstracje były dla nich dowodami, że Bóg nie traktował tych spraw obojętnie. I chociaż z powodu zasłony ciemności nie mogli jasno odczytać Jego zamiarów, to w tych wydarzeniach były one dla nich szeptem nadziei.

      Trzy dni później na skutek wieści o zmartwychwstaniu Jezusa nadzieja ożyła. Umocniła się przez Jego zjawienie się pośród nich i ponownie czterdzieści dni później przez Jego wniebowstąpienie, które miało miejsce po Jego uprzednich radach udzielonych przy pożegnaniu, błogosławieniu, obietnicy powrotu, a także poinstruowaniu, aby za niewiele dni odtąd (w Zielone Święta) w Jerozolimie oczekiwali na obiecanego Pocieszyciela, świętego Ducha synostwa. Potem pokój Chrystusa, bogata spuścizna Pana, zaczął być bardziej w pełni realizowany, a dni oczekiwania spędzone na modlitwie i w nadziei były dniami niezłomnego pokoju – pokoju, który popłynął jak rzeka. A kiedy w dzień Zielonych Świąt zstąpił obiecany Pocieszyciel, to rzeka ich pokoju znalazła głębsze łożysko a ich radość nie miała granic.

      Ta spuścizna pokoju nie była przekazana tylko dla wczesnego Kościoła, ale stanowi błogosławione dziedzictwo całego ludu Bożego do końca Wieku. Pan podkreślił Swoją myśl dotyczącą nas wszystkich wtedy, gdy w Swojej modlitwie powiedział (Jan 17:20): „A nie tylko za tymi proszę, lecz i za onymi, którzy przez słowo ich uwierzą w mię”.

      Ten obiecany pokój, zauważmy, nie był krótkotrwałym pokojem tego świata, który trwa czasami bardzo krótko, gdy fortuna się uśmiecha, przyjaciele otaczają i zdrowie dopisuje, a który szybko znika, gdy nastaje ubóstwo i przyjaciele opuszczają,

poprzednia stronanastępna strona