Teraźniejsza Prawda nr 571 – 2024 – str. 60
on już dany. Bóg dał Izraelitom przykazania, ponieważ ich kochał, a nakazy te miały im pokazać, że będąc niedoskonali nie mogą żyć tak, jak powinni. Zakon był pedagogiem, który miał ich przyprowadzić do Chrystusa, jak wyjaśnił to Paweł w Gal. 3:17-26.
Bóg nie skierowałby tych przykazań Zakonu do żadnego członka domu synów przyjętych do Jego rodziny, ponieważ te przykazania byłyby nieodpowiednie dla chrześcijanina. Byłyby one zaprzeczeniem ze strony Boga, że stali się oni synami lub że mają Jego ducha. Z pewnością człowiek posiadający umysł Chrystusowy już nie potrzebowałby, aby mówiono mu, że nie powinien mordować, kraść itp. czy że nie powinien brać imienia Bożego nadaremnie.
Naturalny niesprawiedliwy człowiek, chociaż ma okrycie splugawionej szaty z Izaj. 64:6, nadal otrzymuje błogosławieństwo rozwoju charakteru proporcjonalnie do tego, jak uznaje zasady sprawiedliwości i stara się do nich dostosować. Żydzi i wielu innych otrzymało częściowe błogosławieństwa proporcjonalnie do tego, jak starali się wypełniać Boskie Prawo, a my, chrześcijanie, również możemy otrzymać błogosławieństwa związane z rozwojem charakteru, gdy staramy się żyć w harmonii z Bożymi prawami. Ale nawet jeśli staramy się czynić wszystko co w naszej mocy, wyniki będą niedoskonałe. Musimy pamiętać, że jako chrześcijanie jesteśmy usprawiedliwieni – przykryci zasługą Chrystusa. Jesteśmy uznawani przez Pana za spełniających wymagania Zakonu, dzięki naszej relacji z Chrystusem uwzgledniającej nasze słabości. Tak, poświęcone dzieci Boże zostały przyobleczone w szaty zbawienia, „[…] przyodział mnie płaszczem sprawiedliwości […]” (Izaj. 61:10, BW).
Jezus przyszedł, aby wyprowadzić nas z antytypicznego Egiptu – świata, abyśmy mogli zostać wybawieni z niewoli grzechu. Dziesięć Przykazań pokazuje nam, jak mamy postępować, a jednocześnie nieustannie wskazuje nam na potrzebę zbawczej zasługi Jezusa Chrystusa. Jeśli będziemy o tym pamiętać, przekonamy się, że przykazania te wzbogacą nas, a nie zniewolą. Jezus zrobił to, czego my nie możemy zrobić. Prowadził bezgrzeszne życie, jakiego my nie możemy prowadzić i umarł, aby nas wyzwolić. Nie ma w tym naszej zasługi, po prostu otrzymujemy to przez wiarę. Gdy z wdzięcznością próbujemy podążać za Jezusem, jesteśmy jak małe dzieci uczące się chodzić. Często się potykamy i czasami Prawo Mojżeszowe przypomina nam o tym, w czym upadamy. To Prawo jest jak lustro, pokazujące nam brud na naszych twarzach, ale kiedy tak się dzieje, nie mamy pogrążać się w poczuciu winy – mamy zwrócić się do Chrystusa po oczyszczenie. „Jeśli wyznajemy nasze grzechy, Bóg jest wierny i sprawiedliwy, aby nam przebaczyć grzechy i oczyścić nas z wszelkiej nieprawości” (1Jana 1:9, UBG).
kol. 2
Naród żydowski był bardzo świadomy swojego przymierza z Jehową. Pismo Święte często odnosi się do Boga jako Boga ich „ojców”, co oznacza, że związek ten był zakorzeniony w przodkach, odnawiany przez pokolenia – długotrwały traktat przyjaźni. Przymierze Mojżeszowe, czyli Przymierze Prawa, było porozumieniem prawnym, wymogami prawnymi powtarzanymi rok po roku podczas obchodów Dnia Pojednania i codziennie w całym narodzie. Związek między Bogiem Stwórcą a narodem izraelskim został określony w kategoriach małżeństwa (Jer. 3:14; 31:31, 32). W rzeczywistości Przymierze na Synaju zostało potwierdzone słowami podobnymi do współczesnej przysięgi małżeńskiej: Wypełnimy wszystko (2Moj. 19:7, 8; 24:7). I tak jak Prawo Mojżeszowe potępiało seksualne kontakty pozamałżeńskie, tak Bóg nie będzie miał społeczności z żadnym ze swoich poddanych, niebędącym pod przymierzem. Sprawiedliwość jest fundamentem Jego tronu (Ps. 89:15).
Usprawiedliwienie z wiary jest wynikiem prawnej transakcji i jest podtrzymywane przez relację przymierza. Zdajemy sobie sprawę, że wielu naszych chrześcijańskich braci wzdraga się na słowo „prawna”. Zauważmy jednak, że nie mówimy „legalizm” (ścisłe przestrzeganie istniejących przepisów prawnych – przyp. tłum.), który oznacza próbę zdobycia zbawienia poprzez własne uczynki. Cnoty nie zdobywa się własnymi uczynkami, ponieważ nasza własna sprawiedliwość jest jak splugawiona szata.
Chciałbym wpleść w to rozważanie kilka przemyśleń ewangelisty i pisarza Josha McDowella, który mówił o naszej relacji z Bogiem, Dziesięciu Przykazaniach i legalizmie. W teologii legalizm czasami oznacza doktrynę zbawienia przez dobre uczynki. Można powiedzieć, że jest to nadmierne podkreślanie litery prawa przy jednoczesnym ignorowaniu jego ducha. Chociaż sposób, w jaki Josh McDowell wyraża poglądy jest nieco inny niż nasz, uważam, że jego prezentacja jest wartościowa: „Nic nie jest moralnie dobre lub złe, tylko dlatego, że Biblia mówi »nie będziesz«; Dziesięć przykazań jest stwierdzeniem, co jest dobre, a co złe i nie ma moralnego autorytetu, aby ustalić, co jest dobre, a co złe. Ludzie, którzy mówią mi, że kłamstwo jest złe, ponieważ Biblia mówi, że nie wolno kłamać, żyją w czystym legalizmie”. Lista nakazów i zakazów to czysty legalizm. Przeciwko temu właśnie wystąpił Jezus (Mat. 23:23-26).
Jeśli chrześcijanin mówi, że coś jest moralnie dobre lub złe, ponieważ Biblia mówi: „Nie będziesz”, a muzułmanin mówi, że coś jest moralnie dobre lub złe, ponieważ Koran mówi: „Nie będziesz”, to w jaki sposób osoba poszukująca prawdy miałaby ustalić, co jest dobre, a co złe? Kontynuując, zapytał: „Dlaczego Biblia mówi, że nie będziesz kłamał?”. Jego odpowiedź brzmiała: „ponieważ Bóg jest prawdą, a nie