Teraźniejsza Prawda nr 568 – 2024 – str. 13
JEZUS CHRYSTUS NASZYM PRZYKŁADEM
Poświęceni Obozowcy Epifanii mają przywilej zrozumienia głębszej prawdy, ponieważ niosą swój krzyż i podążają za Jezusem, aby być Jego uczniami! Noszenie krzyża oznacza wytrwałość w próbach, w warunkach dozwolonych przez Ojca. Ono nie oznacza unikania go czy też strachu przed nim, ale oznacza znoszenie go. Werset z Łuk. 14:27 zawiera słowa: „pójdź za mną”, „bądź moim uczniem”, czyli kimś, kto podąża za nauczycielem lub przywódcą.
Słowa piosenki, której nauczyliśmy się w dzieciństwie: „Jezus mnie kocha, wiem, bo tak mówi mi Biblia” w naszym dorosłym życiu nadal przynoszą pocieszenie w potrzebie. Św. Jan oświadcza, że Jezus jako nasz przykład wiedział wcześniej, że osiągnął już koniec swojej ziemskiej misji i był szczególnie zatroskany o to, aby końcowe godziny z Jego szczególnymi, wybranymi przyjaciółmi i towarzyszami były jak najlepsze i aby przekazać im kilka dobrych lekcji, które będą ważne dla prawdziwie poświęconych aż do dzisiejszego dnia. „On kochał ich do końca” – całkowicie, w pełni; jego własne ostre próby, te, które właśnie przeżywał i te, jakie miały nadejść, nie rozpraszały go ani nie absorbowały jego uwagi.
Pan wciąż myślał o innych i podejmował wysiłki, by błogosławić innych. Nie sądzimy, by ta miłość do Dwunastu była skierowana wyłącznie do nich, gdyż On patrzył na Dwunastu jako na przedstawicieli tych, „[…] którzy przez ich słowo uwierzą we mnie” – jak wyraził to w swej modlitwie do Ojca (Jana 17:20, UBG). Pamiętając o tym, możemy uświadomić sobie, że to, co nasz Pan mówił i czynił wobec Apostołów, w zamierzeniu odnosiło się do wszystkich i było pouczeniem dla wszystkich, którzy od tego czasu mieli stać się Jego naśladowcami.
Opis Łukasza wskazuje, że wówczas pomiędzy Apostołami pojawił się spór o to, który z nich po-winien być uważany za największego (Łuk. 22:24-30). Ten konfikt nie wynikał jedynie z samolubstwa, w negatywnym znaczeniu tego słowa, lecz częściowo mógł być spowodowany miłością do Mistrza – mógł wiązać się z zajmowaniem przez nich miejsc przy stole, a najbardziej upragnione było prawdopodobnie miejsce najbliżej Pana. Mamy opis, jak matka Jakuba i Jana prosiła, aby oni mogli znaleźć się po prawicy i po lewicy naszego Pana w Królestwie (Mat. 20:21). Pamiętamy, że w związku z tą relacją jest powiedziane, że Jan był najbliżej naszego Pana i położył się na Jego piersi (Jana 13:23).
Jest całkiem prawdopodobne, że ta dyskusja odnosząca się do wielkości, zrodziła się po części z faktu,
kol. 2
że w tym przypadku oni nie byli potraktowani jak goście, lecz jedynie oddano im górny pokój do dyspozycji, a ponieważ nie było gospodarza, nikt nie podjął żadnych kroków w celu zwyczajowego umycia nóg i zostało ono zaniechane. Umycie nóg w krajach Bliskiego Wschodu, gdzie noszono sandały, nie było jedynie kwestią wyrażenia komuś uznania, lecz było koniecznością, gdyż gorący klimat, otwarte sandały i pył na drogach sprawiały, iż mycie stóp po powrocie z podróży było prawie nieodzowne dla dobrego samopoczucia. Najwyraźniej kwestia, który z Dwunastu Apostołów jest największy i kto powinien spełnić tę niewdzięczną usługę umycia nóg innym, wytworzyła sytuację, w której żaden z nich nie chciał zająć stanowiska sługi. Wydaje się, że nasz Pan pozwolił na tę niezgodę i nie rozwiązał ich sporu, wyznaczając któregoś z nich do spełnienia tej niewdzięcznej służby.
Pan pozwolił im przemyśleć tę kwestię – dał im czas na uspokojenie się i rozważenie jej, a oni pomimo to posunęli się dalej i, niezgodnie ze zwyczajem, przystąpili do wieczerzy z nieumytymi nogami.
UMYCIE NÓG
Wówczas Jezus wstał od wieczerzy, zdjął swą wierzchnią szatę i przewiązując ręcznikiem w talii swą spodnią szatę, wziął miskę oraz dzban z wodą, zaczął nalewać wodę i myć nogi swoim uczniom (Jana 13:4, 5). Powinniśmy pamiętać, że w tamtych czasach stoły i krzesła, takie jakie znamy dzisiaj, nie były używane. Przeciwnie, stoły były niskie i ustawione na kształt podkowy, a siedzący przy nich zajmowali pozycję półsiedzącą, częściowo opierając się o stół, z lewym łokciem spoczywającym na poduszce lub dywaniku i głową skierowaną do środka podkowy, gdzie znajdowało się miejsce na żywność oraz miejsce dla sługi, który stawiał tam potrawy. Należy zauważyć, że stopy były ułożone z tyłu i był do nich łatwy dostęp bez przeszkadzania jedzącym.
Najwidoczniej nasz Pan umył już nogi kilku uczniom, zanim zbliżył się do Piotra. Widocznie żaden z nich nie podnosił sprzeciwu, choć bez wątpienia myśl o ich sporach w tej kwestii i niechęć do usłużenia innym wywołała rumieniec wstydu i zakłopotanie na ich twarzach. Lecz gdy przyszła kolej na Piotra, on zaprotestował. Pomyślał, że nigdy nie zezwoli na to, by nasz Pan wykonał tak niewdzięczną usługę. Zapytał (Jana 13:6, UBG): „[…] Panie, ty chcesz mi umyć nogi?”. Nasz Pan nie zatrzymał się, by skarcić Piotra – by go „ustawić” i zrugać, jak niektórzy z Jego naśladowców byliby skłonni zrobić w takich okolicznościach. Jezus postąpił wobec