Teraźniejsza Prawda nr 558 – 2021 – str. 47
szemrania i narzekania. Niech to będzie okazja do śpiewu na chwałę i dziękczynienie Bogu. Czcijmy Boga niezależnie od sposobu, w jaki okazuje nam miłość. Nie ma na świecie niczego bardziej wartościowego. To zatem jest pierwsza nagroda za zachowywanie przykazań.
W takim właśnie sensie Jezus mówi o „słowie” i „słowach”, oznaczających to samo, co „przykazania” (Jana 14:23, 24). Chodzi o całe słowo Boże. A miłość, którą Ojciec daje temu, kto zachowuje te przykazania, to nie zwyczajna miłość, jaką daje światu w jego utraconym stanie, lecz szczególna miłość, którą okazuje tym, którzy są Jego. Im bardziej swym życiem pokazują, że należą do Niego, tym bardziej ta miłość otacza ich poświatą, świętym blaskiem, a oni chodzą, mówią, żyją i pracują z Bogiem. Wiedzieć, że jesteśmy kochani przez najwyższą istotę we wszechświecie, to myśl pełna chwały! Niech myśl ta porusza nas i pomoże podjąć postanowienie, że wszystko, co odtąd uczynimy, będzie dla Jezusa!
„I ja go będę miłował”. W naszym wersecie wymieniona jest jeszcze jedna nagroda i są nią słowa „i ja go będę miłował”. Jezus jest drugą w kolejności najwyższą istotą we wszechświecie, którą Ojciec miłuje i którą sobie upodobał ponad wszystkie inne. Dał Mu stanowisko najwyższej władzy jako Jego wykonawcy we wszystkich sprawach! Jezus – który był potężnym Logosem, przez którego Bóg stworzył wszystko, który sam wyrzekł się wszelkiej władzy i stał się niemowlęciem w Betlejem, i który osiągnąwszy wiek dojrzałości zupełnie poświęcił się Ojcu, i został przyjęty przez spłodzenie Duchem Świętym, a następnie w przeciągu trzech i pół roku – złożył Bogu ofiarę ze swego życia w takim stopniu, w jakim Adam je utracił w ciągu 930 lat! Jakże cudowny charakter posiadał Jezus, najlepszy, jaki tylko można osiągnąć – zaraz po Bogu, który oczywiście jest najwyższy.
Jezus daje swoją miłość tym, którzy zachowują Jego przykazania, nawet gdy są na etapie pokuty. „[…] umiłowawszy swoich, […] umiłował ich aż do końca”. To On jest Tym, który nas kocha, który pod koniec życia obawiał się, że mógłby upaść i zaprzepaścić powołanie dla Małego Stadka, Wielkiej Kompanii i Młodocianych Godnych. To On pocił się krwią, co zdarza się niezwykle rzadko. Francuski król (Ludwik XIV), który wydał rozkaz zamordowania hugenotów podobno pocił się krwią. Zdarza się to jedynie w przypadkach skrajnego wyczerpania.
Gdyby Jezus nie wyczerpał tak swoich sił, nie cierpiałby tak bardzo. To On właśnie obiecuje swą szczególną miłość tym, którzy Go kochają. Zatem dwie najwyższe istoty we wszechświecie oferują tutaj swoją miłość temu, kto będzie Mu posłuszny, kto będzie podążał za Barankiem. Przypominam sobie, jak pewnego razu słyszałem dziecko, śpiewające pieśń „Jezus mnie kocha, ja to wiem” („Jesus Loves Me Tis I Know” – popularna chrześcijańska pieśń dla dzieci – przyp. tłum.) i my także, bracia, możemy zaśpiewać z prostą, dziecinną szczerością i wiarą: „Jezus mnie kocha, ja
kol. 2
to wiem, ponieważ tak mówi mi Biblia”. Ta miłość ani na sekundę nie traci nas z pola widzenia! Jezus jest z wami każdego dnia, nie ma minuty, aby o was nie pamiętał. Wszystko, co dzieje się w naszym życiu, jest zarządzone przez Niego dla naszego rozwoju. Jezus powiedział każdemu z nas: będę cię kochał, dając ci siłę ku pokucie, będę cię kochał, prowadząc cię krok po kroku przez różne etapy usprawiedliwienia i poświęcenia i poprzez dobry bój wiary. Ja jestem twoim Wodzem, który strzeże cię w każdej walce, nadzoruje każdy cios wymierzany wrogowi. Jestem tu, aby błogosławić, pocieszać, rozweselać.
Czy pamiętacie słowa pieśni: „Wołaj Zbawcę o pomoc, On cię chętnie chce wspomóc, wszak On z tobą współczuje, On cię poratuje”? Pieśń ta nieustannie przychodziła mi na myśl podczas mojej choroby i cicho ją sobie śpiewałem. Nie na głos, tylko do siebie. Większa część pieśni numer 273 („Pan, słońce i tarcza”) również mi towarzyszyła. Także pieśń numer 299 („Błogosławiona cząstka”). Pieśni te wciąż były w mojej głowie. I widziałem Dziesięć Wielbłądów (nauk biblijnych) biegnących, by mi pomóc za każdym razem, gdy ich potrzebowałem w najcięższym momencie choroby. Nigdy mnie nie zawiodły. Jezus nigdy nas nie zostawia, nie opuszcza. Jego miłość wciąż wzrasta, w miarę jak my stajemy się coraz bardziej Mu podobni. Tu właśnie widzimy ten drugi rezultat naszej miłości do Jezusa – On będzie nas kochał.
„I objawię mu samego siebie”. Jest jeszcze jeden skutek, który się pojawia – objawię mu samego siebie. Znaczy to „ukażę mu się takim, jakim jestem” i to objawienie będzie stopniowe. Zaczyna się ono przy pokucie, postępując przez wiarę w Niego, gdy przechodzimy przez Bramę na Dziedziniec, następnie wzrasta, gdy patrzymy na Ołtarz i podchodzimy do Wejścia do Przybytku, a potem schylamy się i unosimy Pierwszą Zasłonę – co oznacza śmierć naszej ludzkiej woli. Manifestacja ta następnie powiększa się, gdy wchodzimy do Świątnicy i widzimy światło Świecznika, spożywamy chleb pokładny ze Stołu oraz składamy ofiarę na Złotym Ołtarzu.
Dowiadujemy się więcej na temat Jego urzędu, o tym, kim był przedtem, zanim przyszedł na świat i o tym, kim jest odkąd go opuścił. Jezus mówi: uczynię poświęconego takim, aby mógł żyć ze mną i stać się ze mną jednością. Ukażę mu to, jaki dokładnie jestem. On objawia nam się jako Nauczyciel. Ukazuje się nam wyraźnie jako nasze usprawiedliwienie, uświęcenie i wyzwolenie. Gdy czujemy się słabi i zmęczeni, On jest obok jako nasz wódz, odparowując ciosy, których sami nie potrafmy odparować i wzmacnia nasze ramię. A jeśli będziemy wierni aż do końca, On da nam zwycięstwo. Co więcej, On objawi nam się nie tylko w tym życiu – oto otrzymujemy cudowną wiadomość – lecz ukaże nam się jako Oblubieniec, Głowa Pośrednika, Głowa Najwyższego Kapłana, Lekarz – objawi nam się z każdego punktu widzenia, w każdym urzędzie, jaki zajmuje.