Teraźniejsza Prawda nr 552 – 2020 – str. 14
Postępowanie reformatorów nie było jednak zupełnie bezkompromisowe. Niebawem dostrzegli oni, że masy ludu były tak pogrążone w nieświadomości, iż nie mogły ocenić biblijnej nauki o tym, że Bóg nie ma względu na osoby, że w Jego oczach wszyscy ludzie są wolni oraz że król, chłop i niewolnik są równi przed Bogiem. Tak długo uczono ludzi, że papież i dygnitarze kościelni reprezentują Boga i należy im okazywać posłuszeństwo, tak jak Bogu, oraz że królowie i książęta koronowani i mianowani przez papieża byli władcami wyznaczonymi przez Boga, panującymi z Boskiego upoważnienia w sprawach cywilnych, podczas gdy „kler” z tego samego upoważnienia panował jako książęta w sprawach religijnych, i tak długo uczono ludzi, że odrzucanie lub sprzeciwianie się tej władzy, usankcjonowanej przez papieża, byłoby zaparciem się lub sprzeciwianiem się Bogu i Jego Królestwu, że (z powodu tej nieświadomości i przesądów) podanie im zupełnej prawdy spowodowałoby anarchię i bezprawie w całej Europie. Masy, wychodzące z takiej głębokiej niewoli umysłowej i cielesnej do pełnej wolności, były zupełnie nieprzygotowane do jej mądrego wykorzystania.
To właśnie stało się podstawą konfliktu pomiędzy pierwszymi reformatorami. W Szwajcarii Zwingli był przedstawicielem tych, którzy stali po stronie pełnej wolności. Odrzucał on nie tylko autorytet papieża w rządzeniu kościołem, lecz także jego upoważnienie do ustanawiania władców cywilnych w imieniu Boga. Domagał się, aby lud miał prawo wyboru swoich władców. Luter, gdy dostrzegł, że przeprowadzenie pełnych reform odebrałoby autorytet nie tylko papieżowi, lecz także wszystkim książętom i królom ziemi mianowanym przez papieża, zawahał się na pewien czas, nie wiedząc, co dalej robić. Kiedy przez dziesięć miesięcy ukrywał się na zamku w Wartburgu pod protekcją Elektora Fryderyka, dokładnie rozważył tę sytuację. Wówczas sprzeciwił się Zwingliemu, Carlstadtowi i innym, gdyż pod wpływem ich kazań niszczono w kościołach obrazy i zniesiono mszę. Zaapelował o umiarkowanie. Luter ostudził rosnący zapał Niemców i razem z Melanchtonem zwrócił niemiecką Reformację w takim kierunku, w jakim ostatecznie się potoczyła. Książęta niemieccy z jednej strony byli zadowoleni z uwolnienia ich z poniżającego poddaństwa papiestwu, a z drugiej, z wydostania się spod rosnących skłonności do nauk takich, jakie propagował Zwingli, zmierzających do republikanizmu. Dostrzegli w naukach Lutra i Melanchtona drogę wyjścia dla siebie, co pozwoliło im nie tylko zachować swoją władzę, lecz nawet ją powiększyć. Dlatego z przyczyn politycznych wielu książąt niemieckich popierało działalność luteran, która pomyślnie się rozwijała, podczas gdy bardziej radykalni reformatorzy i ich dzieła traciły wpływ.
Można by zapytać, dlaczego Bóg nie wspierał tych wznioślejszych i czystszych poglądów? Odpowiadamy: ponieważ nie był na to wówczas właściwy czas. Jednak powoli, po upływie trzech wieków, myślący ludzie zaczęli uznawać, że Zwingli i inni znajdowali się o wiele bliżej prawdy i byli bardziej sumiennymi nauczycielami reformy niż Luter, chociaż pod pewnymi względami byli bardziej radykalni. Pomimo sprzeciwu wobec papiestwa, Luter miał bardzo silne skłonności do konserwatyzmu. Zwingli przeciwnie, skłaniał się do radykalnych reform. Te dwa rozbieżne dążenia były potrzebne. Gdyby Luter i jego zwolennicy byli pozostawieni sami sobie w tym dziele, to postęp szybko zostałby zatrzymany, a zasada reformacji nie odniosłaby zamierzonego skutku.
Chociaż Luter potępiał papiestwo jako antychrysta i twierdził, że papieże nie mają żadnego prawa ani upoważnienia do rządzenia światem w imieniu Chrystusa, to jego umiarkowana linia postępowania sprawiała, że czynił tę samą rzecz, którą potępiał w papiestwie. Książęta, którzy pozostawali w harmonii z papiestwem domagali się jego usankcjonowania jako prawdziwej podstawy do władzy nad ludem. Ci, którzy trzymali stronę Lutra, twierdzącego że on sam reprezentuje prawdziwy zreformowany kościół, oczywiście oczekiwali od niego, aby zdecydowanie opowiedział się po ich stronie, jako wybranych prawdziwego Kościoła, a zatem wybranych Bożych. Gdy Luter zajął już takie stanowisko, uniknięcie dylematu było niemożliwe. Sporo prawdy zawierało się w późniejszym żartobliwym stwierdzeniu Lutra, gdy nazwał siebie „niemieckim papieżem”.
Doszło zatem do tego, że protestantyzm kontynuował błąd, który leżał u podstaw tego wielkiego odstępstwa – właśnie ten wielki błąd, który sam starał się naprawić. Zamiast obrony wolności – rządu dla ludu i przez lud – protestantyzm stanął po stronie królestw nazywanych fałszywie królestwami Bożymi, których władcy byli zadowoleni z pomocy udzielanej im w utrzymaniu panowania nad ludem, jakie wcześniej dał im antychryst. Ci władcy pragnęli na zawsze zachować dla siebie i swoich rodzin korzystne stanowiska,