Teraźniejsza Prawda nr 547 – 2018 – str. 58

smaku moralnego, umysłowego i religijnego, jest typicznie przedstawione przez te pożądania z wersetów 4-6. Jest to podkreślone w języku heb­rajskim w w. 4, gdzie czytamy: „zaczęli pożądać pożądliwości” (dosłowne tłumaczenie). Tak samo jak żona Lota pożądali oni rzeczy pozostawionych za sobą (wspominamy sobie […] któreśmy jadali w Egipcie darmo, w. 5). Jak wielką niewdzięcz­nością było to względem Pana, który dawał im pokarm aniołów (Ps. 78:25, BW), ale oni przez swoje myśli, zamiary, słowa i uczynki pogardzi­li nim, mówiąc: nic innego nie mając oprócz tej manny przed oczyma naszymi (w. 6). Na swoją skargę: „a teraz nasza dusza wyschła” (bez apety­tu, gdy chodziło o mannę, i obojętna, w. 6) otrzy­mali straszną odpowiedź. Napisano bowiem, że choć Pan dał im to, czego chcieli, to „ […] zesłał chudość do ich duszy” (Ps. 106:15, KJV). Z pew­nością my sami, którzy otrzymaliśmy wystawne posiłki prawdy Paruzji i Epifanii, powinniśmy do­brze strzec naszego duchowego apetytu, abyśmy nie znudzili się najlepszą niebiańską manną i nie ściągnęli na siebie zła antytypicznych chciwców (1Kor. 10:6).

APOSTOLSKA PRZESTROGA PRZED SZEMRANIEM

      To, że Apostoł Paweł mówił do Filipian o rywaliza­cji czy osobistej próżności, nie znaczy, że oni byli winni takiego zachowania. Podobnie jego napo­mnienie z Filip. 2:14, „wszystko czyńcie bez szemra­nia i sporów”, nie sugeruje, że panował wśród nich duch niezadowolenia. Raczej oznacza to, że oceni­li tę radę z powodu wspaniałych rezultatów, jakie niesie za sobą zastosowanie się do niej: „Abyście byli nienagannymi i niewinnymi dziećmi Bożymi, bez zarzutu pośród narodu złego i przewrotnego, wśród którego świecicie jak światła na świecie” (Filip. 2:15, UBG). (Dodajmy, że greckie słowo goggusmos, przetłumaczone jako „szemranie” w Filip. 2:4, u Stronga definiowane jest jako „tajna rozmowa” lub „zatajone i niewyrażone otwarcie niezadowolenie”).

      Jednak niebezpieczeństwo, które istniało wte­dy, było tak samo realne jak dzisiaj. Paweł miał osobiste doświadczenie związane ze skłonnością swych rodaków do szemrania. Słowo to znaczy „narzekać, utyskiwać, buntować się”. Szemranie jest często ciągłym, niskim i niewyraźnym dźwię­kiem, wskazującym na ukryte niezadowolenie. Może ono oznaczać zaledwie skłonność do to­lerowania jakiejś sytuacji trochę mniej łaskawie i radośnie. Może jednak też być bardziej aktywne i głośne, jak wtedy, gdy naród izraelski, krótko po wyzwoleniu z egipskiej niewoli, pełen urazy narzekał na trudności, z którymi zetknęła się ich świeżo zdobyta wolność.

SZEMRANIE PRZECIWKO PANU

      Lud Boga, który przyjął Go jako swego Przewod­nika i Wodza, nigdy nie powinien narzekać, a Pa­weł przypomina nam, że szemranie Izraelitów we wspomnianej sytuacji zawiera lekcję dla nas. Ich narzekanie dotyczyło manny, za którą początkowo byli bardzo wdzięczni. Ten dostarczany przez Boga „chleb z nieba” (2Moj. 16:4) stał się podstawą ich diety. Manna mogła być mielona na mąkę, gotowa­na lub pieczona, przyrządzano z niej placki o sma­ku zbliżonym do miodu i delikatnym aromacie oliwy z oliwek. Pomysłowe i zaradne kobiety być może przyrządzały różnorodne dania dla swoich rodzin na bazie manny, ale było nieuniknione, że wielu znudzi się nią i zacznie tęsknić za „garnka­mi mięsa” w Egipcie. Narzekanie rozpoczęło się od pospolitego ludu różnej narodowości, który złączył swój los z Izraelitami, wychodząc spod egipskie­go ucisku. „Ach, co byśmy dali za kilka kawałków mięsa! O, gdybyśmy mieli trochę tych smakowi­tych ryb, którymi cieszyliśmy się w Egipcie i pysz­ne ogórki oraz melony, pory, cebulę i czosnek! [,..] A my dzień w dzień mamy patrzeć na tę mannę!” (4Moj. 11:5, 6, tłum. dosłowne z ang. przekładu Living Bibie). To niezadowolenie było zaraźliwe i lud izraelski dopuścił do takiego rozdrażnienia w swych umysłach, że płakali jak dzieci, kiedy myś­leli o tym, co pozostawili w Egipcie. Było z nimi tak, jak często jest z nami, kiedy sprawy zaczyna­ją wyglądać lepiej „z daleka”. Patrząc wstecz, oni zapomnieli o utrapieniach i trudnościach podczas egipskiej niewoli i niczym marudne dzieci pozwo­lili, aby ich urojenia zwyciężyły rozsądek.

ICH CODZIENNY CHLEB

      „Pustynia ich wędrówki” nie była zupełnie jałową pustynią. Był to raczej dziki, nieuprawiany region, z rozległymi obszarami górzystymi i skalistymi oraz głębokimi dolinami, w których płynęły rzeki, różniące się obfitością wraz ze zmieniającymi się porami roku i podtrzymujące wzrost ziół i krze­wów, odpowiednich do zapewnienia paszy stadom i trzodzie – „dobytkowi bardzo wielkiemu” (2Moj. 12:38) wyprowadzonemu z Egiptu. Występował tam jednak niedobór wody i żywności dla ludzi, co doprowadziło do cudownego dostarczenia im wody przez Pana za pomocą uderzenia w skałę (2Moj. 17:6) oraz stałego zaopatrywania ich w mannę z nieba. I tak Pan udzielał im codzien­nego chleba.

      Jednak Apostoł Paweł mówi nam, że niektórzy narzekali – i „[…] większości z nich nie upodo­bał sobie Bóg. Polegli bowiem na pustyni” (1Kor. 10:5, 10, UBG). Opisuje on ich doświadczenie czterdziestoletniego wędrowania jako „rozdrażnie­nie, w dniu próby na pustyni” (UBG) i Pana mó­wiącego: „Dlategom się rozgniewał na ten naród

poprzednia stronanastępna strona