Teraźniejsza Prawda nr 539 – 2016 – str. 53

cieszyć z trudnych, niesprzyjających i nieprzyjemnych  doświadczeń i sytuacji – „Żadne karanie nie wydaje  się chwilowo przyjemne, lecz bolesne, później jednak wydaje błogi owoc sprawiedliwości tym, którzy  przez nie zostali wyćwiczeni” (Żyd. 12:11, BW). Jeśli  jednak będziemy patrzeć nie na rzeczy widzialne –  samolubne i światowe – ale na niewidzialne, nasze  obecne i przyszłe duchowe błogosławieństwa, możemy się radować i radujemy się pośród niepomyślnych doświadczeń, jeśli nawet nie z nich samych  (2Kor. 4:16-18; 7:4; Rzym. 5:3-5).

      Naturalnie, łatwo nam radować się podczas  przyjemnych doświadczeń. Jednakże naszym przywilejem jest weselić się w Panu, gdy z ludzkiego  punktu widzenia wszystko się wali. Silny i pouczony chrześcijanin właśnie wtedy odczuwa radość,  bo wie, że „[…] tym, którzy miłują Boga, wszystkie rzeczy dopomagają ku dobremu […]” (Rzym.  8:28). Jeśli jesteśmy przebudzeni, żywo będziemy  cieszyć się w tych, w ludzkim pojęciu niesprzyjających, trudnych, nieprzyjemnych i niepomyślnych  chwilach. Jeżeli wówczas się nie radujemy, dzieje się  tak dlatego, że patrzymy na rzeczy widzialne, a nie  na niewidzialne, co dowodzi, że żyjemy poniżej naszych przywilejów i otwieramy drogę diabłu, światu  i ciału do wbicia nam klina rozczarowania. Starajmy  się więc usilnie, by być radosnymi chrześcijanami  w każdym czasie i każdych okolicznościach, bez  względu na to, czy są one sprzyjające czy niesprzyjające, łatwe czy trudne, przyjemne czy nieprzyjemne,  pomyślne czy niepomyślne.

      Istnieją różne stopnie natężenia radości, jakich  dana jednostka może doświadczać w różnym czasie.  Przejawy radości także bywają niejednakowe w różnych jednostkach. Niektórzy, zwłaszcza jeśli rozpoczęli chrześcijańskie życie mniej lub bardziej nagłą  zmianą kursu z wyraźnie grzesznego, są dość żywiołowi w okazywaniu radości. O tak, niektórzy z nich  niemal nigdy nie wyrastają z takich demonstracji  radości. Inni, choć bardzo się cieszą, to z powodu  wrodzonej skłonności lub za sprawą samokontroli  są spokojni w swych radosnych uczuciach. Jeszcze  inni znajdują się gdzieś pośrodku pomiędzy tymi  ekstremami w przejawianiu radości. Zdrowy wzrost  w tej łasce zazwyczaj łagodzi skrajną żywiołowość  radości, aż uczucia przyjmują postać zwykłej, spokojnej pogody ducha, która jest idealnym wyrazem  tej cechy.

      Radość jest potrzebna ze względu na Boga, na  nas samych i na innych. Powinniśmy być radośni,  ponieważ Bóg nakłania nas do tego i jest z tego zadowolony. Traktuje On bowiem radość jako właściwą reakcję, jaką powinniśmy okazać na Jego liczne  dobrodziejstwa dla nas. Byłoby niestosowne, aby  wobec tego Jego dzieci przez cały czas rozpaczały. Nasze smutki, z wyjątkiem żalu za grzech, nie  wyrażają uznania dla Boga, a raczej powątpiewanie  w rodzinę, której On jest Głową. Radość jest także potrzebna ze względu na nas samych. Smutek  ochładza szlachetne porywy duszy, a pogodne usposobienie je ogrzewa.

      Wszystkie inne łaski mogą skorzystać na przejawianiu radości. Pod wpływem radości jesteśmy  w stanie osiągać szczyty naszych możliwości, podczas gdy z pewnością, przynajmniej obecnie, nie jesteśmy w stanie tego czynić w większości przypadków, gdy jesteśmy smutni. Jest też w radości pewien  duchowy magnetyzm, który pomaga innym. Nasz  stan umysłu w większym lub mniejszym stopniu  oddziałuje na osoby, z którymi mamy do czynienia,  szczególnie jeśli mamy silny i wpływowy charakter.  Gdy silne charaktery się smucą, zasmucają drugich, natomiast radosne silne charaktery popychają drugich w stronę dobra poprzez pobudzanie ich  najlepszych cech do działania. Gdy przyjrzymy się  działaniu tej zasady, dostrzeżemy jej prawdziwość  i wartość, co pomoże nam ją praktykować ze względu na innych. Bóg uczynił radość częścią naszego  charakteru, aby wykonywała w nas zadanie czynienia najwyższych wysiłków względem Boga, nas samych i drugich. Do tego właśnie została stworzona  – aby wydobywać z nas to, co najlepsze i pobudzać  nas do największych starań na chwałę Bogu i dla  pożytku drugich.

      Tak dobra zaleta powinna być przez nas rozwijana, umacniana, równoważona i krystalizowana i powinna stać się nieodłączną częścią naszego  charakteru. Zaprezentujemy teraz kilka sposobów  rozwijania tej cechy.

      (1) Pierwszym z nich jest wstępowanie na poszczególne stopnie chrześcijańskiego życia i rozwój  w nich, gdyż wraz z wkroczeniem na każdy taki  stopień, wzbudza się w nas swoisty rodzaj radości. I tak, gdy pokutujemy przed Bogiem i wierzymy w naszego Pana Jezusa w usprawiedliwieniu,  poprzez Słowo Boże budzą się w nas radości  usprawiedliwienia. Wejście w stan poświęcenia rozpoczyna w nas radości uświęcenia, wynikające z     (a)  uśmiercenia własnej woli i woli świata oraz ożywiania w nas woli Bożej, (b) używania wszystkiego, co  posiadamy jako ludzie, w Jego służbie i (c) wzrastania w podobieństwie życia Chrystusowego. Udział  w bitwach i zwycięstwach chrześcijańskiego życia  daje nam radości charakterystyczne dla wyzwolenia, a kiedy postępujemy w oświeceniu, które należy  do trzech powyższych stopni życia chrześcijanina,  prawda obdarza nas radościami specyficznymi dla  prawdy należącej do każdego stopnia. Wchodząc na  każdy stopień chrześcijańskiego życia, rozwijamy  radości, które do niego przynależą i praktykujemy  ten przymiot.

poprzednia strona – następna strona