Teraźniejsza Prawda nr 538 – 2016 – str. 36
i odrębność we własnych sprawach. Rodzic powinien używać swojej władzy i sprawować nadzór w sytuacjach, które mają związek z zachowaniem porządku i dobrego nastroju w domu, a także z właściwym rozwojem członków rodziny.
Wtrącanie się w cudze sprawy jest rosnącym źródłem problemów w kościołach, w lokalnych zborach. Jasne zrozumienie prawdy na czasie i większa skrupulatność wydają się raczej zwiększać ten problem (por. F, s. 583-585). Tak jak w rodzinach często występuje niewłaściwe uczucie, skłaniające każdego członka do uzyskania wiedzy o wszystkich sprawach pozostałych członków rodziny, tak też w różnych zgromadzeniach ludu Pańskiego jest tendencja do mieszania się, do wtrącania się i wypytywania się o sprawy innych, szczególnie te osobiste – wtrącania się w cudzy urząd. W niektórych przypadkach wydaje się, że istnieje skłonność do wyszukiwania wszystkiego, co niepochlebne o drugich i do bycia sędziami jedni drugich.
Problemem jest brak miłości. „Miłość bliźniemu złości nie wyrządza […]” (Rzym. 13:10). Ona nie cieszy się znajdowaniem wad; ona ich nie szuka. Ona nie domyśla się zła, ona domyśla się dobra. Niech każdy z ludu Pańskiego osądzi siebie samego w tej kwestii i zobaczy w jakim stopniu mógł wtrącać się w sprawy innych. Niech każdy zadecyduje [przeegzaminuje siebie] we własnej sprawie, czy w stopniu, w jakim ją posiada, wina polega na braku ducha miłości. Niech każdy z nas, szukając wzmocnienia tej łaski miłości, pójdzie do Pana z gorącą modlitwą. Możemy bezpiecznie skonkludować, że jest trochę gorzkiej żółci w sercu, jeśli mamy przyjemność w wyszukiwaniu błędów w ciele braci w Panu. Powinniśmy pamiętać, że ten, kto nie miłuje brata, którego widzi, nie ma pewności, że naprawdę kocha Boga, którego nie widzi (1Jana 4:20). Podczas konwencji w Pottstown w 1986 roku, br. Carl Seebald uświadomił nam tę myśl: „Br. Johnson powiedział nam to i kiwał palcem, kiedy to mówił: »Nie podnoś symbolicznego brzegu szaty sprawiedliwości Chrystusa, która przykrywa cielesne niedoskonałości brata, by zobaczyć co jest pod spodem«. Pamiętam to. To lekcja, bracia, której musimy stale się uczyć!”.
Czujemy potrzebę uściślenia tego mocnego stwierdzenia dotyczącego miłości przez stwierdzenie: „Najpierw sprawiedliwość, a potem miłość!”. Chrześcijanie widzą doktrynę miłości w Biblii i czasami zapominają, że istnieje lekcja poprzedzająca miłość. O tak, czyńmy tyle, ile możemy w sprawie miłości. Jednakże sprawiedliwość powinna być pierwszą zasadą rządzącą naszymi stosunkami z innymi, a potem miłość. To, że Bóg jest pokorny w stosunku do zasad prawdy, sprawiedliwości i miłości, obficie udowadnia – ją następujące wersety: „Bóg nie jest jak człowiek, by kłamał […] Czyż On powie coś, a nie uczyni tego, lub nie wykona tego, co oznajmił?” (4Moj. 23:19, BT). „[…] wszystkie jego drogi są sprawiedliwe. Boć jest Bóg […] prawy” (5Moj. 32:4). „[…] Czyż Bóg jest niesprawiedliwy […] Z pewnością nie! Bo jak Bóg ma sądzić ten świat?” (Rzym. 3:5, 6, BW). „[…] Jest- że niesprawiedliwość u Boga? Nie daj tego Boże!” (Rzym. 9:14). „[…] nie jest Bóg niesprawiedliwy […]” (Żyd. 6:10). I „Bóg jest miłością […]” (1Jana 4:8).
Przeciwnik jest czujny, by usidlić lud Boży i rozwinąć w nim ducha wtrącania się w sprawy innych i braku miłości, używając do tego przykrywki obowiązku, umiłowania prawości, sprawiedliwości, itp. Nasze zaufanie do braci jest takie, że nie możemy wierzyć, aby którykolwiek z nich z chęcią i celowo lub z wyboru odłożył na bok sprawiedliwość i przyjął pozbawiony miłości sposób postępowania. Przeoczamy fakt, że Bóg nie upoważnił nas do sądzenia jeden drugiego ani do egzekwowania sprawiedliwości jeden od drugiego. On także nie upoważnił nas do dyscyplinowania się wzajemnie, ani do karania jedni drugich w jakikolwiek sposób. Bóg nigdy nie upoważnił Swego ludu do stania się inkwizytorami, śledczymi i wtrącającymi się w cudze sprawy.
Jest napisane: „Pan sądzić będzie lud swój” (Żyd. 10:30). Czy obawiamy się, że Jehowa jest niekompetentny? Czy mamy próbować być mądrzejsi od Niego? Czy powinniśmy brać w swoje ręce sprawy, o których On powiedział, że mamy zostawić w Jego rękach? Jeśli tak zrobimy, z pewnością wpadniemy w kłopoty, a być może także sprowadzimy kłopoty na innych. Nie czekajmy na Niego, by nas osobiście osądził – egzaminujmy samych siebie i poprawiajmy wszystko, co okaże się niezgodne z Jego pouczeniami.
Każdy, kto wtrąca się w cudze sprawy, będzie cierpiał. Może tak być, że ofiara i inni będą cierpieć i wielu będzie skalanych, ale możemy być pewni,