Teraźniejsza Prawda nr 530 – 2014 – str. 46

na pustyni, na wielkiej i strasznej puszczy. To właśnie tam mnie znalazł, w ciemności prezbiteriańskiego łoża, które było za krótkie, by się na nim rozciągnąć, a przykrycie za wąskie, by się w nie owinąć. Znalazł mnie na tym wyznaniowym łożu i podniósł mnie. On znalazł w dzikiej i strasznej puszczy, na pustyni rzeczy tego świata, które są puste i giną w miarę ich używania. I przyprowadził nas do Siebie. Możliwie, że w przypadku niektórych z nas indywidualnie wzburzył gniazdo orła i wyrzucił nas z niego!

      On wypchnął mnie z Babilonu, głosiłem kazania w kościele prezbiteriańskim, lecz kiedy zacząłem im opowiadać prawdę, to wiecie, co się stało. Zostałem opisany na pierwszej stronie naszej miejscowej gazety w nie zbyt pochlebnych słowach. Pamiętam jak stałem przed kościołem prezbiteriańskim w małym miasteczku, gdzie się urodziłem i wychowałem, gdzie się nauczyłem tego wszystkiego, czego się nauczyłem w tym małym gnieździe gdzie przyszedłem do Jezusa, gdzie przyjąłem Go jako mojego Zbawiciela, zostałem pokropiony (oczywiście myślałem, że to był chrzest, lecz zostałem pokropiony), gdzie poświęciłem moje życie Bogu, gdzie byłem po instruowany, wyuczony i przygotowany do prezbiteriańskiej służby, wciąż jako członek tej małej kongregacji. Gdy zostałem odrzucony i usunięty z tego gniazda przez Niebiańskiego Ojca i Prawdę, jakiej mi udzielił oraz dzięki mej pozycji, jaką zająłem wobec niej – pamiętam jak stałem i patrzyłem na ten kościół, jedyny kościół, jaki dotąd znałem, to łzy popłynęły mi po policzkach. Powiedziałem, „ach, jestem wyrzucony”.

    Czy kiedykolwiek byliście wyrzuceni z gniazda? Jestem pewien, że tak, różnymi sposobami. Akurat wtedy, gdy w pewnych okolicznościach, w pewnym pokrewieństwie, czuliście się wygodnie, nastąpiło coś i oderwało was, a czuliście się tak, jak byście się rozbijali w dole o skały. Możliwie, że wpadliście w jakiś zły nawyk i cieszyliście się z tego cielesnego nałogu. Być może, że Pan Bóg dał wam jakieś doświadczenie, które was odsunęło od niego. Czasem wpadamy w rutynę; wpadamy w rutynę i w pewien sposób robimy coś, co nie jest właściwe. A wiecie, co to jest rutyna – ona jest koleiną, [grobem], jest sytuacją bez wyjścia. Wy jesteście w takiej sytuacji, a Pan chce, abyście się z niej wydostali i być może następuje coś, co według waszego odczucia jest tragiczne. Lecz Pan Bóg wyzwala was z tego, co dla was nie jest korzystne.

WIĘCEJ CZASU NA STUDIOWANIE

      Może to nawet być podczas choroby. Pamiętam drogiego brata z Easton w Pensylwanii, który dawno temu opowiadał mi, że był rolnikiem. Spadł ze strychu z sianem na posadzkę i złamał sobie nogę. Gdy go odwiedziłem, od dwóch tygodni leżał w łóżku. Przyszedłem do niego i usiadłem przy jego łóżku, starając się go pocieszyć, a on powiedział: „Bracie Jolly, może myślisz, że potrzebuję pocieszenia, może go potrzebuję, ale chcę ci powiedzieć, że przeżywam jedno z najbardziej błogosławionych doświadczeń, jakie kiedykolwiek miałem od czasu poświęcenia mego życia Bogu”. Dlaczego? Zapytałem. On odpowiedział: „Byłem tak bardzo zajęty pracą przy zbieraniu siana, że nie miałem czasu czytać tomów. Poświęciłem się, przyszedłem do PANA i być może przeczytałem pierwszy tom, a potem kilka fragmentów, tu i tam, i byłem zbyt zajęty zbieraniem siana.

      Teraz PAN dozwolił, że spadłem ze strychu z sianem i złamałem nogę, i to położyło mnie do łóżka na kilka tygodni” .Wówczas był już w łóżku dwa tygodnie. I powiedział: „Wiesz co robię, teraz mam czas czytać Wykłady Pisma Świętego! Po prostu ucztuję w PANU!”. Najlepsza rzecz, jaka mogła mu się wydarzyć! Powiedziałem mu, iż cieszę się, że złamał nogę! On także się cieszył! Powiedział: „Wiesz byłem niedbały, zbyt zajęty rzeczami tego świata i PAN położył mnie na pewien czas, i był chętny pomóc mi w tym, w czym sam byłem za słaby”.

      Znam przypadki, gdzie zaistniała śmierć w rodzinie, a był to sposób, jakiego Pan użył, by wzburzyć gniazdo. Myślę teraz o siostrze na środkowym zachodzie, nie, to nie było w Illinois. Ta siostra na środkowym zachodzie odpoczywała z matką w rodzinnym gniazdku, przez wiele lat była to „religia matki”, a cokolwiek matka powiedziała, to było prawdą i kiedykolwiek miała pyta nie mogła się jej zapytać, a matka zawsze była w stanie jej pomóc.

    Bóg zabrał matkę i teraz to nie jest religia matki, lecz jej religia, gdyż została pobudzona do tego, aby dowiedzieć się w co tak naprawdę matka wierzyła i sama zaczyna w to wierzyć. Ach, czy to nie jest wspaniałe? Jej matka została zabrana dla jej dobra. Jestem zadowolony, że jej matka umarła. Ktoś powie, Bracie Jolly to co mówisz jest przykre. Nie! Powinniśmy być zadowoleni z tego, co Pan dla nas czyni, czyż nie tak? Gdy małe orlątko jest wyrzucone z gniazda i spada, to powinno powiedzieć: „Ja wiem, że to jest dla mojego dobra. To jest

poprzednia stronanastępna strona