Teraźniejsza Prawda nr 498 – 2006 – str. 36
Na wspomnianym zebraniu w moim domu podałem małe streszczenie moich spraw zawodowych, oświadczając jednak, że robię to jedynie ze względu na nich i Prawdę oraz że moje sprawy zawodowe mają takie samo prawo do prywatności jak sprawy innych. Obecnie także to stwierdzam, lecz później podam szczegóły, wyłącznie po to, by zapobiec potknięciu się „maluczkich” o fałszywe stwierdzenia, które już zostały rozpowszechnione listownie oraz na konwencji letniej w Chicago, a obecnie, w ciągu ostatnich kilku dni, drukiem (ponieważ plan „bomby” słownej nie powiódł się). Pełne jadu publikacje wydane ostatnio przez O. von Zecha, E. Bryana, J. B. Adamsona i S. D. Rogersa mają obecnie być tą „bombą”, która ma zniszczyć zaufanie pokładane w bracie Russellu, którego Opatrzność w pewnym stopniu uczyniła podpasterzem owiec Pańskich, i w ten sposób zburzyć to dzieło, by spiskowcy mogli zebrać nieco z tego, co zostanie, gdyż już mają w przygotowaniu nowe czasopismo.
To tyle, jeśli chodzi o spisek, o którym nie mieliśmy pojęcia jeszcze kilka dni temu. W międzyczasie bezpośrednio wobec mnie spiskowcy byli uprzejmi i wyrażali słowa pełne miłości, jak to będzie widoczne dalej z niektórych ich listów adresowanych do mnie i mojej żony, pisanych dokładnie w tym czasie, kiedy obmyślali swój plan i przygotowywali swoją „bombę”. W międzyczasie byliśmy ich przyjaciółmi i wszyscy z nich, oprócz jednego, korzystali z gościnności naszego domu w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Tak, w tym samym czasie, kiedy przygotowywali publikację, która miała zamordować mój charakter, jeden z nich w obecności kilkunastu braci podał mi dłoń, tak jak Judasz pocałował Mistrza. Lecz do tego czasu, chociaż wiedziałem o wiele mniej, niż teraz wiem o jego perfidii, to wiedziałem, że jest moim oszczercą i nie podałem mu dłoni mówiąc, iż prawica społeczności coś dla mnie znaczy i że nie mam ochoty podawać jej tym, którzy jak złodzieje i mordercy za moimi plecami robią zamachy na mój charakter.
Przejdźmy obecnie do szczegółów tej sprawy. Aby podać spójny pogląd na sprawy, które ostatnio wyszły na jaw musimy przypomnieć czytelnikom Strażnicy fakty opisane w numerze z 1 kwietnia pod nagłówkiem „Praca w Anglii”. Zapewniamy, iż każde słowo tam zawarte jest prawdą oraz że podane tam liczby pokazujące fundusze Towarzystwa Strażnica udzielone na wydatki brata Rogersa w postaci książek są wartościami netto po odjęciu wszystkich pieniędzy otrzymanych od niego oraz wszystkich książek przekazanych innym kolporterom w Anglii i wszystkich książek obecnie tam zmagazynowanych. Liczby te jednak obejmują książki, w które został zaopatrzony brat Rogers, zanim wyruszył do Anglii, by z przychodów z ich sprzedaży mógł opłacać tamże swoje wydatki. Proszę także zauważyć, iż podajemy w Strażnicy sumę pieniędzy, jaką brat Rogers otrzymałby za te książki w handlu detalicznym. Podajemy to szczegółowo, ponieważ on zaprzecza temu w niejasny sposób.
Słuchaliśmy o planie żebrania wymyślonym przez brata Rogersa w obecności naszych pomocników biurowych, którzy są również naszymi domownikami, aż do chwili, gdy brat Rogers stwierdził, iż powiedział nam o nim wszystko i że „nie wie, co jeszcze mógłby wyjaśnić”. Jak powiedzieliśmy wcześniej, zapewniliśmy go, iż nie wyobrażamy sobie, byśmy mogli przyjąć jego plan odrzucając obecny, który przynosi pomyślne efekty, lecz poprosiliśmy go, by sam go wypróbował, jeśli jest pewien, że taka jest wola Pana odnośnie jego osoby. Odpowiedział, że „odrzucamy przesłanie od Pana”, itd. Dowiedzieliśmy się, że nie szuka on już Pańskiego kierownictwa w Słowie Bożym i Jego Opatrznościach w odpowiedzi na modlitwę, lecz że zamiast tego siedzi i myśli całymi godzinami, jak to czynił podczas pobytu w naszym domu i uważa, że Pan w ten sposób objawia mu Swoją wolę. Jakże wielu zostało zwiedzionych przez to i podobne błędne pojęcia lekceważące Słowo Boże, które jest „zdolne uczynić nas mądrymi ku zbawieniu”, i przez które człowiek Boży może zostać przygotowany do każdego dobrego dzieła (2Tym. 3:15-17). Możemy nie być w stanie dostrzec, jaki zły stan serca leży u podstaw takiego postępowania, ale wydaje się, że zazwyczaj jest nim duchowa próżność.
Było to w poniedziałek wieczorem, podczas dwóch następnych dni on często odwiedzał brata Zecha. Nie wiemy, co działo się między nimi oprócz tego, że w środę wieczorem mieli wspólną sprawę, a bratu Zechowi najwyraźniej spodobał się pomysł „wyjmowania pieniędzy z ust ryby”. Skoro brat Zech w ten sposób opowiedział się za sprawą brata Rogersa, było rzeczą całkowicie naturalną, że bratu Rogersowi będą odpowiadać „żale” brata Zecha, a przez to wzmacniali wzajemnie