Teraźniejsza Prawda nr 466 – 1999 – str. 66
WCZESNY OKRES ŻYCIA PASTORA RUSSELLA
Wielokrotnie zwracano się do nas z prośbą o informacje na temat wczesnego okresu życia pastora Russella. Spełniamy te prośby spodziewając się, że odpowiedź wzbudzi ogólne zainteresowanie. Wierzymy, że właściwe będzie opublikowanie pewnych stosownych informacji biograficznych w związku z rocznicą śmierci pastora Russella.
Charles Taze Russell był drugim synem Józefa L. Russella i Anny Elizy (Birney) Russell. Oboje rodzice pochodzenia szkocko-irlandzkiego byli chrześcijanami o wybitnej inteligencji i subtelności. Warunki związane z jego urodzeniem, jak i środowisko w jakim się znajdował od wczesnego dzieciństwa, niewątpliwie wpłynęły na jego późniejsze postępowanie i użyteczność w sprawie Pańskiej. Podobnie, jak w przypadku Samuela (1Sam. 1:11), matka jeszcze przed jego narodzeniem oddała go Panu. Uwidocznione poniżej zdjęcie było zrobione, gdy miał trzy lata. Można zauważyć niezwykle uderzające podobieństwo z innym zdjęciem, gdy pastor Russell miał sześćdziesiąt lat, a charakterystyczne rysy wskazujące na determinację wyjaśniają raczej jego późniejszą niezależność w działalności religijnej. W wieku około trzech lat dzieci Russellów zaczęły odbierać „pierwsze wrażenia” religijne. Niektóre z nich zostały później zniweczone, szczególnie te, które się odnosiły do domniemanego literalnego jeziora ognia, jako miejsca wiecznych mąk dla nie zbawionych.
RODZICIELSKA DYSCYPLINA
W książce „Co Kaznodzieja Russell Powiedział” (Książka Pytań), str. 133, 134, pastor Russell sam opowiada o tym jak od dzieciństwa utrzymywano go w karności: Zostałem ukarany dokładnie pięć razy i każde karanie dobrze zapamiętałem oraz wszystkie związane z nimi okoliczności. Trzy razy zostałem ukarany przez matkę. Opowiem wam o jednym z nich. Jak dobrze pamiętam, miałem około pięciu lat. Oczywiście, wcześniej mogłem dostawać klapsy, jednak byłem tak mały, że tego nie pamiętam, ale przypominam sobie to, które otrzymałem, gdy miałem około pięciu lat. Moja matka wychowywała mnie według swojej najlepszej wiedzy. Miała ona dwa (szkockie) pasy (do bicia dzieci), których końce były dokuczliwe, lecz nie wyrządzały krzywdy. Pasy te miały sześć lub osiem rzemyków – „Ból zadawały owe rzemyki”. Powiedziała, „Karolu weź te pasy i chodź na górę”. Wobec tego zaniosłem je na górę. Następnie rzekła „Teraz usiądź tutaj a ja przeczytam ci coś z Biblii”. Sądziła, że powiedziałem coś wymijająco lub przekręciłem prawdę – nie, że wprost skłamałem, lecz trochę przekręciłem prawdę, jak to skłonna jest czynić większość dzieci, zwłaszcza gdy dorośli są tym rozbawieni i traktują je jako sprytne. Lecz ja nie miałem nikogo, by go pobudzić do śmiechu i myślenia, że to było dowcipne, gdybym uczynił coś w tym rodzaju. Dowiedziałem się, że taki sposób postępowania nie jest właściwy.
Tak więc odczytała mi z księgi Obj. 21:8 wszystko o tych, którzy byli na zewnątrz miasta i że wszyscy kłamcy znajdą się razem z tymi, którzy będą paleni ogniem i siarką itd. Następnie powiedziała, „Karolu, nie chciałabym, żebyś miał udział z tymi w jeziorze gorejącym ogniem i siarką, a moim obowiązkiem, jako twej matki, jest ukarać cię i muszę to zrobić. Ja nie chcę cię bić, ale muszę to uczynić dla twojego dobra. Taka jest nauka Słowa Pańskiego o tym, co cię czeka, jeśli wyrośniesz na kłamcę i staniesz się złym człowiekiem”.
Wyobrażacie sobie jakie wrażenie wywarła na mnie ta myśl z Pisma Świętego. Oczywiście, gdyby