Teraźniejsza Prawda nr 455 – 1997 – str. 86

skłonni cierpieć dla Jego sprawy i Jego prawdy, i podobnie jak Logos, chętni, do kładzenia swego życia za braci, zgodnie z Boskim zarządzeniem w tym wieku, jako żyjący słudzy Boży, święci, nadający się do przyjęcia przez Chrystusa. Tak się dzieje pod warunkiem, że cierpią, aby ostatecznie mieć nadzieję, że znajdą się w Królestwie obiecanym przez Ojca (Dz. 14:22).

SŁOWO STAŁO SIĘ CIAŁEM

      Werset 14 cofa się do tej samej sprawy o której mówi werset 5 i powtarza opis z innego punktu widzenia. „A to Słowo ciałem się stało, i mieszkało między nami”. Werset ten nie uczy o tym, co zazwyczaj jest określane mianem doktryny o inkarnacji, rozumianej w znaczeniu, że jednorodzony syn Ojca, Logos, przyszedł jako duchowa istota, zamieszkał na pewien czas w ziemskim lub ludzkim ciele, następnie został uwolniony od tego ciała w czasie lub około tego czasu, gdy ciało zostało ukrzyżowane. Ten pogląd o inkarnacji Logosa zmienia wiele wersetów Pisma Świętego w nonsensy i zaciemnia oraz wprowadza w błąd umysły wielu badających Biblię. Przyjmując powyższy punkt widzenia, myślą oni o naszym Panu, jako rzeczywistej duchowej istocie, która nigdy nie przestała być istotą duchową i która nigdy, w żadnym znaczeniu tego słowa nie była człowiekiem, istotą ludzką, lecz która jedynie ukazywała się jako ludzka istota, choć w rzeczywistości nią nie była. Z tego punktu widzenia modlitwy naszego Pana kierowane do Ojca, kuszenie Go na pustyni, Jego łzy i agonalne wołanie są czymś, co wydaje się bardzo zręcznym działaniem, ponieważ to fałszywe twierdzenie robi wrażenie, iż On w rzeczywistości był tak daleko ponad ludzkimi warunkami, że nie mógł podlegać próbom, pokusom, cierpieniom itp. Ponadto, to daje do zrozumienia, że w rzeczywistości Jezus nie umarł, lecz jedynie wydawało się, że umiera i w momencie ukrzyżowania ciała, Logos po prostu z niego wyszedł i stał się cichym, niewidzialnym obserwatorem tragedii na Kalwarii.

       Nie była to jednak taka groteskowa ofiara za grzechy ani udawana śmierć bez umierania, którą Bóg przedstawiał w typie przez poprzednich szesnaście stuleci, kiedy nieustannie rok po roku ofiarowywano cielce, kozły itd. Wyrok śmierci na Adama był prawdziwym wyrokiem, prawdziwą karą, a okup, dzięki któremu jesteśmy uwolnieni od grzechu, był nie mniej prawdziwą ofiarą, którą nasz Pan — „człowiek Chrystus Jezus” — złożył za nas (1Tym. 2:5, 6).

       Apostoł zapewnia nas, że Ten, który był bogaty, przez wzgląd na nas stał się ubogi. Jezus po prostu nie udawał, że jest biedny tylko przez przyjęcie zewnętrznej powłoki niższej natury, lecz rzeczywiście stał się ubogi, rzeczywiście opuścił wyższą naturę czci i chwały. Rzeczywiście się poniżył i przyjął ludzką naturę, jednakże nie upadłą ludzką naturę, niegrzeszne ciało, lecz nieupadłą ludzką naturę, podobieństwo człowieczeństwa wolnego od skazy grzechu i śmierci.

       To jest w zupełnej zgodzie z rozważanym przez nas wersetem Pisma Świętego. Jezus dosłownie „stał się ciałem”. Co najmniej to wielkie poniżenie czy upokorzenie, dało Jemu możliwość stania się naszym Odkupicielem i przysposobiło Go do złożenia Ojcu ceny okupu za grzech człowieka, jak napisano: „Bo ponieważ przez człowieka śmierć, przez człowieka też powstanie umarłych”. To człowiek został skazany na śmierć i ani życie anioła, ani życie archanioła, ani żadne inne życie, niż życie człowieka, nie mogło stać się „równoważną ceną”, która mogłaby uwolnić Adama i jego potomstwo od kary śmierci. Podobnie ofiary składane z niższych zwierząt nigdy nie mogłyby usunąć grzechu, bo chociaż one nie były winne grzechu, nie miały tej samej natury co grzesznik i dlatego nie mogły być przyjęte przez Boską sprawiedliwość jako cena okupu za człowieka. Logos nie umarł, gdy zmieniał swą duchową naturę na naturę ludzką, lecz gdy umarł „człowiek Chrystus Jezus”, nastąpiło zupełne oddanie życia w każdym znaczeniu tego słowa — nic nie zostało zachowane. Jezus oddał wszystko, co miał (Mat. 13:44, 46), On oddał swoje życie, życie człowieka Chrystusa Jezusa, które uprzednio było życiem Logosa. Jego istnienie się skończyło „ … wylał na śmierć duszę [istotę] swoją”, „ … położył ofiarą za grzech duszę [istotę] swą”. Słowa te są następnie potwierdzone przez samego Pana, który po swym zmartwychwstaniu oświadczył: „I żyjący; a byłem umarły, a otom jest żywy na wieki wieków”. „Chrystus … więcej nie umiera, i śmierć mu więcej nie panuje”.

       „Widzieliśmy chwałę jego”, Jego wielką wspaniałość, doskonałość, szlachetność, która jasno zaświeciła tym, którzy mieli oczy, aby ją dojrzeć, którzy nie zostali zaślepieni przez księcia tego świata. Te same chwalebne zalety człowieka Chrystusa Jezusa w zupełności świadczą o tym, że Jezus nie był grzesznikiem z rodu Adama, lecz że rzeczywiście był wyjątkiem pośród całej ludzkości, dając dowód, że był spłodzony przez Niebiańskiego Ojca, w czym był pełen łaski i prawdy. „Jaki on był, tacy i my jesteśmy na tym świecie” mówi Apostoł. I mimo, że z natury jesteśmy grzesznikami i dziećmi gniewu jak inni, to jednak łaska Boża działająca w naszych sercach — oświecając, oczyszczając i uświęcając nas — powinna, przynajmniej stopniowo, nas zmieniać, coraz bardziej doprowadzając nasze charaktery do podobieństwa drogiego Syna Bożego, naszego Odkupiciela i Pana, któremu, jak i Bogu Ojcu, niech będzie chwała i dziękczynienie teraz i po wieczne czasy, za „tak wielkie zbawienie, które wziąwszy początek opowiadania przez samego Pana od tych, którzy go słyszeli, nam jest potwierdzone” (Żyd. 2:3).
PT ’96, 83

poprzednia stronanastępna strona