Teraźniejsza Prawda nr 451 – 1997 – str. 18

„WZGARDZONY  I  ODRZUCONY  PRZEZ  LUDZI”

      Mat. 26:47–68

      Zbliżając się do rocznicy końcowych cierpień  i śmierci naszego Pana za nasze grzechy oraz rozmyślając nad tym, co On dla nas wycierpiał, nasze serca kierują się ku Niemu z szczególną miłością, oceną, adoracją, uwielbieniem i wdzięcznością. Zaiste był On „wzgardzony i odrzucony przez ludzi, mąż boleści, oswojony z cierpieniem” (Izaj. 53:3 KJV). U Mat. 26:47–68 jest opis niektórych cierpień Jezusa, związanych z wzgardzeniem i odrzuceniem Go przez ludzi. Jakże dziwne wydaje się to wszystko tym, którzy poznali Pana i dowiedzieli się, że taki szlachetny charakter i dobroczyńca został tak haniebnie potraktowany! Gdy jednak zastanawiamy się nad tym opisem i śledzimy okoliczności tak, jak byśmy byli tam obecni, rozumiemy że trudno było głównym aktorom otaczającym naszego Pana zrozumieć prawdziwą sytuację.

       Ale odwracając od nich uwagę i kierując ją na siebie, w czasach obecnych, możemy tę lekcję zastosować do siebie i uświadomić sobie, że my również stykamy się z wielkimi i ważnymi tematami oraz wydarzeniami, próbami i doświadczeniami, być może tak blisko, że nie jesteśmy w stanie zrozumieć ich prawdziwego znaczenia — że także i my powinniśmy myśleć, mówić i postępować bardzo ostrożnie, stale czuwać i modlić się, żebyśmy tak jak oni nie upadli w swoich próbach. Myśl o naszym własnym niebezpiecznym położeniu niewątpliwie pozwoli nam lepiej zrozumieć i współczuć tym, którzy znaleźli się w takich srogich próbach i mieli wielkie trudności w zachowaniu siebie, aby nie odpaść w czasie końcowych doświadczeń naszego Pana w ciele.

       Było to po agonii naszego Pana w Getsemane, kiedy Judasz ze zgrają przyszli Go pojmać. Wcześniej, gdy Jezus mówił swoim uczniom o zabraniu mieczy i został poinformowany, że były dwa miecze w tym gronie, On im powiedział, że to wystarczy (Łuk. 22:38). Piotr, który miał jeden z tych mieczy, teraz zaczął go używać w obronie Mistrza. Odciął prawe ucho Malchusowi, jednemu z sług dworu najwyższego kapłana. Ta manifestacja (a) gotowości uczniów do bronienia Pana oraz (b) faktu, że On nie został zabrany mimo woli, była zupełnie wystarczająca, stąd natychmiastowe polecenie: „Włóż miecz twój w pochwę”. W ten sposób Jezus miał okazję uleczyć to ucho i zamanifestować wielką wspaniałomyślność wobec swoich wrogów. Uczniowie najwyraźniej bardzo dobrze nauczyli się lekcji, że ten kto chwyta za miecz, od miecza zginie, gdyż nigdy potem nie słyszeliśmy, że używali siły fizycznej lub przemocy w służbie Pana.

       Jak byłoby dobrze, gdyby wszyscy naśladowcy Pana zrozumieli i zastosowali tę lekcje wobec siebie! Jej zaniedbanie zaplamiło karty historii, hańbiąc naukę Pana, i było szkodliwe dla Jego prawdziwej sprawy, choć korzystne dla chrześcijaństwa nominalnego — kościelnictwa — i jego wielkiej masy kąkolu. Wszyscy z ludu Pańskiego powinni sobie wziąć do serca to posłannictwo i zapamiętać słowa Pana: „Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni synami Bożymi nazwani będą” (Mat. 5:9). Nigdy nie powinniśmy używać miecza, ziemskiej władzy, w dążeniu do wspierania sprawy Mistrza. Jedynym mieczem, jakiego lud Pana może obecnie używać, jest miecz Ducha, Słowo Boże, ten miecz ma przecinać sobie drogę własnym ostrzem i raczej mocą przenikania, niż siłą języka czy obelgi lub jakiegokolwiek przejawu gniewu ze strony tych, którzy go używają. Wprost przeciwnie, mają opowiadać Prawdę w miłości, tak aby Prawda mogła dokonać swego własnego dzieła, we własny sposób.