Teraźniejsza Prawda nr 449 – 1996 – str. 89
sobie faryzeusze – osoby, które nie utrzymywały, że w pełni zachowują Boski Zakon, które nie wyznawały, że starają się, aby zewnętrzna strona używanego przez nich kubka lub półmiska była zupełnie czysta, chociaż być może w wielu przypadkach wewnętrzna strona ich naczyń była równie czysta lub czyściejsza niż serca owych faryzeuszy, którzy zapewniali o doskonałej świątobliwości. O tym nasz Pan dawał do zrozumienia przy kilku okazjach. Kiedy więc czytamy, że nasz Pan był przyjacielem celników i grzeszników, to nie mamy rozumieć, że dobierał sobie za towarzyszy awanturników lub ówczesnych moralnie trędowatych. Raczej należy rozumieć, że zgodnie z użyciem jakie zastosowano w tamtych czasach, jedna klasa Żydów określana była mianem ludzi świętych (faryzeusze), a inna jako niepraktykująca zupełnej świątobliwości (grzesznicy).
Podjęte przez Mateusza wysiłki, zmierzające do zapoznania jego przyjaciół i współpracowników z Mistrzem i Jego naukami, są rzeczywiście godne pochwały i stanowią właściwą ilustrację tego, co powinien uczynić każdy kto wstępuje do Pańskiego stadka. Każdy powinien starać się wywrzeć swój wpływ tam, gdzie mógłby odnieść najlepszy skutek, a więc wśród tych, których sam dobrze zna i którzy jego dobrze znają – tych, na których będzie mieć wpływ jego dotychczasowa uczciwość i dobry charakter, albo też na tych, którzy najlepiej dostrzegą radykalną zmianę, jaka zaszła w jego życiu.
Kolejną lekcją skierowaną do nas jest stosowność praktykowania wykorzystywania gościnności jako sposobu popierania nauk prawdy. Domy tych, którzy poświęcili się Panu powinny również być domami poświęconymi, w których służba na rzecz Mistrza powinna być pierwszą troską, a jego wpływ powinien polegać na przyciąganiu do Pana przyjaciół, tak aby On mógł ich uczyć. Znaczenie poświęcenia domu jest zbyt często pomijane, co powoduje, że dominować zaczynają wpływy antagonistyczne, a w ich rezultacie ani Pan, ani Jego lud nie są podejmowani, ani też nie służy się w ten sposób Jego celowi. Taki dom i rodzina tracą wielkie błogosławieństwo, a głowa takiego domu ma poważny powód, aby zadać sobie pytanie czy nadal zwycięża, czy też nie, a tym samym czy jest „zwycięzcą”, któremu tylko nagroda jest obiecana, czy też został zwyciężony przez przeciwne wpływy.
NASZ PAN PRAGNIE ODWAŻNEGO LUDU
Pan pragnie ludu odważnego, ludu pełnego wiary i miłości do Niego i tych, którzy są Jego, ludu, który będzie w stanie przezwyciężyć przeciwne wpływy w interesie sprawiedliwości. Co pomyślelibyśmy o Mateuszu, gdyby powiedział do Pana: Mistrzu, bardzo chciałbym wydać ucztę w moim domu oraz zaprosić na nią kilku moich przyjaciół, abym mógł im Ciebie przedstawić i aby w ten sposób pozytywny wpływ mógł oddziaływać na rzecz prawdy, ale we własnym
kol. 2
domu nie mam żadnej swobody – moja żona ani przez chwilę nie zechce o tym słuchać. Moje dzieci są krnąbrne, nie mają dla mnie jako ich rodzica żadnego szacunku i mogłoby to spowodować pewne zamieszanie, gdybym wspomniał o takiej sprawie jak wydanie uczty na Twoją cześć, są bowiem bardzo urażone tym, że porzucam moje lukratywne zajęcie, bojąc się, że z tego powodu już nie będą miały tej samej pozycji społecznej co dotychczas, czy tego samego przywileju rozrzutności?
Uważalibyśmy go za najbardziej nieodpowiedniego człowieka na stanowisko Apostoła, czy nawet na stanowisko starszego lub diakona w Kościele, zgodnie z warunkami przedstawionymi w tym względzie przez Apostoła Pawła (1Tym. 3:4, 5). Uznalibyśmy taką osobę za niegodną sprawowania jakiegokolwiek odpowiedzialnego stanowiska w Kościele, a tym samym wykazującą, że nie posiada dostatecznych cech na to, by zostać „zwycięzcą”, a tym samym jest w poważnym niebezpieczeństwie utracenia obiecanej nagrody, chyba że natychmiast zabierze się do reformowania swego charakteru. Jedyną rzeczą jakiej powinniśmy się spodziewać, przyjmując, że przypadek Mateusza jest całkiem inny od tego co tu przedstawiliśmy, to przekonanie się, że miał on silny charakter. Nie możemy też oczekiwać, że Mistrz mógłby powiedzieć do niego „Pójdź za mną”, jeśli nie miałby takiego charakteru, który pozwoliłby mu na pójście śladami Mistrza, bowiem nasz Pan Jezus, przy tym że był człowiekiem prawdziwie delikatnym, uprzejmym i miłosiernym, to nigdy nie był ani słaby, ani pozbawiony charakteru.
A cóż pomyślelibyśmy o żonie i rodzinie Mateusza, gdyby sprzeciwili się wydaniu przez niego tego przyjęcia? Uznalibyśmy, że z punktu widzenia zasad świętości stanowią przypadek beznadziejny i że jego żona nie nauczyła się nawet elementarnej zasady stanu małżeńskiego – tego mianowicie, że przeszkadza zamiast pomagać mu jako jego towarzyszka. Ale zgodnie z tym co nastąpiło, możemy być pewni, że wraz z Panem przyszło do tego domu specjalne błogosławieństwo.
DUCHOWY POKARM NA UCZCIE
Na podstawie innych opisów tej samej uczty (która miała prawdopodobnie miejsce w kilka tygodni po powołaniu Mateusza), mogłoby się wydawać, że w domu Mateusza zebrała się ogromna liczba ludzi – oprócz tych, którzy brali udział w samej uczcie (Łuk. 5:29), a z kontekstu można wywnioskować, że odbywała się ona w jednym z dni, które dla faryzeuszy były zwyczajowymi dniami postu. Przedstawione tu fakty prowadzą do postawienia następujących dwu pytań:
1. Dlaczego wasz Nauczyciel przebywa w towarzystwie ludzi, którzy nie praktykują zupełnego uświęcenia? Zarzutem nie było, że nasz Pan nie miał nauczać celników i grzeszników, ale że nie powinien