Teraźniejsza Prawda nr 442 – 1995 – str. 79
jeszcze więcej elementów współczucia i żalu w miłości. Pan niewątpliwie dozwolił na tę chorobę, aby mógł skrystalizować współczucie i żal jako część struktury swojego charakteru. Jego własne cierpienia, zmęczenie i słabość pozwoliły mu docenić to, przez co przechodzi biedne, schorowane stworzenie. Za przykładem naszego Pana rozwijał się jako wierny i miłosierny podkapłan. Gdy widział kogoś cierpiącego fizycznie, umysłowo, moralnie i religijnie, często wyrażał żal dla świata w jego bólach, smutku, cierpieniu i umieraniu. Mawiał: „Biedny, biedny wzdychający świat, wszyscy są pod przekleństwem. Jakże dobrze będzie, gdy przyjdzie wielki Lekarz i go uleczy”!
Pokazywał dobry przykład wszystkim, z którymi się stykał. Dla osób blisko z nim związanych, zawsze był bardzo uprzejmy, miłujący i sympatyczny. Nawet w ostatnich dniach stale zapewniał ich o swej miłości i ocenieniu ich usługi. Niezmiennie powtarzał: „Dziękuję” za najmniejsze przysługi. Jego codzienne życie było bardzo stosownym przykładem. Np. podczas nabożeństwa porannego okazywał, że miłuje wszystkich i starał się im pomagać. Swoje nabożeństwo zawsze rozpoczynał wczesnym rankiem osobistą modlitwą w łóżku. Po zejściu na dół grał pieśń przypadającą na ten dzień na pianinie, w późniejszych latach nawet pomimo sztywności palców, a następnie wchodził do jadalni i śpiewał ją razem z rodziną przy łóżku siostry Johnson. Później modlił się o ogólne dobro pracy epifanicznej oraz wszystkich współpracujących na tym polu działania, po czym prosił Pana o błogosławienie tych, których znał z imienia. Modlił się za chorymi, odizolowanymi oraz za tymi drogimi braćmi, którzy znani lub nie znani mu, przechodzili w tym czasie szczególne próby. Modlił się też za światem i cielesnym Izraelem, a także za policjantami, strażakami i władzami świeckimi, by wszyscy wiernie wypełniali swe obowiązki. Następnie cała rodzina przyłączała się do modlitwy Pańskiej. Potem czytał Ślub jako kolejną część nabożeństwa (Postanowienie Poranne powtarzał na osobności, po wstaniu z łóżka), po czym następowało odczytanie tekstów i komentarzy Manny na dany dzień. Nigdy nie zapominał prosić Pana o pobłogosławienie pokarmu, zarówno cielesnego, jak i duchowego, dla naszego dobra.
Brat Johnson był zdolnym nauczycielem, zawsze zmuszał swoich uczniów do myślenia. Jego pytania, np. do tekstu Manny były analityczne i pokazywały, jak wiele można z niego wydobyć. Zawsze zabiegał o to, by bracia odpowiadali krótko i na temat, a jeśli tego nie czynili, powtarzał po niemiecku słowa jednego ze swych uniwersyteckich profesorów skierowane do studenta, który używał zbyt wielu słów. Przetłumaczone, brzmią tak: „On zawsze ma coś do powiedzenia, lecz czy wiążą się one z tematem, czy nie, nie ma dla niego znaczenia”. Nigdy nie pozwalał, by ktokolwiek użył tego samego słowa, jakie było definiowane, np. przy definiowaniu słowa zasługa, nie można było użyć w definicji słowa zasługa, ponieważ zawsze reagował stwierdzeniem: „To tak jak powiedzenie,»że pies jest psem«, co niczego nie wyjaśnia”. Nigdy nie pozwalał, by na pytanie odpowiedziano po prostu „tak” lub „nie”, gdyż jak mawiał taka odpowiedź może być zgadywaniem, które nie wymaga żadnej wiedzy. Jego pytania często zawierały: „Jeśli tak, dlaczego tak? Jeśli nie, dlaczego nie?” W ten sposób dobrze uczył innych i pomagał im także zrozumieć przysłowie: „Kto jasno odróżnia, jasno uczy”. Zawsze miał jakieś słowa zachęty dla swych współpracowników. Po spożyciu posiłku, brat Johnson zawsze składał podziękowanie Panu za pokarm doczesny i duchowy, który spożyliśmy, uznając w ten sposób, że dzięki Panu mamy tak obfite zaopatrzenie. Przy innych posiłkach, poza śniadaniem, podejmował biblijne pytania i w inny sposób starał się wspierać i budować swoich współpracowników. Żył i głosił Chrystusa, naszą jedyną nadzieję zbawienia. My z rodziny Domu Biblijnego ubolewamy nad naszą stratą, lecz radujemy się jego wielkim zyskiem. Wiemy, że jego przykład będzie inspiracją dla nas i że zawsze będziemy mieć go w pamięci. Tak więc żarliwie mówimy: „Niech Bóg błogosławi jego pamięć”!
PT '94,75–76.