Teraźniejsza Prawda nr 441 – 1995 – str. 59

      Jako pastor i nauczyciel długo utożsamiał się ze zborem w Hyde. Słyszałem z wielu ust „Tak, brat Armstrong mnie tego nauczył”! A jak on lubił — i rozumiał — Przybytek! W rozmowie jego oczy (jak to dobrze pamiętam przez wiele lat) były przenikliwe i ożywione na każdym punkcie doktryny i wiary. I on naprawdę z zamiłowaniem borykał się z tym, co wydawało się drobniejszym, mniejszym fragmentem — przynajmniej zdawało się tak, dopóki nie pokazał jak wielkie znaczenie ten okruch wnosił do całości Prawdy!

 Jako pielgrzym i brytyjski przedstawiciel —
Odwiedził 17 różnych krajów, w których usługiwał
W niektórych z tych krajów służył wiele razy
Czasami wizyty te trwały od kilku dni do sześciu miesięcy.

       Wiele pracy wykonano w trudnych okolicznościach, jak na przykład w krajach Afryki Zachodniej.

       Prowadził pracę w tym kraju [w Wielkiej Brytanii] przez 43 lata, a liczba osób tu zgromadzonych dzisiaj świadczy o miłości i głębokim szacunku, jakim go darzono.

       Dzisiaj, wierzę, bierzemy udział w tworzeniu historii — historii prawdy! Zdaje się, że kończy się pewna era. Dzisiaj tracimy żywotne ogniwo z przeszłością, które nie może być przywrócone. Odrywamy umysł, głos, postawę wobec rzeczy, należących do wcześniejszego świata — świata, który w coraz większym stopniu będzie mógł wracać do nas jedynie z książek. Gdy ktoś zapyta „Jakimi były owe dni?”, tutaj był ktoś, kto mógłby nam opowiedzieć — ponieważ on był tutaj! Lecz teraz już go nie ma — gdyż odszedł od nas na krótką chwilę.

JEDEN Z TRZECH DUCHOWYCH WOJOWNIKÓW

       Widzieliśmy tych, których Pan używał w Europie w minionych pięćdziesięciu latach. Duchowi wojownicy, specjalni słudzy wokół których Prawda wzrastała. Natomiast my znajdowaliśmy osłonę za ich szerokimi duchowymi ramionami.

       Br. Wiktor Stachowiak [przedstawiciel w Polsce], br. Marcel Caron [przedstawiciel we Francji] i br. Armstrong przypominają się jako trzej bojownicy Wiary, których Pan użył z szczególnym skutkiem, stojących o Jego mocy przez te fatalne lata. Gdy posłannik epifaniczny, nasz drogi brat Johnson, wykonywał swoją pracę, trzej poświęceni bracia (odpowiednio w Polsce, Francji i Brytanii) przechodzili próbę czasu, świata, ciała i diabła!, aby oddać ciężar ich odpowiedzialności Panu, jaki na nich włożył, we właściwym czasie z dużym wzrostem duchowych korzyści. Tutaj leży ostatni z tych trzech.

       Pozostawił po sobie drogą Siostrę Valerie — jego najbliższą ludzką towarzyszkę, za którą będą trwały nasze modlitwy, siostrę Edith — która dotkliwie odczuwa zerwanie więzów społeczności całego życia i tych z nas, którzy go znali i miłowali, tutaj i w wielu krajach, będących bogatszymi za jego życia i uboższymi przez jego śmierć.

       Jednak tylko na małą chwilę! Niech tu nie będzie nieporozumienia!!

NASZ BRAT MIAŁ NADZIEJĘ PONOWNEGO ŻYCIA

       Jezus powiedział: „Jam jest zmartwychwstanie i żywot; kto we mnie wierzy, choćby też umarł, żyć będzie.”

       A słowa Hioba są z tym zgodne: „Gdy umrze człowiek, izali żyć będzie? Po wszystkie dni wymierzonego czasu mego będę oczekiwał przyszłej odmiany mojej. Zawołasz, a ja tobie odpowiem; a spraw rąk twoich pożądasz.”

       „Aczci ja wiem, iż Odkupiciel mój żyje, a iż w ostateczny dzień nad prochem stanie.”

       A w jakiej nadziei nasz drogi brat umarł? Po prostu, jak Hiob,że będzie żyć znowu. Że on również usłyszy głos Jezusa wzywający  go z grobu, do dziedzictwa ze Sprawiedliwym — Księciem na tej ziemi w nadchodzącym Królestwie Pana.

       A jak odczytywał „znaki czasów”? Obecnie dostrzegamy wokół siebie dni ludzkiego oświecenia. Jednak nie prowadzą one do pokoju, harmonii i dostatku, lecz do degradacji — w religii, moralności i ludzkiej uprzejmości — przynoszą one więcej zła niż świat znał kiedykolwiek przedtem. Tak więc wypełniają się słowa proroków, że żyjemy rzeczywiście w ostatecznych dniach, dniach w których „oblicza wszystkich poczernieją”, gdy „wiele ich przebieży, a rozmnoży się umiejętność” ponad wszelkie oczekiwania.

       Spełnianie się tych rzeczy — obiecanych 2.500 lat temu — jest powodem radości, nie smutku. Patrząc na rozpadający się świat, widzimy w tym zapowiedź panowania Mesjasza, zbliżającego się Królestwa, otwarcia grobów i błogosławienia całej ludzkości.

       A więc, drodzy przyjaciele, w tej ciemnej godzinie jaka nastaje na ziemi, w tej najciemniejszej godzinie pojawiającej się tuż przed świtem, długa i ciemna noc Zła prawie przeminęła. Płacz rzeczywiście może trwać przez tę złą noc, lecz RADOŚĆ nadchodzi o poranku — poranku zmartwychwstania — w czasach ochłody i restytucji „co był przepowiedział Bóg przez usta wszystkich świętych swoich proroków od wieków”.

      Taka była wiara naszego drogiego brata Armstronga.

       Nie ma tu połowicznej wiary, nie ma tu wybujałej wyobraźni, ani pobożnego życzenia, bądź surowej reguły wyznaniowej, lecz wiara zakorzeniona i ugruntowana w naukach Słowa Bożego.

       Tutaj w wysiłkach pełnienia woli Bożej przejawiło się doświadczenie całego życia — w studiowaniu, praktykowaniu i szerzeniu Prawdy, Słowa Bożego — i wiara, jaka zniosła próbę czasu blisko jednego stulecia.

       „W pamięci wiecznej będzie sprawiedliwy”. Tak napisał mądry człowiek w Izraelu. Z tym zgadzamy się i mówiąc naszemu drogiemu Bratu do zobaczenia za małą chwilę, dodajemy:

      Niech Bóg w nas błogosławi jego pamięć! Amen.

LIST OD PASTORA B.W. HEDMANA.

      Do: Siostry Valerie Armstrong, BRATA H.W. Robertsa, Siostry Sary Roberts i wszystkich brytyjskich braci i sióstr.

       Doznaliśmy pewnego smutku, a jednak jesteśmy radośni z powodu ukończenia ziemskiego biegu

poprzednia stronanastępna strona