Teraźniejsza Prawda nr 440 – 1995 – str. 46
„Myślę, że dzisiaj będę walczył z Anglikami”; inny: „Sądzę, żę będę walczył z Francuzami”; jeszcze inny: „Wolę walczyć z Rosjanami”. Gdyby każdy żołnierz sam decydował, czy danego dnia będzie walczył na koniu, na pokładzie okrętu podwodnego lub samolotu, jaką mielibyśmy armię? Każda armia potrzebuje wodza i każdy żołnierz musi czekać na rozkazy wodza. Wiele razy część armii Pańskiej przechodzi rozerwanie, ponieważ niektórzy żołnierze działają samowolnie, bez rozkazów. Niektórzy myślą, że muszą być policjantami utrzymującymi innych na właściwym miejscu. Pan nigdy nie wyznaczył w kościele żadnych policjantów. Niektórzy żołnierze są uparci i nie chcą współpracować z kolegami. O armii Izraela napisano: „Byli zespoleni jak jeden człowiek”. Niech to samo będzie prawdziwe o nas.
Żaden żołnierz nie może długo pozostawać w armii Pana bez jakiejś rzeczywistej walki. Jak walczymy? Apostoł Paweł powiada (1Kor. 9:26, 27): „Tak szermuję, nie jako wiatr bijąc. Ale karzę ciało moje i w niewolę podbijam”. Bicie wiatru a podbijanie ciała to dwie różne rzeczy. Przypuśćmy, że naszym olbrzymem Goliatem jest pycha. Jak powinniśmy uderzyć? Dobrze wymierzyć cios? „Ale — ciało woła — to będzie bolało! Czy nie możesz uderzyć mnie o centymetr od głowy i dwa centymetry nad ramieniem”? Byłby to niezły cios, a inni widzący silne uderzenia mogliby pochwalić nasze wysiłki, lecz nic nie zostałoby osiągnięte. Nie bijmy wiatru! Nie dokonujmy pchnięcia w tym kierunku, lecz po prostu uderzmy w to! „Ale — powie ktoś — gdybym tylko mógł walczyć z ciałem brata X a on z moim, jakaż byłaby to walka! Kiedy jednak przychodzi do walki z moimi własnymi cielesnymi słabościami, tracę odwagę”. Ach, właśnie o to chodzi! Pan próbuje was czy miłujecie Pana, czy nie. Dlatego dał wam trudniejsze zadanie. Im wcześniej pokonacie samych siebie, tym wcześniej staniecie się zwycięzcami.
Gdy wchodzimy w najcięższą fazę bitwy, wciąż mamy pocieszające słowa wodza. On zachęca nas, zapewniając że Jego łaska będzie wystarczającą. Zaleca pamiętać o naszych wcześniejszych zwycięstwach, gdy znosiliśmy wielki bój utrapienia (Żyd. 10:32–39); zagrzewa nas do zwycięstwa i zawsze stoi przy naszym boku. Nasza armia ma także oddział Czerwonego Krzyża dla rannych. Krew krzyża leczy nasze wszystkie choroby. Mamy też osobistą opiekę wielkiego Lekarza. W świecie tylko nieliczni mogą znaleźć współczucie gdzie indziej niż w słowniku, lecz wśród ludu Bożego nie brakuje współczucia i miłości.
Życie w obozie to kolejny ważny element. Jest dobrze znanym faktem, że w czasie wojny hiszpańsko–amerykańskiej więcej żołnierzy poległo z powodu niesanitarnych warunków w obozie, niż w samej walce. Jakie jest obozowe życie w armii Pana? Czy wszystko jest zdrowe? Nie jest dobrym żołnierzem ten, kto obiera ziemniaki, a następnie pozostawia obierki, by gniły tuż za drzwiami i katastrofalnie rozmnażałyby się choroby jego towarzyszy, tylko dlatego, że nie chce mu się ich wynieść w odpowiednie miejsce. Jest on zagrożeniem dla obozu. Jest on jak brat, który upiera się przy swoim sposobie działania, który trzyma swe ziemniaczane obierki (osobiste preferencje) w taki sposób, że rodzą kłopoty i duchowe choroby zazdrości, złości, złych domysłów, niezgody itp. ze szkodą dla niego i innych. Bracie, jeśli masz jakieś osobiste preferencje nie zaaprobowane przez większość żołnierzy Pana w obozie — zborze — po prostu zagrzeb je tak daleko i tak głęboko, by nie były przyczyną kłopotów. Zdrowe życie w obozie jest życiem miłości i harmonii. „Oto jako rzecz dobra i jako wdzięczna, gdy bracia zgodnie mieszkają”. „Skądże są walki i zwady między wami? Izali nie stąd, to jest z lubości waszych, które walczą w członkach waszych?” (Jak. 4:1). Tam gdzie ciało jest martwe, w zborach nie może być sporów.
W końcu przychodzi czas na tryumfalny wjazd. Dla starożytnego żołnierza było to szczytem chwały. Walcząc na polu walki, z radością oczekiwał tryumfalnego wjazdu, kiedy to zostanie zasypany różami i zaszczytami przez tych, których miłował. Także i my będziemy mieli tryumfalny wjazd. Gdy wódz naszego zbawienia otworzy więzienie, prowadząc pojmanych i udzielając darów rodzinie ludzkiej, my otrzymamy najbardziej znaczące miejsce w tym chwalebnym pochodzie. Ta nagroda wysokiego powołania powinna napełniać nas gorliwością i zdecydowaniem.
Ale przypuśćmy, że dla żołnierzy nie przygotowano chwalebnego tryumfalnego wjazdu wtedy, gdy tego się spodziewali. Może więc pojawić się rozczarowanie. Niektórzy mogą odmówić dalszej walki i opuścić szeregi oraz sprawę, jakiej wcześniej służyli. Lecz inni zapewnią wodza o swej stałej miłości i oddaniu; będą mu wierni aż do śmierci. A teraz powiedzcie mi, drodzy przyjaciele, która grupa żołnierzy znajdzie się w tryumfalnym wjeździe? A następnie pomyślcie, której grupy wy jesteście członkami. Czy walczycie dłużej niż oczekiwaliście? Pamiętajcie, końcową próbą jest MIŁOŚĆ, miłość do naszego wodza, miłość do sprawy i miłość do naszych towarzyszy. Idźmy do przodu! Nie przestawajmy walczyć! Przeszłość doprowadziła nas aż dotąd, teraźniejszość wymaga tego najlepszego, co w nas jest, a przyszłość jest gotowa ukoronować nas najwyższymi laurami chwały, jakimi wielki Król wszechświata kiedykolwiek obdarzy! „Przetoż ty cierp złe jako DOBRY żołnierz Jezusa Chrystusa”.
PT '94,43.