Teraźniejsza Prawda nr 437 – 1994 – str. 90

także, że powinniśmy być obywatelami przestrzegającymi prawa, oddającymi każdemu to, co mu się należy – „komu podatek, temu podatek, komu cło, temu cło, komu bojaźń, temu bojaźń, komu cześć, temu cześć”. Na koniec stwierdza, że jeśli jest jeszcze jakieś przykazanie, to krótko, jednym słowem jest podsumowane – miłość. Napomina, abyśmy byli pilnymi w rozwijaniu tej najwyższej zalety charakteru, tej łaski obejmującej wszystkie inne, „wiedząc czas”, wiedząc że krótki jest czas na rozwinięcie charakteru podobnego do Boskiego i Chrystusowego. Z pewnością nikt, kto chce być zaaprobowany przez Boga jako „uczestnik dziedzictwa świętych w światłości”, nie ma ani chwili do stracenia.

       Jeśli Apostoł za swych dni mógł powiedzieć do świętych, „iż już przyszła godzina, abyśmy się ze snu ocucili”, z jakże większą siłą słowa te mają zastosowanie
kol. 2
w ostatnich dniach Wieku Ewangelii! W jasnym świetle odkrytych proroctw czasowych widzimy, że dzisiaj żyjemy przy końcu panowania grzechu i śmierci; że noc smutku, bólu i łez jest prawie zakończona, a uwielbienie ostatnich członków Ciała Chrystusa zakończone. O tak, wierzymy, że „noc się posunęła” (jest bliska końca), że niedaleki jest wspaniały dzień błogosławieństw i wyzwolenia.

      Już teraz pojawiają się słabe promyki świtu. Odrzućmy zatem wszelkie obciążenia, wszystko cokolwiek w najmniejszym stopniu przeszkadza nam w pomyślnym kontynuowaniu naszego chwalebnego biegu. Idźmy do przodu z odnowioną siłą, nie oglądając się ani na prawo ani na lewo, ze wzrokiem utkwionym w chwalebną nagrodę, a niebawem, jeśli Bóg pozwoli, zwycięstwo będzie po naszej stronie!
PT '93,50–53.

kol. 1

PRAWO DZIEDZICTWA I ROZWOJU

„Nie wiele mądrych według ciała, nie wiele możnych, nie wiele zacnego rodu … wybrał Bóg” (1Kor. 1:26, 27).

      Z pewnością nikt nie będzie podważał stwierdzenia, że szlachetne charaktery znajdują się tak wśród niewierzących, jak i wśród chrześcijan. Ani też nikt, kto ma już pewne doświadczenie, nie będzie podważał tego, że niskiego stanu ludzie są tak wśród chrześcijan, jak i wśród ludzi światowych. Lecz jak moglibyśmy to wytłumaczyć? Czy nie powinniśmy się spodziewać zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, że szlachetne zasady prawdziwego chrześcijaństwa przyciągną wszystkie najlepsze umysły tego świata i odepchną raczej tych, którzy mają słabsze usposobienie? Czy nie powinniśmy się spodziewać, że doktryny Chrystusa i duch Jego nauk – jak cichość, delikatność, braterska uprzejmość, miłość – przyciągną tych wszystkich, którzy sympatyzują z tymi cechami, a więc tych wszystkich na świecie, których cechuje szlachetność umysłu? I czy zgodnie z tym nie powinniśmy oczekiwać, że skoro Pismo Święte i Duch Pański potępiają wszelki gniew, złość, nienawiść, zazdrość, spory, obmowy, mówienie źle o kimś, nieczystości, itd., to wszyscy, którzy popierają uczynki ciała i diabła, zostaną odrzuceni przez tę samą Ewangelię Chrystusa?

       Bez względu na to jaka jest tendencja naszej umysłowej filozofii na ten temat, fakty z nią związane dowodzą, że proporcjonalnie większa liczba dzieci tego świata o szlachetnych umysłach odrzuca Pana i Jego Ewangelię, a pewna większa część nieszlachetnych dzieci tego świata przyjmuje Ewangelię Chrystusa. Dlatego też o wiele bardziej interesującym i wprawiającym w większe zakłopotanie byłoby pytanie dotyczące tego, jak powinniśmy wytłumaczyć ten bardzo szczególny stan, który jest – jak się wydaje – sprzeczny z wszystkimi, ale bardzo rozsądnymi oczekiwaniami?

PAN POWOŁAŁ GRZESZNIKÓW, NIE SPRAWIEDLIWYCH

       Wytłumaczenie dla powyższych pytań znajdujemy w oświadczeniu naszego Pana, że nie przyszedł powoływać
kol. 2
do pokuty podających się za sprawiedliwych, ale uchodzących za grzeszników. To prawda, nie ma sprawiedliwego ani jednego – nie ma nawet jednego. Wszyscy zgrzeszyli i utracili chwałę Bożą, a upadek ojca Adama objął każdego członka jego potomstwa. W związku z tym wszyscy są grzesznikami i wszyscy potrzebują łaski Bożej w Chrystusie, aby ich grzechy zostały odpuszczone. Ale ci, którzy uważają się za moralnie i intelektualnie mniej upadłych, niż niektórzy z ich bliźnich, mają skłonność do samousprawiedliwiania się (nawet jeśli wyrzekają się doskonałości). Dlatego są oni mniej skłonni do uznawania siebie za nic, za istoty niegodne Boskiej łaski i mniej skłonne do klękania w prochu u stóp krzyża. Są też mniej skłonni do przyjęcia niezasłużonego daru Bożego, jakim jest obietnica życia wiecznego, przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego. Mają oni odczucie, że niektórzy spośród bardziej zdegradowanych osób z rodzaju ludzkiego rzeczywiście potrzebują Boskiej litości i przebaczenia i odczuwają zadowolenie, że Bóg ma dla nich współczucie i udzieli im pomocy. Ale jednocześnie czują, że sami nie potrzebują przykrycia przypisanej szaty sprawiedliwości Chrystusowej. Czują się tak, jak gdyby byli tak zacnymi jednostkami rodzaju ludzkiego, że jeśli Bóg ma zamiar  przyjąć kogokolwiek do życia wiecznego, to ich z pewnością nie pominie.

       Rozglądają się wokół siebie i porównują się z chrześcijanami, często z dużą dozą samozadowolenia zapewniają sami siebie, że ich idee dobra i zła oraz moralnej odpowiedzialności, dobroczynności, itp., są wyższe i szlachetniejsze, lepsze od tych jakie mają wyznaniowi chrześcijanie. Ludzie ci mówią sobie: Bóg jest sprawiedliwy i chociaż nie jestem doskonały, to przecież jestem o wiele lepszy niż większość chrześcijan. Dlatego też jestem pewny, że Bóg kierując się sprawiedliwością zaopiekuje się mną na równi z innymi, którzy są na niższym niż ja poziomie pod względem posiadania pewnych dobrych cech serca i umysłu. Podobnie

poprzednia stronanastępna strona