Teraźniejsza Prawda nr 413 – 1990 – str. 92
Tam musieli się zupełnie rozebrać i stanąć przed funkcjonariuszami Gestapo. Dwóch drabów z nich, wybierało ludzi do zagazowania spośród wszystkich więźniów. I z tego mnie Pan wyciągnął, mimo że 1400 osób zostało wybranych na spalenie w krematorium. Było to dla mnie wielkim niebezpieczeństwem. Nigdy nie zapomnę jak rozpaczali tej nocy, tej strasznej nocy ludzie, którzy nie posiadali wiary, a ci którzy ją posiadali poddawali się najsroższym doświadczeniom. Z tego niebezpieczeństwa uratował mnie Bóg.
Pan dopuścił na mnie inne jeszcze doświadczenia. Podana powyżej nie była jedyną metodą jaką posługiwali się gestapowcy w niszczeniu więźniów. Potrafili oni niszczyć więźniów jeszcze innym sposobem. Przy 15 do 16 stopniach poniżej zera wyprowadzali nas oni na mróz, potem kazali rozebrać się zupełnie i prowadzili około trzysta metrów do łaźni. W łaźni urządzono nam gorącą kąpiel. Po takiej kąpieli pędzono nas pod silnymi uderzeniami batów do naszych bloków. Po kilku godzinach dały się zauważyć zapalenia płuc, inne choroby i w wielu wypadkach śmierć. I z tych doświadczeń Pan bezpiecznie mnie wyprowadził. Naprawdę, Pan doświadcza tych wszystkich, którzy miłują Go ze wszystkiego serca i ze wszystkiej duszy, i z tego wszystkiego wyrywa ich
Po tych przeżyciach doznałem też wiele radości, ponieważ Pan dał mi przywilej głoszenia Ewangelii w tym strasznym „obozie śmierci”. W obozie tym, miałem przywilej „urodzić” jednego brata tj. brata Bolesława Sobala. Jest to obecnie miły brat, którego zapoznałem z Prawdą. Dzisiaj, zupełnie poświęcony, cieszy się wolnością, mieszka w Gdańsku i utrzymuję z nim korespondencję. Tak jak Apostoł Paweł miał możność „urodzić” Onezyma (Filem.10) w więzieniu, tak Pan dał i mnie ten przywilej. Zainteresowałem też wiele osób Prawdą, którym, jako sympatykom, dawałem wykłady. Miałem też możność przebywania wśród braci z PBI (Pastoralnej Biblijnej Instytucji) z którymi dyskutowałem na temat różnych Prawd paruzyjnych i epifanicznych. Niektórzy z nich przekonali się, że bracia zapoznani
kol. 2
z Prawdą Epifanii, trzymają się ściśle nauk paruzyjnych, i że bieżąca Prawda na czasie zgodna jest z naukami paruzyjnymi.
Prowadziłem też liczne dysputy z różnymi wykształconymi ludźmi, jak: nauczycielami, profesorami i duchownymi. Z tego powodu byłem bardzo znany w obozie, nawet nazywano mnie „biskupem”. Pomimo ostrych doświadczeń, gorliwość w przedstawianiu Prawdy nie ustawała. Tak jak mówi Jeremiasz w 20:7-9, że „Słowo Boże jest w sercu moim jako ogień pałający, zamkniony w kościach moich, którym usiłował zatrzymać, alem nie mógł” – tak było również ze mną. I tak jak mówi Apostoł Jan w 1Jana 4:18: „Niemaszci bojaźni w miłości, ale miłość doskonała precz wyrzuca bojaźń”. Przekonałem się, że kto całkowicie ufa Bogu i spolega na Nim całym swoim sercem, ten czuje się zawsze bezpieczny, choć niektóre chwile czasem mogą być bardzo niebezpieczne. Jeżeli jest czas na głoszenie Prawdy, Pan zawsze stwarza warunki, aby ją głosić.
Niosłem również wiele pomocy duchowej Żydom. Pocieszałem ich, że w niedługim czasie w Palestynie będzie utworzone Królestwo. I mimo, że idą do krematorium na zniszczenie, to jednak powstaną z grobów, a wzbudzi ich Mesjasz. Żydzi, w bojaźni przed śmiercią, ustawicznie zbierali się w małe grupki i odprawiali swoje modlitwy. Rozpacz pośród nich była okropna! Często rozmyślałem o proroctwie Jeremiasza 16:16-18, które w oczach moich się wypełniało.
W tych najcięższych próbach, w jakich się znajdowałem, wiara moja nie słabła, ale stawała się coraz silniejsza. Wiele pięknych przykładów, które podawał br. Russell i Posłannik Epifanii, były mi pomocą w znoszeniu tych doświadczeń, np., że każde „naczynie” musi doznać ostrego „ognia” zanim stanie się naczyniem. Dobrą rzeczą była dla mnie znajomość pozafigury „trzech młodzieńców w piecu ognistym”. Był to istotnie prawdziwy „piec ognisty”, z którego w typie i w antytypie wychodzą ci „trzej młodzieńcy” zwycięsko!
Z powodu zbliżającego się frontu rosyjskiego, 1 listopada 1944 roku