Teraźniejsza Prawda nr 408 – 1990 – str. 4

wyświadczył, z powodu wielkiej miłości jaką nas obdarował, gdy życie swoje położył za nas. Nie ma większej nad tę miłości, z wyjątkiem Ojcowskiej, gdy dał Syna swego. (2) Niebawem zauważamy w naszych sercach inne formy miłości — miłość bezinteresowną, miłość, która ma w Nim upodobanie, gdyż On właśnie jest uosobieniem (pod zwierzchnictwem Ojca) wszelkiego dobra. Kochamy Go, ponieważ jest godny miłości, jest prawdziwym przykładem dobra, przykładem charakteru Ojcowskiego. Rzeczywiście Jezus jest wzorem wszystkiego co jest wspaniałe, piękne, godne oceny i budzące zachwyt. Tego rodzaju miłości do Niego doznajemy wtedy, gdy dochodzimy do zrozumienia wyższych prawd.

      W tym czasie my jednak nie rezygnujemy z naszej obowiązkowej miłości, bo nie tylko Go kochamy za dobro, jakie nam wyświadczył, ale kochamy Go za to Kim jest. Ten stan następuje wtedy, gdy reagujemy na nauki jakie odebraliśmy w usprawiedliwieniu, szczególnie zaś w poświęceniu. W poświęceniu patrzymy na Niego jak na ideał godny naśladowania przykład na którym chcielibyśmy się wzorować, Tego którym się zachwycamy (jako następnym po Ojcu) ponad wszystkich innych. Im więcej otrzymujemy prawdy, tym bardziej rozwijamy miłość; im bardziej miłujemy, tym bardziej On nas napełnia prawdą; i kiedy reagujemy przestrzeganiem tych przykazań, otrzymujemy więcej miłości itd. Jest to zagadnienie dawania i brania przez cały czas. On coraz bardziej wciąga nas w zażyłą łączność duchową z Nim, w miarę jak my reagujemy.

      Jednym z dowodów posiadania Ducha jest to, że kochamy Jezusa. Nie przez głośne wyznania sprawiające, iż inni odbierają nasze słowa jak grzechot, ponieważ życie nasze nie jest w harmonii z naszymi słowami; istnieje powiedzenie: ,,Twoje czyny mówią tak głośno, że nie mogę usłyszeć żadnego twojego słowa!” Nie przez życzenia, które są dostatecznie dobre, które jednak, gdy tylko ograniczają się do życzeń stają się czymś w rodzaju magicznego zaklęcia a nie rzeczywistym działaniem — a takie dobre chęci nie doprowadzą nas do Królestwa. Musimy zrezygnować z naszej akcji życzeń. Żadna z tych rzeczy nie wskazuje na naszą miłość do Jezusa. Nie dowodzą o jej posiadaniu wielkie oświadczenia ani zdolności dyskutowania i zbijania błędów, ponieważ to wszystko może być dokonane przez światłe umysły nie mające Ducha Świętego.

      Tą rzeczą, która dowodzi o posiadaniu Ducha Świętego jest nasze posłuszeństwo. Wspaniały opis uczuć, jakie żywią ci, którzy kochają Jezusa, jest podany przez naszego Pana w następujących słowach: „Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten jest, który mię miłuje”. Bardzo trudno jest być posłusznym. Czasem jest ono sprzeczne z naszym naturalnym usposobieniem, czasem zaś może być spełnione tytko wielkim kosztem energii i strat. Wszystkie inne rzeczy są dobre, lecz Bracia i Siostry, one nic nie znaczą, jeśli w naszych sercach nie mamy miłości. „Choćbym mówił językami
kol. 2
ludzkimi i anielskimi, a miłości bym nie miał stałem się jako miedź brząkająca i cymbał brzmiący. I choćbym miał proroctwo, i wiedziałbym wszystkie tajemnice, i wszelką umiejętność, i choćbym miał wszystką wiarę, tak, żebym góry przenosił, a miłości bym nie miał, nicem nie jest. I choćbym wynałożył na żywność ubogich wszystką majętność moją, i choćbym wydał ciało moje, abym był spalony, a miłości bym nie miał, nic mi to nie pomoże” (1Kor. 13).

„BĘDZIE GO TEŻ MIŁOWAŁ OJCIEC MÓJ”

      Jest kilka szczególnych rzeczy danych tym, którzy miłują Jezusa. O pierwszej powiada nasz werset — „będzie go też miłował Ojciec mój”. Co to znaczy? Biblia mówi, że Bóg tak umiłował świat — nie tylko tych, którzy kochają Jezusa — że Syna swego jedynego dał. Czy do tej miłości odnosi się tu Jezus? Oczywiście nie, ponieważ wielu nie miłuje Jezusa i nie jest darzonych tą miłością, o której mówi nasz werset. Jaki to jest zatem rodzaj miłości? Czy nie jest to litość, która spowodowała, że Bóg dał Syna swego za świat. Nie, miłość z naszego wersetu jest miłością rozkoszującą się. Bóg kocha te serca, które są podobne do Jego i Jezusowego serca. On kocha je tym bardziej, im bardziej wzrastają w posłuszeństwie, i im więcej dają dowodów tej miłości, której świat nie zna, tym większe znajduje w nich upodobanie.

      Sześć miesięcy temu widzieliście mnie w stosunkowo dobrym zdrowiu a kilka dni potem zostałem porażony chorobą (wieńcową). Jednak to schorzenie dane mi było od Boga z miłości. Jest to największy ze wszystkich możliwych przywilejów, być użytym przez Króla królów, by stać wiernie w obronie prawdy, sprawiedliwości i świętości. Była to wielka miłość ze strony Boga, gdyż pokazała ona, iż Ojciec nie tylko przyjmuje moje poświęcenie, ale również daje mi tak wiele sposobności służby, że moje poświęcenie było prawie ukończone. Świat w ogóle nie zrozumie tych oświadczeń. Właściwie otrzymałem jeden list od pewnego brata, który napisał: „Bóg Ciebie odrzucił. Do pewnego czasu byłeś posłannikiem Epifanii, potem Cię Bóg odrzucił przez uniemożliwienie Ci spełniania tego urzędu”. Osoba ta od tego czasu otrzymała wiele Teraźniejszych Prawd; nie wiem co ona myśli teraz. Gdy ciało moje było złamane Bóg wzmocnił wewnętrznego człowieka, i tego człowieka On kocha. Przed tym doświadczeniem niewiele doznałem fizycznych cierpień, lecz teraz z pewnością mogę o wiele więcej okazać współczucia tym, którzy cierpią. Nawet nasz Pan Jezus musiał znieść liczne fizyczne cierpienia.

      Przypuśćmy, że Bóg zwróciłby mi zdrowie i siłę tak, iż mógłbym uniknąć nieprzyjemności ludzkiej natury — czy wszystko bym odzyskał? Nie. Człowiek światowy uzna to za głupstwo, ale ja wiem, że Bóg mnie kocha

poprzednia stronanastępna strona