Teraźniejsza Prawda nr 374 – 1987 – str. 36

lecz w zakresie wszystkich religijnych przedmiotów, pozbawione zgodności, mniej lub więcej pogmatwane, nieokreślone. Wydaje nam się, iż do naszej służby należy powinność pokazania w sposób naganny faktu, że niedostatecznie nauczali oni Słowa Pana a za często wpajali tradycję ludzką zwracając się z głoszeniem głównie do świata, natomiast stosunkowo mało do Kościoła, do tych, którzy „przeszli” będąc przyjęci do rodziny Bożej. Brak tego rozeznania w poglądzie na ofiarę naszego Pana jako naszego Baranka Wielkanocnego, zabitego za nas, odzwierciedla się w pomieszaniu pojęć dotyczącym właściwego czasu obchodzenia pamiątki śmierci naszego Pana. Przyglądając się chrześcijaństwu widzimy, iż protestanci obchodzący powszechnie pamiątkę nie czynią tego w rocznicę, lecz bez względu na nią, postępują jak gdyby nie znali związku łączącego typiczne „przejście” z antytypicznym, jakie Pan zalecił nam obchodzić. Dlatego niektórzy mają komunię co cztery miesiące, inni co trzy miesiące, jeszcze inni co miesiąc a nawet co tydzień. Wszyscy, z wyjątkiem ostatnich, traktują to jako sprawę dogodności oraz stosowności i nie praktykują tego szczególnego i właściwego rocznego obchodzenia. Nasi bracia z denominacji chrześcijańskiej, inaczej występują pod nazwą Uczniów, wytrwale stosują cotygodniowe obchodzenie, ponieważ czytają w księdze Dziejów Apostolskich o tygodniowych zebraniach ludu Pańskiego na pamiątkę Jego zmartwychwstania, podczas których praktykowali „łamanie chleba”. Nie dostrzegając tkwiącej w tym zasady zbyt pochopnie doszli do wniosku, iż wypełnieniem komunijnego obrzędu jest tylko właściwe łamanie chleba pomiędzy ludem Pańskim.

      Przeciwnie, widzimy, iż wczesny Kościół pamiętał, że nasz Pan po swoim zmartwychwstaniu dawał się poznać przy kilku okazjach w związku z łamaniem chleba, jak to miało miejsce w Emaus i ponownie w wielkiej sali (Dz.Ap. 1:13), gdzie odbyli szczęśliwe zebranie pierwszego dnia tygodnia jako odświeżające wspomnienie radości dnia zmartwychwstania Pańskiego, który dla nich miał tak ogromne znaczenie jak i dla nas wszystkich. Nigdzie nie znajdujemy jakiejkolwiek sugestii, aby praktykowanie tego znaczyło coś więcej od zwykłych uczt miłości, jakie często mamy na zakończenie generalnych konwencji. Nie ma żadnej wzmianki, aby wczesny Kościół tak postępując miał na myśli, iż obchodził „przejście”, Wielkanoc, pierwszego dnia tygodnia, ponieważ Chrystus, „Baranek nasz wielkanocny” był zabity i dlatego „przeszliśmy” dzięki miłosierdziu Boga przez wiarę w Jego krew pokropienia. Nie ma więc żadnego zapisu wskazującego, aby oni ten zwyczaj uważali jako Wieczerzę Pańską — nie ma nigdzie żadnej wzmianki o kielichu, który miał równorzędnie ważne znaczenie jak chleb w Wieczerzy Pańskiej.

      Łatwo jest wyśledzić początek tej beztroski dotyczącej rocznego obchodzenia Pamiątki śmierci naszego Pana. Wczesny Kościół obserwował tę uroczystość raz w roku i to rocznicowe
kol. 2
obchodzenie jest jeszcze zachowane w starych chrześcijańskich kościołach, Rzymskokatolickim, Grekokatolickim, Episkopalnym itd. Wszystkie te kościoły obchodzą Wielki Piątek jako pamiątkę śmierci Chrystusa, „Baranka naszego wielkanocnego”. Jednak cała ta sprawa utraciła dla nich swoje żywotne znaczenie. Ofiara mszy, wielki błąd wprowadzony gdzieś około szóstego stulecia, wchłonęła w siebie szczególne znaczenie, które nadal powinno stanowić jądro dorocznej Pamiątki śmierci naszego Pana i wielkiej ofiary przez nią upamiętnianej.

      Utrzymuje się, iż odprawiający nabożeństwo kapłan, wypowiadając cztery łacińskie słowa, dokonuje cudu na chlebie i winie, dzięki czemu ulegają one przemianie i stają się rzeczywiście ciałem i krwią Jezusa. Kapłan w tej czynności twierdzi, iż dokonuje nowej ofiary Chrystusa i jako kapłan ofiarowuje nowe przebłaganie za szczególne grzechy jednostki, której dotyczy msza i za którą jako grzesznika jest odprawiana. W taki sposób ludzkie serca są odprowadzane od jedynej pojednawczej ofiary za grzechy, dzięki której wszyscy wierzący „przeszli” raz i na zawsze, natomiast w przypadku mszy ich wzrok jest skoncentrowany na kapłanie i mszy, na gestach błogosławienia, na święconej wodzie itd., itd. Nic dziwnego, iż Pan w swym Słowie odnosi się do tego obrzędu jako cechującego „obrzydliwość spustoszenia” postawioną w Jego Kościele, Jego Świątyni (Dan. 11:31; Przyjdź Królestwo Twoje, rozdz. 3, 4). Protestanci przyjęli swoje najwcześniejsze koncepcje religijne od rzymskiego katolicyzmu, z którymi pierwotnie się utożsamiali, dlatego nic w tym dziwnego, iż przylgnęły do nich liczne błędy owego systemu, które zaślepiły oczy ich zrozumienia w odniesieniu do doniosłości wielu nauk duchowych Słowa Bożego. Jest to prawdą tak w zastosowaniu do przedmiotu rozważanego w tym artykule jak i do innych. Powinniśmy pragnąć uwolnienia naszych umysłów od błędów „ciemnych wieków”, abyśmy mogli jasno zrozumieć nauki naszego Pana i Apostołów, Mojżesza i proroków, naszych natchnionych nauczycieli.

GDY PRZYSZŁA GODZINA

      Zupełny opis Pisma Świętego, dotyczący „Przejścia” i Wieczerzy Pańskiej, ustanowionej w jego miejsce, aby Jego uczniowie mogli przez nią wspominać Go jako antytyp, wskazuje wielokrotnie na szczególny charakter czasu — ma być ona obchodzona wieczorem a nie rano, nie w południe ani po południu, co jest w powszechnym zwyczaju różnych wyznań chrześcijańskich. Nasz Pan i Jego uczniowie nie zasiedli do stołu paschalnego wcześniej aż dopiero wieczorem, na początku czternastego dnia miesiąca Nisan. Dlatego wszyscy uznający się za członków domu wiary powinni być staranni w naśladowaniu przewodnictwa Mistrza w tej sprawie jak również i w innych. W tym leży błogosławieństwo i znaczenie. Było to tej samej nocy, w której On obchodził tę uroczystość,

poprzednia stronanastępna strona