Teraźniejsza Prawda nr 366 – 1986 – str. 109
wśród braci. Był on pokorny i łagodny a szczególnie pojętny wobec Pana. Przyjął prawdy Pańskie do swego serca, umysłu i woli i strzegł ich jak skarbu. Następnie starał się. przy każdej możliwej okazji jak najlepiej owe wspaniałe prawdy przedstawiać braciom. One były treścią jego zainteresowań kiedy usługiwał, szczególnie w ostatnich kilku latach w Domu Biblijnym. Praca wydawnicza świadczy, że czynił, co mógł, by przedstawić braciom to czego w tym czasie potrzebowali jako pomocy ze stołu Pańskiego. I jak wiem prawdy jakie podał stały się wielkim błogosławieństwem dla nas wszystkich.
Wszystko to czynił w duchu miłości do braci. Kochał braci miłością najwyższą. Starał się on czynić dla nas wszystko jak najlepiej. Myślą o tym, że często ogłaszał z podium: „a teraz, gdyby ktokolwiek z braterstwa chciał ze mną porozmawiać, chętnie spotkałbym się z taką osobą po nabożeństwie”, zawsze był gotów nieść pomoc. Wszyscy mamy jakieś problemy (jestem pewien, że on miał też swoje); on nam wszystkim pomagał różnymi sposobami. Często rozmawiałem też z nim o różnych sprawach i myślę, że wielu z was to czyniło. Dawał on dobre rady, zawsze w zgodzie z Pańskim Duchem Świętym.
A teraz mógłby ktoś powiedzieć: dobrze, ale on też miał wady. Tak, miał je. My wszyscy mamy wady. Pamiętam jak kiedyś w mojej obecności br. Johnson powiedział: „Bracie, ja wiem, iż moje ciało będzie przyczyną potykania się wielu braci – zdaje mi się, że on powiedział „niektórych” braci. Wiemy, że br. Johnson kierował działalnością wobec grup lewickich i bez wątpienia niektórzy z lewitów potykali się, bo jego ciało niekiedy mogło ich irytować. To samo było z br. Gohlke. On zdawał sobie z tego sprawę, że miał swe ludzkie słabości i wady, ale jakże się cieszymy, że Pan ma dla nas tyle miłosierdzia, ile okazujemy go drugim, że Pan patrzy na serce a nie na wygląd zewnętrzny i że Pan będzie nas błogosławił, gdy pamiętać będziemy o nim za jego serce dobre i pełne miłości oraz oddania dla nas, Pana i Prawdy. Wysławiajmy Pana i nie zapominajmy o br. Auguście z uwagi na te wspaniałe rzeczy!
Rozmawiałem z nim tuż przed ostatnią moją podróżą na Florydę. Spędziliśmy czas na przyjemnej konwersacji. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że już mnie nie zobaczy, ja się też tego nie spodziewałem. Ale czy wiecie, co przede wszystkim miał na uwadze? Kogo miałem odwiedzić? Pytał się o dwie siostry z zachodniego wybrzeża Florydy. Żyjące raczej w izolacji. Interesował się czy mógłbym je odwiedzić. Myślał o tym, aby służyć nam wszystkim najlepiej jak mógł.
Nawet w bólu i cierpieniu w ostatnich kilku dniach, tuż przed śmiercią, służył z miłości, ze swego serca. Nie była to miłość samolubna, lecz miłość bezinteresowna – najwyższa forma miłości. W ten sposób traktował nas wszystkich. I cały rodzaj ludzki. Ktoś z nas mógłby w związku z tym powiedzieć:
kol. 2
tak, ale on był bardziej utalentowany niż ja, bardziej błogosławiony przez Pana i mógł być użyty w większym zakresie – wszystko to jest prawdą. Wspomnijmy jednak przypowieść o talentach – jeden talent, pięć talentów, dwa talenty itd. Nie ważne jest ile talentów posiadamy, ważne jest to, jak wykorzystujemy te, które posiadamy! Często o tym myślę. Jeśli chodzi o mnie zastanawiam się jak korzystam z tego, co posiadam? a co czynił Brat Gohlke z tym, co posiadał? Prawdopodobnie miał on więcej niż większość z nas, być może więcej niż ktokolwiek z nas. Ale on wiernie dysponował tym, co posiadał i był dla otoczenia wielkim błogosławieństwem. Niech będzie chwała Bogu, Prawdzie i braciom.
A zatem razem z br. Ekrothem mogę powiedzieć, że on z pewnością radował się w tym wszystkim i w ogóle nie narzekał. Cieszył się z tych wspaniałych przywilejów będąc sługą Pańskim i kierując nami przy końcu wieku, w tym przejściowym okresie: Młodocianymi Godnymi, Poświęconymi Obozownikami Epifanii, quasi-wybranymi. Spełniał wobec nas wielką posługą i był wierny aż do końca swego biegu. Myślę o tym, co Pismo Święte mówi: „… ale kto wytrwa do końca, ten będzie zbawion”.
Radujemy się zatem z jego zbawienia jako jednego z Młodocianych Godnych i spoglądamy w przyszłość dostrzegając go w czasach wspaniałej restytucji jako jednego z książąt na ziemi, zgodnie z wolą Bożą odnosząca się do niego i do nas wszystkich. Oczekujemy tego wspaniałego czasu.
BRAT ELMER HERZIG (Z MASSACHUSETTS)
Drodzy Braterstwo; moje własne doświadczenie z br. Augustem trwa od wielu lat, od 1937 roku. A to także wskazuje na mój wiek, nieprawda! Znałem go od dawna jako zdolnego badacza Słowa Bożego. Znałem go też z punktu widzenia okazywanej przez niego życzliwości.
Wiecie o tym, że my w Nowej Anglii jesteśmy w pewnym stopniu powściągliwi w mowie i wolimy zaszyć się gdzieś w kąt a każdy kto chciałby z nami porozmawiać musiałby w jakiś sposób wyciągać z nas słowa. On tak nie postępował, przyszedł do nas i był przyjazny. Nawet wobec nas, małomównych mieszkańców Nowej Anglii. W miarę jak upływały lata dostrzegałem pracę jaką wykonywał w Domu Biblijnym, szczególnie w okresie wcześniejszym, i wiedziałem, że to jest ciężka praca, wymagająca wierności, by jej sprostać. Widziałem skuteczność jego postępowania.
Pamiętam pewne wydarzenie jakie miało miejsce w tamtych latach. Może niektórzy z was też pamiętają, jak to staraliśmy się. wprowadzić program wyświetlania filmów biblijnych. Poproszono nas, z Nowej Anglii,