Teraźniejsza Prawda nr 366 – 1986 – str. 103
WSPOMNIENIA O BRACIE AUGUŚCIE GOHLKEM
[Jego brat, br. Daniel Gohlke, nagrał wspomnienia na kasecie magnetofonowej, co zostało skopiowane i wydane].
Nasz ojciec, August Gohlke sen., przybył do Stanów Zjednoczonych w 1903 roku, w wieku siedemnastu lat. Mówił on po niemiecku. Przypłynął na statku GrosserKurfurst i w 1914 roku przyjął obywatelstwo amerykańskie. Ojciec urodził się w 1886 a umarł w 1927 roku. Nasza matka urodziła się w 1893 a zmarła w 1954 roku. Ojciec pochodził z Rosji, ale mówił po niemiecku, matka zaś pochodziła z Czechosłowacji i też mówiła po niemiecku, znała jednak kilka innych języków z tamtych okolic. Rodzice zawarli związek małżeński w 1913 roku w Filadelfii, w kościele reformowanym. Urodziło się czworo dzieci: Elsie, najstarsza, urodziła się w 1910 roku z pierwszej żony ojca Alviny, która zmarła w 1912 roku. Kolejno urodzili się Edith w 1914 roku, August jun. [nazywany Gus] 15 lutego 1916 roku i Daniel w 1919 roku.
A teraz o tym, co wiązało się z naszym życiem rodzinnym: Nasza rodzina w 1922 roku przeprowadziła się na wieś, na fermę, w pobliże miasteczka Argus, Pensylvania, około trzydziestu pięciu mil na północ od Filadelfii, Pa. W tym domu nasze życie było zupełnie normalne. Chodziliśmy do szkoły mieszczącej się w następnym domu obok naszego, w kilka minut byliśmy na miejscu, po usłyszeniu dzwonka szkolnego wybiegaliśmy z domu i za minutę lub dwie byliśmy w szkole. Gus był inteligentny, uczył się dobrze – był nawet w stanie przeskoczyć dwie klasy w szkole podstawowej. Dzięki temu dwa lata wcześniej rozpoczął naukę w szkole średniej. Krótko po tym zmarł nasz ojciec i chociaż byliśmy jeszcze bardzo młodzi musieliśmy pracować na utrzymanie naszej rodziny. Tak więc Gus tak szybko jak to było możliwe postarał się o papiery zezwalające mu na pracę, by pomóc rodzinie.
Nasze życie rodzinne począwszy od 1922 roku (tak jak je pamiętam), aż do 1941 roku, spędziliśmy na wsi. Każdy z nas, gdy dorósł musiał w tym czasie pracować, jak już o tym wspomniałem – zdaje mi się, że Gus otrzymał papiery zezwalające mu na pracę przed ukończeniem szesnastu lat a ja, gdy skończyłem szesnaście. Prócz regularnej pracy zawodowej, Gus szczególnie opiekował się ogrodem!. To było jego zadaniem tak długo jak .pamiętam. Praca ta bardzo nam pomagała w uzupełnieniu braków na naszym stole w potrzebne produkty w lecie – niektóre z nich były konserwowane i przechowywane na zimę. Pamiętam też, że przez kilka lat pracował on przy produkcji wyrobów trykotarskich; nylonowych trykotaży, gdy zaczęła się ich produkcja i był na nie popyt. Było to w przybliżeniu od 1934 do 1942 roku dla mnie Gus wystarał się o podobne zajęcie
kol. 2
i pracowałem od 1935 do października 1941 roku.
Od około 1942 roku zajął się pracą na fermie, na której pozostał, aż do przeniesienia się do Domu Biblijnego. Do Filadelfii woził swoim klientom produkty pochodzące z jego fermy i skądinąd.
A teraz o naszym domu, który był domem Prawdy. Zawsze mieliśmy pod ręką sześć tomów Wykładów Pisma Świętego i Strażnice. Przed posiłkami stale były odmawiane modlitwy a Mannę odczytywaliśmy – nie zawsze, ale regularnie. Szczególnie pamiętam moją siostrę Elsie, która w niedzielne ranki wszystkich nas gromadziła w jednej z sypialń na górze na rodzinnym nabożeństwie, w celu wspólnego odczytania artykułu ze Strażnicy dla naszej pomocy i rozwoju. Pamiętam też o czci jaką w naszym domu darzono Boga, a w tym osobliwie przewodził Gus, szczególnie po zamążpójściu Elsie, która wyprowadziła się od nas. Gdy tylko Gus mógł już prowadzić samochód w szesnastym roku życia, kupiliśmy samochód i wtedy mogliśmy jeździć na zebrania do Dovlestown i od czasu do czasu na konwencje do Filadelfii. Kupiliśmy Chevrolet sedan, model 1927, nie był on drogi, był to stary samochód, ale pozwolił nam wyruszyć do różnych miejscowości. Przedtem nie mieliśmy możliwości podróżowania, chyba że samochodem sąsiada lub taksówką albo, jeśli dotarliśmy do Sellersville, tramwajem dojeżdżaliśmy do Filadelfii. Niejednokrotnie więc musieliśmy sześć mil iść pieszo do Sellersville albo w jakiś sposób dostać się tam dzięki uprzejmości sąsiada lub wynajęciu taksówki i zapewnieniu sobie powrotnego środka lokomocji. Matka nasza nie prowadziła samochodu, nigdy tego nie potrafiła. W późniejszych jednak latach kupiliśmy Chevrolet, rocznik 1936, i wówczas już regularnie mogliśmy uczestniczyć w zebraniach w Doylestown i Filadelfii. Nawet, jeśli się nie mylę, w 1939 roku byliśmy na konwencji w Springfield, Massachusetts. Przedtem wszelką pomoc i możliwość rozwoju w Prawdzie otrzymywaliśmy w domu. Największą pomocą był Gus, ale Matka jaką mieliśmy była najukochańsza, najlepsza i najwspaniałomyślniejsza ze wszystkich matek. Niech Bóg błogosławi jej pamięć! Ona kochała prawdę i sprawiedliwość.
Życie było pracowite i szybko upływało w latach po śmierci Ojca w 1927 roku. Zmarł on na dur brzuszny. Każdy z nas miał swoje zadanie do wykonania na małej fermie, aby ją należycie eksploatować. Matka zawsze musiała pracować w fabryce a Gus i ja również, kiedy tylko uzyskaliśmy odpowiednie dokumenty. Życie na fermie wówczas dla wszystkich nas znaczyło ciężką pracę po lekcjach. Wieczory bywały długie przy lampach naftowych,