Teraźniejsza Prawda nr 343 – 1984 – str. 125
w Evanston, stan Illinois (USA), w 1954 roku objawiła beznadziejne, nieudolne zabiegi wielu głównych przywódców religijnych chrześcijaństwa oraz fakt zastąpienia przez nich głoszenia prawdziwego poselstwa Ewangelii, do czego Kościół był upoważniony, podnoszeniem poziomu moralnego społeczeństwa. Na przykład, na pierwszej wieczornej sesji Rady, dr Robert Calhoun, profesor teologii z Yale Divinity School, twierdził, że nadzieja chrześcijan była w wielkiej mierze związana z ,,życiem tutaj i teraz” i że teologia „miała mniejszy związek ze strukturą Biblii i tradycyjnymi doktrynami, a większy z zadaniem ukrócenia niesprawiedliwości na … społecznej i politycznej scenie”. Podnoszenie poziomu moralnego społeczeństwa jest dobrą pracą i nie chcielibyśmy powiedzieć czegokolwiek przeciw niej, jako takiej. Praca dla ubogich, kampanie antyalkoholowe i antynarkotykowe, reformy polityczne, zabezpieczenia dla starców, sierot i bezdomnych, opieka społeczna, bezpłatne szpitale dla potrzebujących opieki i wszystkie inne uczynki miłosierne pobudzane przez ludzką miłość i troskę o swoich bliźnich są godne zalecenia z różnych punktów widzenia jako pożyteczna działalność. Nie są one jednak szczególnie właściwymi zajęciami ustanowionymi i wykonywanymi przez Jezusa i Apostołów lub nakazane Kościołowi jako jego misja dana przez Boga.
Chociaż Jezus w Swoim pierwszym przyjściu czynił cuda – uzdrawiał chorych, wskrzeszał umarłych itd. – to dokonywał ich jedynie w nielicznych wypadkach w celu zilustrowania wielkich błogosławieństw, które będzie zsyłał całej ludzkości, gdy ustanowi Swe Tysiącletnie Królestwo, aby błogosławić i podźwignąć wszystkie narody ziemi (1Moj. 12:3; 28:14). Misją w Jego pierwszym przyjściu nie było podnoszenie poziomu moralnego społeczeństwa, lecz „kazanie Ewangelii Królestwa”, jak się wyraził: „Jam się na to narodził, i na tom przyszedł na świat, abym świadectwo wydał prawdzie” (Jan 18:37). W głównym zaleceniu dla Kościoła podczas wieku Ewangelii przykazał Swoim naśladowcom „nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je przestrzegać wszystkiego com wam przykazał” (Mat. 28:19, 20). Zauważamy, że nie dał im polecenia, by wznosili budowle kościelne lub zatrudniali ubogich, wznosili szpitale oraz domy dla starców, sierot i bezdomnych, zajmowali się polityką, zakładali medyczne ośrodki misjonarskie, towarzystwa prowadzące zespołowe szycie w celach dobroczynnych itd. i angażowali się w działalności antyalkoholowej, antywiwisekcyjnej w pracy oraz reformach moralnych.
W żaden sposób nie powinno to być dla nikogo podstawą do przypuszczeń, że nie zgadzamy się z tym, iż poświęceni chrześcijanie powinni usiłować czynić dobrze wszystkim ludziom – fizycznie, duchowo i moralnie – gdy tylko się nadarzy sposobność (Gal. 6:10). Niemniej jednak, pragniemy podkreślić, że to nie powinno zaprzątać naszej uwagi bez reszty, powinno raczej stanowić margines naszej
kol. 2
prawdziwej misji. Ważniejsza, prawdziwa misja Kościoła jest wskazana przez Apostoła Pawła w 1Kor. 1:23, 24; 2:2: „Ale my każemy Chrystusa ukrzyżowanego … Chrystusa, który jest mocą Bożą i mądrością Bożą. Albowiem nie osądziłem za rzecz potrzebną, co inszego umieć między wami, tylko Jezusa Chrystusa, i to onego ukrzyżowanego”. I Jezus wykazuje, że wypełnienie Boskiego Planu podczas wieku Ewangelii jest szczególnie związane nie z podnoszeniem poziomu moralnego społeczeństwa, chociaż to może być pożyteczna praca, lecz z opowiadaniem nadchodzącego Królestwa: „I będzie kazana ta Ewangelia królestwa po wszystkim świecie, na świadectwo wszystkim narodom. A tedyć przyjdzie koniec” (Mat. 24:14). Gdyby chrześcijanie strzegli swego prawdziwego urzędu, jako „posłowie Chrystusa” (2Kor. 5:20; przekład A. V.), osiągnęliby o wiele większe i lepsze wyniki. Wraz z Apostołami, we wspólnym jedynym celu, każdy wierny i poświęcony człowiek może powiedzieć „Ale ja, nie daj Boże, abym się miał chlubić, tylko w krzyżu Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez którego mi jest świat ukrzyżowany, a ja światu” (Gal. 6:14).
SŁOWU BOŻEMU SZCZĘŚCI SIĘ W JEGO MISJI
Bóg zapewnia nas, że tak jak deszcz i śnieg czynią ziemię wydajniejszą, tak Jego Słowo nie wróci się do Niego próżne, ale spełni Jego zamiary (Izaj. 55:10, 11). Gdy Bóg stopniowo dawał Swoje Słowo przez proroków, Jego wierni słudzy mogli wtedy prawdziwie powiedzieć:
„Słowo twe jest pochodnią nogom moim, a światłością ścieżce mojej” (Psalm 119:105). Tak więc od czasu Abla do Jana Chrzciciela (Łuk. 16:16) ci Starożytni Godni, „których nie był świat godzien”, „Według wiary umarli ci wszyscy, nie wziąwszy obietnic”, „Przeto, że Bóg o nas coś lepszego przejrzał, aby oni bez nas nie stali się doskonałymi” (Żyd. 11:13, 38-40). Następnie, podczas wieku Ewangelii, Bóg „…wejrzał na pogany, aby z nich wziął lud imieniowi Swemu” (Dz. 15:14). Niektórzy błędnie myśleli, że Bóg usiłował nawrócić świat i dlatego są skłonni sądzić, iż doznał porażki w Swoim przedsięwzięciu, że Jego Słowu nie szczęści się w tym, na co je posyła.
Słowo Boże osiągnęło naczelny cel swej misji podczas wieku Ewangelii, którym było wybranie ludu imieniowi Jego, Oblubienicy Chrystusa, Małżonki Baranka (Obj. 19:7; 21:2, 9, 10; 22:17). Owocem tej misji jest także „lud wielki”, o którym jest powiedziane, że „…umyli szaty swoje i wybielili je we krwi Barankowej. Dlatego są przed stolicą Bożą, i służą mu we dnie i w nocy w kościele jego, a ten który siedzi na stolicy, jako namiotem zasłoni ich [wg lepszego przekładu: zamieszka pośród nich] …i otrze Bóg wszelką łzę z oczów ich” (Obj. 7:9, 14-17). Ci są „pannami …towarzyszkami jej… Przywiodą je z weselem i z radością, a wnijdą na pałac królewski” (Psalm 45:15, 16). Obecnie, w końcu wieku Ewangelii,