Teraźniejsza Prawda nr 343 – 1984 – str. 119
Po szóste, literalna interpretacja przypowieści o Łazarzu i bogaczu uczy złego sposobu potępiania; bowiem niczego złego nie mówi się w przypowieści o bogaczu. Posiadanie bogactwa nie jest grzechem. Sam Bóg jest bardzo bogaty. Nie ma niczego złego w spożywaniu wystawnych posiłków, gdy na to pozwala zdrowie. Nie ma niczego złego w noszeniu pięknych purpurowych i lnianych szat ani w karmieniu resztkami potraw żebraka, co przypuszczalnie czynił bogacz, w przeciwnym bowiem razie żebrak poszedłby gdzie indziej. Jeśli takie rzeczy prowadzą kogoś na wieczne męki, to wszyscy tam podążamy. Lepiej zrobilibyśmy pozbywając się szkarłatnej i lnianej odzieży i nigdy nie jadając solidnych posiłków. Bez wątpienia dosłowność jest niewłaściwą metodą interpretacji.
Po siódme, literalna interpretacja uczy o złym sposobie zbawienia. Niczego dobrego przypowieść nie mówi o Łazarzu. Głód nie jest cnotą. Nie ma żadnego dobra w samym fakcie leżenia żebraka u wrót bogacza i pragnieniu otrzymania posiłku w postaci okruchów spadających z jego stołu. Nie ma też niczego dobrego w fakcie posiadania wrzodów lub zezwoleniu, by psy lizały czyjeś wrzody. Jeśli taka jest droga do zbawienia, to powinniśmy stać się żebrakami, usiąść u wrót domu jakiegoś bogacza, być głodnymi, pragnąć by nam dano okruchy, które spadają z jego stołu i pozwolić psom lizać nasze wrzody. Dlatego literalna interpretacja uczy złej metody zbawienia.
Naszym ósmym argumentem przeciwnym literalnej interpretacji jest to, iż uczy ona absurdów i rzeczy niewykonalnych. Jeśli przyjmiemy, że łono Abrahama jest literalne, to ilu pomieści ono żebraków? Albo weźmy pod uwagę Łazarza maczającego palec w wodzie. Czy byłoby możliwe by woda pozostała na koniuszku jego palca, gdyby został wprowadzony do tego żaru? Bogacz potrzebowałby więcej wody, niżeli tylko kropelkę do ochłodzenia swego języka, gdyby miał doznać ulgi w znoszeniu tortur literalnego ognia. Lepiej gdyby domagał się oceanu wody do zagaszenia owego piekielnego żaru. Jednak woda zamieniłaby się w parę zanim mogłaby go w ogóle dosięgnąć w nieugaszonym literalnym piekielnym ogniu, co powszechnie przedstawiają entuzjaści płonącego piekła. Inną niemożliwością i absurdalnością jaką możnaby rozważyć jest sprawa ,,utwierdzenia” wielkiej przepaści. Jeśli ją interpretować jako literalną otchłań to niemożliwe i absurdalne jest przypuszczenie, „…aby ci [w szczęśliwości], którzy chcą stąd [ze stanu szczęśliwości] przejść do was, nie mogli”. Kto, w imię zdrowego rozsądku, chciałby przejść z miejsca szczęśliwości do miejsca wiecznych mąk?!!! Ponadto, jak mogłaby literalna otchłań być przeszkodą nie do przebycia dla duchowych istot, zwłaszcza dla potężnych aniołów? Jakże niedorzeczną jest literalna interpretacja!
Literalna interpretacja przypowieści jest poza tym sprzeczna z poglądem swych rzeczników na temat duszy. Stanowi to nasz dziewiąty argument jej przeciwny. Obrońcy doktryny
kol. 2
o wiecznych mękach w piekle (hadesie, szeolu) twierdzą, iż dusza nie składa się z części. Obstają, że jest niewidzialna, mikroskopijna, nieskończenie mała i niepodzielna, że nie ma żadnego wnętrza ani zewnętrza i że miliard ich można pomieścić w łupinie orzecha. Nawet ważyli ciało ludzkie przed śmiercią i po śmierci, oświadczając, że dusza, która opuściła zmarłego nic nie waży. To wszystko jednak sprzeciwia się ich zapatrywaniu na tę przypowieść, ponieważ według nich bogacz składał się z części, które były torturowane a żebrak posiadał części, które spoczywały na łonie Abrahama. Stąd więc widzimy, że broniona przez nich literalna interpretacja tej przypowieści jest sprzeczna z ich własnym poglądem na duszę.
Co więcej, dziesiątym zarzutem przeciwko dosłownej interpretacji przypowieści o Łazarzu i bogaczu jest cel Boskiego Planu. Ów cel jest celem potrójnym: uwielbienie Boga, uwielbienie Chrystusa i przyniesienie błogosławieństwa dzieciom ludzkim w harmonii z Boskimi zarządzeniami. Gdyby jednak Bóg zaczął torturować ludzi z chwilą ich śmierci przyniosłoby Mu to niesławę, a nie chwałę. Pogwałciłoby każdy z Jego czterech przymiotów: mądrość, sprawiedliwość, miłość i moc, co stwierdziliśmy już przy rozpatrywaniu naszego pierwszego argumentu. Podobnie przyniosłoby to niesławę Chrystusowi jako Boskiemu Przedstawicielowi realizującemu wszystkie Boskie zarządzenia. Stanęłoby to na przeszkodzie w wykonaniu Planu Bożego, zwłaszcza w zakresie błogosławienia dzieci ludzkich, po pierwsze, Kościoła, po drugie, Wielkiej Kompanii, następnie Starożytnych i Młodocianych Godnych jako pozostałych klas wybranych, a potem we właściwym czasie niewybranych, bowiem w nasieniu Abrahama „błogosławione będą …wszystkie narody ziemi” (1Mojż. 22:18).
Przytaczamy jedenasty zarzut przeciwko literalnej interpretacji. Literalna interpretacja przypowieści czyni Abrahama fałszerzem, bo jak pamiętamy, w przypowieści Abraham powiedział bogaczowi, iż pięciu jego braci ma Mojżesza i proroków a skoro nie chcą ich słuchać, żaden z nich nie da się przekonać, chociażby nawet ktoś powstał od umarłych. Biblia podaje, że wiele z ludzi uprzednio nie wierzących kazaniom Jezusa i Apostołów uwierzyło wtedy, gdy dowiedziało się, że Piotr Dorkę przywrócił do życia (Dz. 9:42). Podobnie niektórzy uwierzyli, gdy Jezus wzbudził z martwych Łazarza (Jan 11:45). Gdyby więc owo oświadczenie potraktować dosłownie, to Abraham oszukiwałby w obu tych przypadkach. Byłby zatem kłamcą. Dlatego odrzućmy literalną interpretację, która w fałszywym świetle przedstawia Boski Plan.
Naszym dwunastym zarzutem przeciwko literalnej interpretacji przypowieści o bogaczu i Łazarzu jest to, iż taka interpretacja jest niezgodna z kontekstem (Łuk. 16:14—18). Nauczeni w piśmie i faryzeusze stanowili nauczycieli religijnych w czasie trwania dyspensacji Mojżeszowej za dni Chrystusa, Dlatego