Teraźniejsza Prawda nr 288-289 – 1976 – str. 96

Lecz pałająca miłość wielu dała im większy przystęp do mnóstwa, niż tym z ich braci, którzy byli kalwinistycznego poglądu. Król Grzegorz III, który bardzo oceniał Wesleya wyraził się do jego siostrzeńca, Karola Wesleya młodszego, że Jan i Karol Wesley, Whitefieid i Fletcher uczynili więcej dobrego dla religii w Anglii, niż cały kler ustanowionego (państwowego) Kościoła razem. To było dosyć silnym świadectwem od „głowy” Kościoła w Anglii dla ruchu, który przez większość z jego kleru był wzgardzony i któremu życzono klątwy.

      (37) Gdyby Wesley żył cztery miesiące dłużej to dożyłby do 88 lat. Bardzo mało osób wykonało kiedykolwiek więcej niż on. Jego zdrowie pozostało dobre prawie do samego końca, tylko w ostatnich kilku latach życia słabły mu oczy. Z powodu złego usposobienia jego żony, jego małżeństwo było bardzo nieszczęśliwe. On mówił, że jego doświadczenia małżeńskie umożliwiają mu współczuwanie z Ijobem i Sokratesem! Zdaje się być prawie nie do uwierzenia, a jednak to jest prawdą, że pewnego razu — on nie sprzeciwiał się temu — jego żona włóczyła nim w domu po podłodze za włosy, aż wyrwała mu kędzior, a gdy Karol Wesley wchodząc do domu zauważył co się dzieje, to ona zaprzestała swego bezwstydnego czynu. Ona wzięła niektóre z jego listów i sfałszowała je okropnie przez dopisywanie do nich jej własnych wymysłów ku jego ujmie i sprzedała je gazecie, która opublikowała te sfałszowane listy, jako jego. Po kilku latach ona opuściła go, lecz jej dzieci z jej poprzedniego małżeństwa, wzięły jego stronę przeciw swej własnej matce, obwiniając ją jako sekutnicę. Wesley nie opłakiwał jej śmierci, o której się dowiedział dopiero po jej pogrzebie, gdyż ta wiadomość go wcale nie wzruszyła, ale obojętny zabrał się dalej do swej pracy. Przed ich ślubem ona przyrzekła mu, że nie będzie stawiała żadnych przeszkód w jego podróżniczej pracy, ale gdy jej się naprzykrzyło towarzyszyć mu w niej i gdy przez długie starania nie udało się jej
kol. 2
namówić go, aby zaniechał tę pracę, to stała się ona jego najwięcej przeciwnym nieprzyjacielem jakiego tylko można sobie wyobrazić. Jego doświadczenia pod tym względem były bardzo podobne do doświadczeń naszego Pastora.

      (38) O ile był on nienawidzony przez sekutnicę, którą wziął sobie za żonę, to tym szczodrzej bracia go miłowali. Gdy jego podeszły wiek się przybliżał, to on rzeczywiście był zacną osobą. Jego nieoziębła wesołość, niewyczerpana grzeczność, służba z samozaparcia się i świętobliwe życie, dały mu najszlachetniejsze, odznaczające się i uczynne oblicze, a szczególnie oko nie dające się zapomnieć. Pewnego razu, w 87 roku życia, gdy on był tak słaby, że nie mógł stać, to jeszcze nalegał, aby mu pozwolono dać kazanie, co też uczynił przy pomocy swych dwóch okręgowych odjezdnych, trzymających go, jeden za jedno ramię a drugi za drugie, a tym sposobem ten odważny wojownik Boży wygłosił swoje kazanie. Skutek był najbardziej wzruszający i budujący dla słuchaczy. Dzieci miłowały go i obstępowały go po pieszczoty, uśmiechy, zachęty i błogosławieństwa. On głosił kazania prawie do ostatnich tygodni przed swoją śmiercią. Jego ostatnie kazanie zostało wygłoszone 23 lutego. Następnego dnia napisał swój ostatni list do Wilberforce’a, tego wielkiego orędownika przeciw niewolnictwu, zachęcając go w jego pracy, którą Wesley jako jeden z pierwszych rozpoczął. Scena jego śmiertelnego łoża jest jedną z najprzedziwniejszych w historii. Całą noc ten umierający człowiek przewodniczył w nieformalnym zebraniu modlitwy, śpiewu i oświadczeń, w którym uczestniczyło jedenastu oddanych, którzy czuwali przy nim aż do końca. To zebranie możliwie nigdy nie miało, ani nigdy nie będzie miało sobie równego. Ono zakończyło się jego ostatnim oddechem. On bardzo często powtarzał słowa: „Najlepsze jest to, że Bóg jest z nami”. Kilkakrotnie przewodniczył im w krótkiej modlitwie i połączył się z nimi w ich modlitwach.

      (cdn)

poprzednia stronanastępna strona