Teraźniejsza Prawda nr 279-280 – 1975 – str. 21
wrażliwsze są uczucia, a im większa zdolność do radości tym większe są zdolności do smutku. Nasz Pan będąc zupełnie doskonałym z pewnością był bez porównania bardziej wrażliwy na wpływy bólu aniżeli my.
On wiedział, że miał życie doskonałe, do którego nie stracił prawa i zdawał sobie sprawę, że mógł z niego korzystać. Inni z rodzaju ludzkiego posiadają jedynie utraconą lub potępioną egzystencję i zdają sobie sprawę, że muszą tylko chwilowo w niej uczestniczyć. W przypadku naszego Pana, który w kładzeniu Swego życia różni się od Swoich naśladowców kładących swoje życie, była zupełnie inna sprawa. Jeśli dla określenia doskonałego życia przyjmiemy 100% to nasz Pan miał 100% do złożenia, podczas gdy my w więcej niż w 99% jesteśmy umarłymi z powodu upadków, grzechów i potępienia, mogliśmy więc oddać najwyżej jedną setną część. Zimna, stoicka obojętność na utratę życia, oparta na świadomości, że ono mogłoby trwać tylko nieco dłużej, w najlepszym razie, różni się bardzo od jasnej znajomości doświadczenia naszego Pana, jakie posiadał u Ojca „pierwej niżeli świat był” i świadomości, że to życie, które miał położyć nie było utracone przez grzech, lecz było Jego własną dobrowolną ofiarą.
Nie może być wątpliwości, że unicestwienie życia było ważnym czynnikiem w smutku naszego Pana „Który za dni ciała swego modlitwy i uniżone prośby do tego, który go mógł zachować od śmierci, z wołaniem wielkim i ze łzami ofiarował, i wysłuchany jest [w Biblii ang. (z powodu) „…że się obawiał” — unicestwienia] dla uczciwości”. Ta myśl rodzi inną a mianowicie: Czy wykonał wolę Ojca doskonale? Czy mógłby żądać i otrzymać przyrzeczoną Mu nagrodę — zmartwychwstanie z śmierci? Gdy On w jakimś szczególe nie osiągnął zupełnej doskonałości Jego śmierć oznaczałaby unicestwienie a chociaż wszyscy ludzie odczuwają obawę przed unicestwieniem, to jednak nikt nie może odczuwać głębi i siły jego znaczenia tak, jak mógł Ten, który nie tylko miał doskonałe życie ale pamiętał o Swej uprzedniej chwale u Swego Ojca przed stworzeniem świata. Dla Niego sama myśl o unicestwieniu powodowała udrękę, przerażenie duszy. Zdaje się iż ta myśl wcześniej nie nawiedziła Pana z taką samą mocą. To było więc tym co spadło na Niego teraz tak ciężko jak niezmierny smutek aż do śmierci. On widział Siebie jako złoczyńcę cierpiącego zgodnie z prawem, a tym samym nasuwało Mu się pytanie czy całkowicie był bez winy i czy Niebieski Sędzia uwolnił Go zupełnie,
kol. 2
którego tak wielu było skłonnych potępić?
Po modlitwie udał się On do Swoich trzech uczniów, lecz zastał ich śpiących. Delikatnie zgromił ich pytając: „Tak żeście nie mogli przez jedną godziną czuć ze mną? Czujcież a módlcie się, abyście nie weszli w pokuszenie”. Po czym nasz Pan odszedł i modlił się tymi samymi słowami. I po raz trzeci modlił się podobnie. Sprawa ważyła się w Jego sercu. Czy może na niej teraz polegać, po usiłowaniach pełnienia woli Ojca, czy ukończywszy Swój bieg, wykonał to w sposób nadający się do przyjęcia? Czy może mieć zupełne zapewnienie wiary, że Bóg wybawi Go ze śmierci w zmartwychwstaniu?
Jego modlitwy i prośby do Ojca z wołaniem wielkim i łzami nie były próżne, bo: „wysłuchany jest dla uczciwości” (w ang. Biblii: …dla bojaźni). Mimo, że Jego słów nie było wiele (gdyż żadne słowa nie mogłyby wyrazić wzruszenia Jego duszy), Jego strapiony duch przez cały czas przyczyniał się za Nim wzdychaniem niewymownym (Rzym. 8:26). W odpowiedzi na Jego prośbę był wysłany do Niego niebieski posłaniec, aby Go pocieszyć, służyć Mu, zapewnić Go o Boskiej łasce i wzmocnić (Łuk. 22:43). Nie jesteśmy poinformowani jakie posłannictwo anioł przyniósł, ale było to posłannictwo pokoju. Przyniósł nie tylko zapewnienie, że Jego postępowanie ma aprobatę Ojca ale i to, że zmartwychwstanie z śmierci. W ten sposób została Mu udzielona orzeźwiająca odwaga, siła umysłu, zrównoważenie nerwowe aby wytrwać w tym wszystkim co Go czekało, nawet aż do śmierci.
Od tej chwili przy pomocy Bożej łaski nasz drogi Pan podążył naprzód z nieustraszoną odwagą aby dokończyć dzieło, które zostało mu powierzone. Teraz mógł spokojnie podejść i powiedzieć do Swoich umiłowanych lecz znużonych i zmieszanych uczniów: „Spijcież już i odpoczywajcie” (Mat. 26:45). Pełen goryczy konflikt umysłowy minął a światło niebieskie rozświecające Mu duszę rozpędziło mrok wiszący nad Nim jak całun pogrzebowy, iż „rzekł Jezus: Smętna jest dusza moja aż do śmierci” (w. 38). Tak „wysłuchany był dla uczciwości” (w ang. Biblii … dla bojaźni). I wszystka bo jaźń została odjęta. Silny mocą dostarczoną przez Boga odczuł, że jest w stanie złożyć nadającą się do przyjęcia ofiarę, wypełnić każdą jotę i kreskę w zakresie wymogów Zakonu a przeto upewnił się, że będzie zbawiony ze śmierci przez zmartwychwstanie. Od tego czasu On był najbardziej opanowany i spokojny ze