Teraźniejsza Prawda nr 279-280 – 1975 – str. 20
Widzimy wiać, że odkąd nasz Pan podjął się wielkiego dzieła odkupienia niósł w Sobie wyrok życia i śmierci, nie tylko w odniesieniu do rasy ludzkiej ale i Siebie samego. Mówiąc obrazowo, wziął Swoje życie we własne ręce. Nic dziwnego więc, że pod ciężarem własnej odpowiedzialności nasz Pan się bał! Napięcie wywoływane przez próby, którym był poddany byłoby za wielkie nawet dla Jego doskonałej ludzkiej natury, gdyby nie była wspomagana Boską łaską. Z tego powodu On często poszukiwał miejsc do modlitwy o łaskę pomocy w każdym czasie potrzeby. Zastanów się nad wielkim bojem utrapienia jaki On przechodził, nad subtelnymi i zwodniczymi pokuszeniami na puszczy (Tom V, str. 122-131), nad sprzeciwianiem się Jemu przez grzeszników i nad pospolitą niewdzięcznością tych, których przyszedł zbawić. Rozważ też Jego ubóstwo, utratę przyjaciół, Jego wysiłek i znużenie, bezdomność, gorzkie i bezlitosne prześladowanie Go, wreszcie zdradę i śmiertelną mękę! Z pewnością próby wytrwałości i posłuszeństwa dokładnym wymaganiom prawa ofiary były najbardziej decydujące w tych warunkach. Jaką staranność one wyrobiły w Panu. Ponieważ On obawiał się, aby snąć zaniedbawszy obietnicy o wejściu do odpocznienia, które pozostaje i do mającej nastąpić chwały, nie był upośledzony w stosunku do wszystkich wymogów Jego urzędu Kapłana w złożeniu nadającej się do przyjęcia służby. Tak też i my powinniśmy się bać, aby nie zaniedbać obietnicy o wejściu do Jego odpocznienia, aby kto z nas nie zdał się być upośledzony (Żyd. 4:1).
Kiedy w ziemskim życiu naszego Pana nastąpiła ostatnia noc, powstawały w Jego umyśle pytania ze wzmagającą się siłą: Czy Ja aż dotąd wykonałem wszystko dokładnie według woli Boga? A teraz widząc w pełni agonię będącą skutkiem jej pełnienia czy jestem w stanie wypić kielich goryczy aż do samego dna? Czy zniosę nie tylko fizyczną agonię ale także hańbę, wstyd i okrutne kpiny? I czy ja mogę uczynić to tak doskonale, aby całkowicie nadawało się do przyjęcia przez Boga w mojej własnej sprawiedliwości? Czy ja wytrwam widząc moich uczniów rozproszonych i przerażonych a całe dzieło mojego życia pozornie zniszczone, moje imię i sprawę Boga okryte hańbą a moich wrogów triumfujących i przechwalających się? Czy ja potrafię tak postąpić, aby usłyszeć mego Ojca ,,to dobrze”?
Takim był ostatni konflikt naszego Pana. Moce ciemności były niewątpliwie bardzo czynne w tej strasznej godzinie, by uzyskać nad Nim
kol. 2
przewagę z powodu Jego osłabienia i znużenia,, by zniechęcić Jego nadzieję a umysł napełnić obawą, bo gdyby jednak zawiódł lub zaprzestał wykonywania dzieła w sposób nadający się do przyjęcia to z tego powodu zmartwychwstanie byłoby niemożliwe. Nic dziwnego, że wobec takich rozważań to doskonałe ludzkie serce opuściła odwaga a emocje agonalne wywołały wielkie krople krwawego potu! Gdy On znalazł się w decydującej próbie czy poddać się zniechęceniu i zaprzestał walki? Nie! On przedstawił te ludzkie obawy Ojcu Niebiańskiemu, Temu, „który go mógł zachować od śmierci”, ażeby Jego ludzka wola została wzmocniona Boską łaską i żeby mógł iść dalej i ukończyć Swoją ofiarę w sposób nadający się do przyjęcia przez Boga, dobrowolnie poddać się i być prowadzonym na zabicie jako baranek i jako owca przed tymi, którzy ją strzygą, oniemieć i nie otworzyć ust swoich w samoobronie (Izaj. 53:7).
Obawa odczuwana przez Pana nie była grzeszną obawą. Był to ten rodzaj obawy do jakiej jesteśmy zachęcani – my, którzy usiłujemy postępować Jego śladami – w przeciwnym razie zaniedbamy realizowanie udzielonych nam cennych obietnic, które są pozytywne i niezmienne (Żyd. 4:1). Była to obawa zrodzona nie ze zwątpienia w zdolność i chęć Ojca do wypełnienia wszystkich Jego obietnic, lecz ze znajomości sprawiedliwych zasad, które w każdym przypadku muszą rządzić sposobem postępowania Ojca, obawa przed nieugiętym prawem, które sprawiedliwie przywiązało nagrodę wiecznego życia i chwały do wypełnienia przez Niego Jego Przymierza ofiary lub wieczną śmierć gdyby upadł. W tym samym czasie zaczął sobie zdawać sprawę, że choć doskonały jako istota ludzka to jednak Jego serce i ciało będą słabły bez wzmocnienia Boską łaską. Psalmista tę obawę Pana wyraża i podaje źródło nadejścia dla Niego pomocy, gdy mówi: „Choć ciało moje i serce moje ustanie, jednak Bóg jest skałą serca mego, i działem moim na wieki” (Psalm 73:26). Była to synowska obawa dająca się całkowicie pogodzić z Jego pokrewieństwem do Boga, jako uznanego Syna.
Jesteśmy zadowoleni, że Jezus nie był zimny i stoicki, lecz że był pełen ciepłych, miłujących, czułych uczuć oraz wrażliwości i że konsekwentnie możemy rozumieć Jego zdolność sympatyzowania w pełni z najbardziej czułym, delikatnym, subtelnym i wrażliwym. Musiał On dotkliwie odczuć warunki, w których się znajdował, kiedy kładł Swoje życie dla naszej korzyści, ponieważ im doskonalszy organizm tym