Teraźniejsza Prawda nr 258-259 – 1971 – str. 94

dlaczego On „modlitwy i uniżone prośby… z wołaniem wielkim i ze łzami ofiarował”: Lękał się On, że nie zdołał pod jakimś względem podobać się Bogu w sposób doskonały i obawiał się, że nie będzie mógł znieść bez zarzutu dręczących doświadczeń które Go czekały od ogrójca aż po Jego śmierć. Rzecz oczywista, że to Szatan wystrzelił ostre strzały godząc w Jego czułe sumienie a mianowicie, że On poprzednio zgrzeszył. Ta myśl zadziwiała Go i zakłopotała Go. Wkrótce mógł On jednak odrzucić tę myśl, wzmocniony niewątpliwie w Swoim umyśle przez takie myśli jakie są wyrażone w Psalmie 16:8 i Izaj. 53:9. Ale inna myśl trapiąca Go, że może nie zdoła znieść srogich doświadczeń w sposób doskonały, które nastąpią po Getsemane, pozostawała z Nim dłużej. Zaprawdę, potrzebował On godziny czasu na zwalczenie tej myśli przy złączonej pomocy anioła i zapewnieniu Go o pomocy Bożej.

      Wiele było spraw, które przygniatały wielkim ciężarem Jego Nowe Stworzenie i które sprawiały, że Gietsemane było najostrzejszą z Jego prób i pokus. Wiedział On, że gdyby się załamał nawet w najmniejszym stopniu w czasie strasznych doświadczeń, które Go czekały, to obraziłby Swego Ojca i straciłby Jego łaskę. Kochając zaś Boga w sposób najwyższy i pragnąc nade wszystko Mu się podobać, w całej Swej istocie doświadczał On najgłębszej agonii do jakiej był zdolny na samą myśl o takiej klęsce. Wiedział On także, że nawet najmniejsze niedociągnięcie od doskonałości, zniszczyłoby cały plan, obrażając Boga i rujnując cztery wybrane klasy, pokutujących aniołów, świat Żydów i pogan oraz zakończyłoby się tryumfem Szatana, grzechu, błędu, śmierci i piekła, a to wszystko z Jego winy. Wiedział On też, że taki upadek z Jego strony pociągnąłby za sobą Jego wtóra śmierć. Był On więc w największej rozterce duszy, myśląc o tych trzech możliwościach. To właśnie sprawiało, iż przez modlitwy i błagania z wołaniem wielkim i łzami Jego dusza błagała Ojca, aby odsunął kielich nie śmierci w ogóle, lecz specjalnej formy śmierci, śmierci ekskomunikowanego bluźniercy i zbuntowanego, skazanego banity, z całym wstydem i niełaską łączącą się z nią. Nic więc dziwnego, iż pocił się On krwią; nic dziwnego, że ciężar Jego agonii niemal zmiażdżył w Nim życie, jak to wyraził w słowach: „Bardzo smutna jest dusza Moja aż do śmierci”; nic dziwnego, że ze łzami wołał On głośno; nic dziwnego, że rozterka Jego była tak wielka, iż trudno Mu było
kol. 2
myśleć logicznie i trzeźwo; nic dziwnego, że trzy razy szukał On otuchy u trzech uczniów, których trzy razy znalazł śpiących, a nie czuwających i modlących się wraz z Nim. We wszystkim tym jednak Jego Nowe Stworzenie było całkowicie poddane woli Bożej: „Nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie”. Nigdy przedtem ani potem nie doświadczało Jego Nowe Stworzenie tak ciężkiej próby i pokusy; było ono jednak zdolne zatryumfować po 1-dno godzinnej najsroższej walce. Upewniony co do swej wierności w przeszłości i co do pomocy Ojca w cierpieniach następnych 13 godzin i co do Swego zwycięstwa, przepowiedzianego przez proroctwa, wyszedł On z agonii całkiem pełen spokoju, gotów wypić kielich wstydu i niełaski egzekucji jako wyklęty bluźnierca i napiętnowany buntownik. Z powodu znaczenia tej walki próba i pokusa w Gietsemane była najostrzejszym umysłowym strapieniem jakiego On doświadczył. Było ono próbą i pokusą Jego Nowego Stworzenia w najostrzejszym kryzysie Jego doświadczeń.

      Wielki umysłowy smutek odczuwał On w czasie następnych 13 godzin, jak tego dowodzą Izaj. 53:3-11; Psalm 22:2-19; oraz 4 Ewangelie opisujące te 13 godzin. Ten smutek odczuwało głównie Jego człowieczeństwo, jak dowodzi tego wyrażenie: „mąż boleści, a świadomy niemocy”. (W Biblii ang. czytamy: „mąż smutków zaznajomiony z boleścią”; Izaj. 53:3). Szczytem Jego smutku jako ludzkiej istoty było to, gdy poczuł się On opuszczony przez Boga i kiedy wyraził Swoją niedolę: „Boże mój! Boże mój! czemuż mię opuścił?” (Psalm 22:2; Mateusz 27:46 itd.). Gdyby był On Bogiem, słowa te byłyby absurdem bo znaczyłyby, że Bóg opuścił Boga! Słowa te jednak można wytłumaczyć jasno w sposób następujący: Stając się zastępcą Adama jako człowiek, Jezus musiał przejść każdy zarys kary, którą Adam poniósł. Jednym z nich było opuszczenie przez Boga, którego Adam doświadczał za swój grzech jako przeciwieństwo społeczności z Bogiem, którą się cieszył nim zgrzeszył. Dlatego Człowiek Chrystus Jezus, ponosząc karę Adama za niego, musiał przejść przez doświadczenie opuszczenia Go przez Boga. Człowieczeństwo Jezusa doświadczało tego cierpienia na dnie kielicha goryczy przed samym zgonem. Do momentu przed nastaniem dziewiątej godziny Jego człowieczeństwo mając nadzieję wybawienia, jak widzimy to z Psalmu 22, odczuwało, że Bóg był z Nim jako z człowiekiem; ale o dziewiątej godzinie czując niewątpliwie, iż umiera i będąc prawie umarłym jako człowiek,

poprzednia stronanastępna strona