Teraźniejsza Prawda nr. 224 – 1966 – str. 13

uczucie przy końcu wszystkich niższych samolubnych łask, a przed niższymi społecznymi uczuciami celowo, gdyż ono bardzo jest związane z obydwoma. Należy je sklasyfikować jako uczucie samo przez się samotne, albo jako należące tak do samolubnych jak i społecznych uczuć, z pewnym przechyleniem w stosunku do tych pierwszych – z tego względu podajemy taką naszą klasyfikację. Ale ktoś może przedstawiać sobie inaczej i umieścić to uczucie wśród uczuć społecznych, a my wcale nie będziemy usposobieni do sprzeczania się z nim o taką klasyfikację; albowiem wiele można powiedzieć na temat takiej klasyfikacji. Te fakty pobudzają niektórych do uważania je za ogólne uczucie samo przez się odosobnione i nie należące do żadnej grupy, lecz działające za pośrednictwem wszystkich innych uczuć. Ten pogląd ma prawdopodobnie więcej zwolenników od dwóch pozostałych i dla tej przyczyny będziemy traktować to uczucie jako obrazowy pomost między niższymi samolubnymi a niższymi społecznymi uczuciami. Jednak zagadnienie klasyfikacji nie jest bardzo ważne dla naszego zrozumienia jego natury, funkcji i skutków u Boga.

      Organ uczuciowy, za pośrednictwem którego działa zamiłowanie do podobania się drugim, przez swoją działalność rozwija zgodność jako niższą pierwszorzędną łaskę. Nie rozumiemy przez to zalety, która we wszystkim pobudza ludzi do zgadzania się z drugimi; bo taka cecha nie jest łaską, przynajmniej nie jest uważana za taką; raczej jest ona nie łaską. Pokazuje ona, że jej posiadaczowi brakuje niezależności myśli, uczucia i woli. Dowodzi ona, że jest on służalczym i niegodnym nazwy mężczyzny, brak mu jest odwagi i stanowczości, jak również niezależności. Uważamy takich za naśladowców drugich. W religii są oni pod władzą kapłanów, w polityce pod przywódcami partii, w pracy bywają zniewalani, w handlu są zerem, w państwie ograniczani, w rodzinie znajdują się pod pantoflem żony lub pod butem męża; jednym słowem są oni podobni wiernemu słudze Robinsona Kruzoe Piętaszkowi. Przez zgodność jako niższą pierwszorzędną łaskę rozumiemy zaletę, dzięki której ktoś podoba się drugim. Podobają się jego słowa, wejrzenia, czyny i zwyczaje. Jest on miły. Chętnie cieszy się życzliwością drugich. Uważają go za przyjemnego, miłego w towarzystwie i czują się przy nim zupełnie swobodnie. Z gotowością dadzą się jemu przekonać. Jego uprzejme zachowanie się uspokaja tych z którymi wchodzi on w styczność. Gdy inni drażnią, pobudzają do gniewu, doprowadzają do wściekłości, wywołują oburzenie i zasmucają, to on uspokaja, łagodzi, uśmierza, jedna i sprawia zadowolenie. Wie on czego unikać, co sprawiałoby nieprzyjemności, wie czego używać aby sprawić przyjemność. Zwycięża on tak szczególnie, że nawet zachwyca i przeciąga na swoją stronę przeciwników. Wie jak mówić, aby wyjąć docinek z nieprzyjemnych rzeczy, które musi czasem powiedzieć, często wywołuje miłość do złoczyńcy przyjemnym usposobieniem, jakim nakłada potrzebną karę. Jest on błogosławieństwem dla płaczących i skłopotanych i czyni lojalnych przyjaciół nawet z tych, którzy nie są usposobieni przyjaźnie.
kol. 2
Zaleta, która działa w ten sposób nazwana jest zgodnością. Gdy jest ona kontrolowana przez wyższe pierwszorzędne łaski, to staje się jedną z najużyteczniejszych niższych pierwszorzędnych łask, zwłaszcza w styczności z towarzyszami, przyjaciółmi i sąsiadami.

      Bóg wyróżniające posiada tę zaletę. Brak Mu jest tych cech, które pobudzają do niezgodności, a posiada w doskonałości te, które pobudzają do zgodności. Nie jest On kłótliwy. Gdzie w Piśmie Św. lub poza nim znajdujemy Go takim? Wszędzie wyraża On Swoje myśli długo-znosząco i spokojnie. Nie lubi On spierać się. Szukamy daremnie w Piśmie Św. i w historii aby znaleźć, że On lubi się spierać. Bez spierania się przedstawia On rozumnie Swój zamysł co do przedmiotów, które On omawia. Nie traktuje On nigdy obelżywie Swoich przeciwników, chociaż czasem mówi o nich niepochlebne rzeczy; ale mówi On nieprzyjemne prawdy tak łagodnie jak tylko mogą być powiedziane. Czy sprzeciwiał się On Faraonowi? Było to bez gorzkości, śmieszności lub łajania. Czy posłał On Swych posłańców do obwieszczenia potopu za dni Noego, aniołów do wybawienia Lota i jego rodziny od (zbliżającej się zagłady Sodomy, Mojżesza i Aarona do przepowiedzenia losu Egipcjan, anioła do wytracenia zastępu asyryjskiego, proroków i Jezusa do oznajmienia o upadku Jeruzalemu, jak również wiernych do obwieszczenia o zagładzie drugiego „złego” świata? Nie upoważnił On ich do łajania lub znęcania się nad kimś. Raczej podobnie jak On Sam używał powściągliwego języka przy prorokowaniu stosownych klęsk, tak upoważnił Swych posłańców, aby naśladowali Jego przykład. Jak stosownie postępował On z Abrahamem w Mamre, z Jakubem w Betel, z Mojżeszem na górze Horeb, z Jozuem przy Jordanie, z Gedeonem w Abiezer, z Samuelem w Sylo, z Dawidem w Betlejemie, z Salomonem w Gabaonie, z Eliaszem w Samarii, z Izajaszem i Jeremiaszem w Jeruzalemie, iż Danielem w Babilonie, z Mardocheuszem, Ezdraszem i Nechemiaszem w Susan, z Jezusem w Nazarecie, z Piotrem w Cezarei Filipowej, z Pawłem w Damaszku i z Janem na wyspie Patmos. We wszystkich tych postępkach był On w insynuacyjny sposób pociągający. A gdy patrzymy na Jego postępowanie z Polikarpem, Ireneuszem, Tertulianem, Ariuszem, Klaudiuszem z Turynu, Berengarem z Tours, Piotrem Abelardem, Arnoldem z Brescji, Waldonem, Marsiglionem, Taulerem, Wyclifem, Husem, Weselem, Savonarolą, Lutrem, Zwinglim, Hubmaierem, Serwetusem, Cranmerem, Brownem, Foxem, Wesleyem, Stonem, Millerem, Russellem i z wszystkimi innymi świętymi, wprawdzie mniej znakomitymi od tych, ale jednak lojalnymi wobec Niego, to widzimy jak pociągająco działał On wobec nich.

      W naszych własnych doświadczeniach z Nim, uznaliśmy Go za szczyt zgodności. Udziela On hojnie i nie wymawia. Jak otwartym i łaskawym był On, gdy prowadził nas z grzechu do pokuty i wiary ku usprawiedliwieniu! Jak niewymownie pociągającym był On, gdy oświecając nas w naszej nieświadomości, dawał nam hojnie bez wymawiania i najłaskawiej Swoją

poprzednia strona – następna strona