Teraźniejsza Prawda nr 191 – 1960 – str. 81
W rzeczywistości ta właśnie książka dr Seissa „O Ostatecznych Czasach”, która głosiła przyjście Pańskie przed Tysiącleciem i Jego panowanie podczas Tysiąclecia, przekonała piszącego o prawdzie tych dwóch doktryn i zachwiała jego wiarę w naukę Kościoła Luterańskiego. Wyrażamy więc naszą wdzięczność wobec niego. Było jednak wiele pytań pozostawionych przez tę książkę bez odpowiedzi. Przykładem tego jest stosunek obu wspomnianych wyżej doktryn do Dnia Sądu według wiary Kościoła Luterańskiego i samego autora, który to Dzień miał przyjąć po zniszczeniu wszechświata a więc po Tysiącleciu według jego poglądów. Na skutek tego niepewność w tej sprawie pozostawiała nas w ciemności, nie pozwalając na przedsięwzięcie bardziej energicznych kroków w związku z tymi tematami. Niejasności te zostały usunięte, gdy otrzymaliśmy pozafiguralne namaszczenie Medada (4Moj. 11:26-29) i w ten sposób zostaliśmy przygotowani do odrzucenia wiary luterańskiej, co też uczyniliśmy niedługo po tym. Choć dr Seiss był mistrzem języka angielskiego, świetnym mówcą i pisarzem, pogrążał się coraz więcej w ciemność. Wśród wyznawców kościoła nominalnego wierzących w przyjście Chrystusa przed Tysiącleciem był on uważany za największy autorytet, lecz równocześnie w owym trzy tomowym dziele o Objawieniu, jednym z wielu, pogrążył ich w jak największe absurdy. On to był odpowiedzialny za nadanie całej książce takiego układu, że wypełnienie wszystkich rzeczy aż do rozdziału 20 przypadało na koniec tego Wieku. On też oddzielił 70 tydzień od 69 tygodni (Dan.9:24-26) i umieścił go w końcu tego Wieku. Dowodził, że człowiekiem grzechu będzie jednostka mająca ukazać się w czasie 70 tygodnia. W pierwszej jego połowie miała ona podbić świat, zbudować dosłownie pojętą świątynię w Jeruzalemie, przebywać w niej jako bóg i kazać się uwielbiać przez cały świat, a wreszcie pójść w zatracenie pod koniec 70 tygodnia. Wszystko to zaś przedstawił on z wielką wymowa sprawiającą, że ludzie nieprzezorni i niepewni zupełnie stracili grunt pod nogami. Jest on najbardziej uderzającym przykładem „głupich panien” wchodzących w zupełną ciemność.
(20) W osobie dr Seissa spełnił się typ Saula podany w wierszach 14-23. Jego niejasne poglądy na temat przyjścia Jezusa przed Tysiącleciem i Tysiącletnich rządów w związku 7, Dniem Sadu i (rzekomym) zniszczeniem wszechświata, powodowały w nim rozterkę. Nie mógł on znaleźć rozwiązania trudności na te tematy i dlatego doszedł do wniosku, że Bóg go porzucił. Był to wniosek słuszny jeśli chodzi o urząd głosiciela Prawdy i przewodnictwa nad ludem Bożym. To zaś bardzo go przygnębiało, który to fakt zauważyli jego współpracownicy („I rzekli słudzy Saulowi do niego: Oto teraz Duch Boży zły trwoży cię”, w. 15). Wiedząc, iż przyczyną tego były trudności jakich nie mógł rozwikłać w związku z Pismem Świętym radzili mu, aby szukał człowieka, który może je rozwiązywać, skoro własna niemoc w tej sprawie była przyczyną
kol. 2
utrapienia (w. 16). Człowiek taki musi posiadać umiejętność harmonizowania różnych części Pisma Świętego („poszukają męża coby umiał grać na harfie”, w. 16) i być zdolnym w wyniku uzgodnienia odpowiednich Jego tekstów, wygnać smutek i przygnębienie dr Seissa drogą otrzymania uzgodnień obchodzących go tematów („a ulży ci”, w. 16). Projekt ten podobał się dr Seissowi („Upatrzcie mi proszę męża”, w. 17). Wydarzenia te miały miejsce w latach pomiędzy 1875 a 1877, czyli już po ogłoszeniu przez brata Russella jego traktatu na temat „Cel i Sposób Powrotu Naszego Pana”. Jeden z pomocników dr Seissa przeczytawszy ten traktat i zauważywszy jak pięknie uzgadniał on różne problemy, których dr Seiss nie mógł uzgodnić, zasugerował, że brat Russell był właściwym człowiekiem mogącym dać potrzebną pomoc („Otom widział syna Isaja… który umie grać”, w. 18). Umiał on bowiem zharmonizować te kwestie w Biblii, których dr Seiss nie mógł. Polecał on brata Russella jako zdolnego polemistę („mężny”), który umiał zarówno bronić swych poglądów przed atakami, jak i zbijać pozycje swych przeciwników, co było widoczne z wymienionego wyżej traktatu, gdyż był on również nieulękniony w kontrowersji („rycerski”). Polecił go także jako człowieka pełnego taktu, o wielkich zdolnościach gdy chodzi o dokonanie rzeczy, które miał dokonać na swym polu pracy („sprawny”), oraz posiadającego charakter służący przykładem cnót chrześcijańskich („gładki”). Ostatecznie zapewnił on dr Seissa, że Pan widział i przychylnie błogosławił pracę brata Russella („a Pan jest z nim”, w. 18).
(21) Słysząc ten opis o bracie Russellu i dowiedziawszy się, że jest on duchem przewodnim klasy biblijnej w Allegheny, dr Seiss wysłał do tej klasy, składającej się z członków wszystkich siedmiu klas ludu Bożego („posłał tedy do Isajego”, w. 19) a nie do brata Russella bezpośrednio, prośbę o przysłanie brata Russella do niego. Tego rodzaju postąpienie było bez wątpienia okazaniem grzeczności wobec klasy i to tym więcej, że spełnienie jego prośby pozbawiłoby ją na jakiś czas jej nauczyciela. Dr Seiss kierując swa prośbę o przysłanie brata Russella przypomniał klasie o pasterskich zaletach brata Russella w formie komplementu (..Poślij do mnie Dawida… który jest przy stadzie”, w. 19). Może my sobie wyobrazić wielka radość duchową odczuwaną przez wszystkich członków wspomnianej klasy na wieść o tym, że wielki i sławny dr Seiss pragnął pomocy od jej wodza, tak jak w typie Isaj i jego synowie odczuwali niewątpliwie radość i zaszczyt z tego, że syn i brat został wybrany aby pomóc królowi Izraelskiemu. Klasa radziła bratu Russellowi by wziął z sobą swój traktat „Cel i Sposób Powrotu Naszego Pana” („osioł”, w. 20), który składał się częściowo z głębszej i trudniejszej nauki („chleb”), a częściowo z powierzchownej i łatwiejszej nauki („flaszka wina”), a także aby wziął z sobą poświęcone człowieczeństwo („koziołka”), tzn. aby złożył tę wizytę osobiście a nie drogą listowną,