Teraźniejsza Prawda nr 133 – 1951 – str. 10
niego. Rychło w sobotę po południu zabrano naszego drogiego Brata do Szpitala Metodysko-Episkopalnego, gdzie zastosowano karmienie dożylne i tlen, przez co mógł trochę lżej oddychać. Lecz próbki pokazały, że miał już krew zatrutą moczem. Specjalista, który go egzaminował, potwierdził opinię, że nie było nadziei wyzdrowienia. Pewien pacjent w szpitalu miał tę samą chorobę i wyzdrowiał, myśleliśmy zatem, że jeżeli on wyzdrowiał, to na pewno Pan zachowa i naszego Brata przy życiu; a więc znowu byliśmy trochę zachęceni. Jeden z nas pozostał w szpitalu, a reszta wróciła się do Domu Biblijnego.
W niedzielę rano Brat Johnson czuł się znacznie gorzej, oddech stawał się coraz krótszy, nerki zaprzestały funkcjonować, a ciśnienie krwi i puls stawały się słabsze. Teraz umieścili go w namiocie tlenowym. Było aż nadto widocznym, że Pan musiałby uczynić cud, aby Brat Johnson mógł pozostać dłużej w ciele. Niektórzy Bracia przybyli, a Bracia Krewson, Hedman, A. Gohlke i Jolly wznosili na przemian specjalne modły przy łożu chorego Brata, aby się stała wola Pańska. Wtedy wysłano telegramy do niektórych zborów jak następuje: „DRODZY BRACIA, BRAT JOHNSON KRYTYCZNIE CHORY W SZPITALU. MODLITWY POTRZEBNE BY SIĘ STAŁA WOLA BOŻA”. Brat Johnson do końca nie odzyskał przytomności. Nie miał widocznie żadnego bólu. O godz. 2:30 po południu oddech zaczął być nieregularny, a o godz. 2:40 po południu ustał zupełnie. Tak zakończyła się ziemska pielgrzymka tego umiłowanego sługi Bożego. Jego praca i miłość dla Pana, Prawdy i braci zużyły wszystko co posiadał jako człowiek. Odszedł teraz do domu, by się spotkać ze swym umiłowanym Panem i Mistrzem.
kol. 2
Po śmierci Brata Johnsona, następny telegram został wysłany zborom i naszym przedstawicielom zagranicznym: „NASZ DROGI BRAT JOHNSOM PRZESZEDŁ PRZEZ WTÓRĄ ZASŁONĘ O DRUGIEJ CZTERDZIEŚCI W NIEDZIELĘ PO POŁUDNIU. POGRZEB ODBĘDZIE SIĘ W PIĄTEK, 27 PAŹDZIERNIKA O PIERWSZEJ Z PRZYBYTKU. WIARA MOŻE SILNIE UFAĆ. MODLITWY POTRZEBNE.” List następującej treści był wysłany niektórym braciom, zwłaszcza na odosobnieniu: „Pozdrowienia, w imieniu naszego drogiego Pana i Zbawiciela! Nasz drogi Brat Johnson przeszedł poza Wtórą Zasłonę w niedzielę, dnia 22 października, o godz. 2:40 po południu w szpitalu Metodysko-Episkopalnym, we Filadelfii. Pogrzeb odbędzie się w piątek, 27 października o godz. 1 po południu z Przybytku Epifanicznego, przy ulicach Jedenastej i Snyder Avenue, Philadelphia, a stamtąd na cmentarz Whitemarsh Memoriał Park, w Ambler, Pa. Ma się rozumieć, że odczuwamy wielką stratę z powodu śmierci naszego Brata, lecz radujemy się z jego wielkiej nagrody. Jego śmierć nastąpiła rychlej aniżeliśmy się spodziewali, lecz Bóg, który czyni wszystko bardzo dobrze, zarządził by go zabrać teraz do Siebie. Nie jest naszym zadaniem by kwestionować dlaczego tak się stało, możemy bowiem spolegać wiarą w najwyższą mądrość i miłość naszego Ojca Niebieskiego, i ufać, że On sam poprowadzi nas w tej ciemnej godzinie. „Lepiej jest kroczyć w ciemności z Bogiem, aniżeli samemu iść w świetle.” Prosimy o powiadomienie, przy sposobności, braci w okolicy. Prosimy o szczególne modlitwy za nami i za wszystkimi drogimi braćmi Pana. (Podpisane) R. G. Jolly, za rodzinę Domu Biblijnego.
kol. 1
PAMIĘTNIKI BRATA JOHNSONA
Codzienne życie Brata Johnsona wykazywało że praktykował to co głosił, i że był wiernym mężem Bożym. Miłował on Boga nade wszystko i starał się rozgłaszać Jego plan oraz czcić i chwalić Jego imię. W ostatnich kilku latach pokazał, że zamiarem jego było pracowanie dla Boga aż do śmierci i chociażby ta praca była powodem jego śmierci, co też aktualnie tak się stało. Często mawiał, „Bóg był tak dobrym dla mnie; gdzie ja byłbym teraz, gdyby nie Jego łaska i błogosławieństwo? Byłbym niewdzięcznym, gdybym Mu nie służył”. Wykazał on swoją wielką miłość dla Boga i przez to, że dobrze bronił Jego Osoby, Charakteru, Słowa i Dzieł. Jego tomy, a zwłaszcza pierwszy tom Epifaniczny, „Bóg”, są dowodem tego faktu. Miłował on swego Pana i Mistrza następnie po Ojcu, z wielkim oddaniem się i wiernością. Po przyjęciu Jezusa jako swego Zbawiciela jego miłość dla Niego rosła; a jego pisma, szczególnie tom XV „Chrystus – Duch – Przymierza” wydany tuż przed jego śmiercią, są dowodem jego głębokiej miłości dla Jezusa, a także dowodem jego przenikliwości i znajomości Jego i Jego charakteru. Często zdarzało się, że gdy jego ciało zmęczone domagało się odpoczynku, zmuszał siebie do dalszej pracy dla Pana, mówiąc, iż nie chce być niepożytecznym sługą Pańskim.
kol. 2
Często wpatrywał się w duży obraz Brata Russella wiszący na ścianie pracowni i mówił, że Brat Russell wiedział, że mógł się na niego spuścić, bo nie było leniwej kości w całym jego ciele. Miłował Brata Russella, następnie po Bogu i Chrystusie, więcej aniżeli jakąkolwiek istotę w całym wszechświecie, i mówił to nieraz Bratu Russellowi gdy mu obiecał swoją pomoc w różnych okolicznościach. Brat Johnson był mocno przekonany, że Brat Russell był „Onym Sługą” z Ew. Mateusza 24:45-47. Jednym z najpewniejszych dowodów było to, że Brat Russell miał zdolność do dobrego tłumaczenia Pisma świętego i dawania właściwej myśli. W przeszło 400 wypadkach zauważył, że Brat Russell, który nie posiadał regularnego wykształcenia w językach hebrajskim i greckim, ani znajomości składni tych języków, przetłumaczył te wiersze właściwie i podał prawdziwe ich znaczenie, czego nie może czynić ten, który nie ma znajomości składni hebrajskiej i greckiej, chyba gdyby posiadał specjalne oświecenie od Pana; był on zatem pewny, że Brat Russell posiadał takie oświecenie w danych wypadkach. Brat Russell wiedząc iż Br. Johnson posiadał dobrą znajomość greckiego i hebrajskiego często radził się jego, gdy napotkał trudność w tych językach; a Br. Johnson radował się, że mógł dopomagać Br. Russellowi w pracy żniwiarskiej; jak również bardzo cenił każdą pamięć swego obcowania z umiłowanym Eldadem, posłannikiem Paruzji. Gdy go zawiadomiono o śmierci Br. Russella nie chciał wierzyć, ale powiedział: „to nieprawda — kler zmyślił takie kłamstwo by zwieść publiczność! Bardzo opłakiwał śmierć „Onego Sługi”.
Brat Johnson miał wielką miłość dla braci, jak to świadczy jego postępowanie w życiu z nimi, jak również dowodzą tego jego figuralne imiona, jak np. Medad (miłujący). W czasie swych licznych podróży