Teraźniejsza Prawda nr 113-114 – 1947 – str. 54

we wtórej walce pozafiguralnego Gedeona miało odbyć się nie tylko po rozdzieleniu pozafiguralnego Eliasza i Elizeusza (Sokot), lecz po czasie, gdy jeszcze jedna grupa zorganizowanych Lewitów (Fanuel) miała Być odłączoną i odróżnić się od wiernych. Początek Mania, wierszu 11 pokazuje, że jak pozafiguralny Gedeon posuwał się naprzód do wtórej walki, on przeszedł i pominął ostatnie, grupę tych Lewitów, którzy nie wierzą w organizacje kontrolujące ich pracę („tych, którzy mieszkali w namiociech” – a nie w miastach). To pokazuje, że druga walka nie miała się prędzej rozpocząć, aż wierni byliby odłączeni od wszystkich trzech grup, będących pod złym dowództwem Lewitów. To sprawdziło się w pozafigurze. Było to zaraz po rozpoczęciu się rozdzielenia Amramitów, ostatniej sub-dywizji trzeciej grupy pozafiguralnych Lewitów od Kapłanów, gdy się zaczęła wtóra walka. Dlatego wiersze 4-11 dowodzą, że trzystu wiernych Pańskich miało wykonywać publiczną pracę dopiero po upływie pewnego czasu po pierwszym i drugim uderzeniu Jordanu i gdy Kapłani będą już oddzieleni od wszystkich ośmiu grup Lewickich, gdy te są prowadzone przez złych wodzów. To dopomoże nam do ustanowienia chronologii wtórej pozaobrazowej walki. I rzeczywiście, świecki Ruch Misjonarski udzielił pierwszego ataku przeciwko pozafiguralnym dwom królom Madiańskim zwanym Zebee i Salman 18 lipca 1920, a to było gdy dwie grupy Amramitów, jako ostatni oddział pozafiguralnych Lewitów pod złym dowództwem, odłączyły się od ludu Bożego oświeconego Epifanią. Dlatego rozumiemy, że walka Świeckiego Ruchu Misjonarskiego prowadzona przeciwko wiecznym mękom i przytomności umarłych jest szczególnie wtóra walką pozafiguralnego Gedeona z pozafiguralnymi Madianitami.

SZUKAJĄC ODŚWIEŻENIA DLA ZNUŻONYCH

      (63)  I prawdziwie (w. 4) ci drodzy bracia i siostry, którzy biorą udział w tej walce, są pozafiguralnie znużonymi, tzn. że są małymi w liczbie i zasobach; lecz Pan Bóg wszechmogący jest z nimi przez naszego umiłowanego Gedeona, Pana Jezusa, który otrzymał wszelki autorytet na niebie i na ziemi (Mat. 28:20), a z którym choćby jeden członek stanowi większość i niezwyciężony zastęp! Oni przeto z niechwiejną wiarą, ufnością i posłuszeństwem, chociaż znużeni, gonią jednak Madianitów! I z Nim uchwycą jeszcze pozafiguralnego Zebee i Salmana, i zadadzą im cios, przed którym już teraz w haniebnym popłochu uciekają wystraszone zastępy madiańskie.

      (64)  Według naszego wyrozumienia tych rzeczy, to wypadki z wierszy 5-9 zaczęły się wypełniać 17-go maja 1920 r., gdy wydawca, jadąc z Easton Pa., gdzie dwa dni przedtem usłużył braciom wykładami, odwiedził Betel w Brooklynie i kwaterę Pasterskiej Instytucji (P.B.I.). Sokot, znaczy przybytki; miasto, zgodnie z symbolami biblijnymi, wyobraża rząd religijny. Dlatego rozumiemy, że miasto Sokot wyobraża Towarzystwo, jako rząd religijny, a jego mężowie „przedniejsi” w wierszu 6 – wyobrażają wodzów Towarzystwa. Wiedzieliśmy, że wstrząśnięcie Amramickie, które dobrze rozwinęło się w jego wodzach przy końcu zimy 1920, miało poprzedzać naszą pozafiguralną pracę publiczną. Wiedzieliśmy także, że po Amramickim przesiewaniu miała nastąpić praca dla Kapłaństwa przeciw Kozłowi Azazela w Kościele nominalnym. Gdyśmy zauważyli początek Amramickiego przesiewania, byliśmy przekonani, że już nadszedł czas dla nas, aby przygotować się do ataku na wieczne męki i przytomność umarłych, o których to doktrynach mówiliśmy braciom kilka lat przedtem, że były wyobrażone przez Zebee i Salmana. Wiedzieliśmy także, iż do wykonania tej pracy będziemy potrzebowali książek dla kolporterów i gazetek dla ochotników. Gdyśmy się zastanawiali nad tym, przyszliśmy do przekonania, że ażeby mieć stosowną książkę i broszurki
kol. 2
o Piekle i Spirytyzmie, i przynajmniej jedną gazetkę, nasze koszta wyniosłyby co najmniej $ 5000, oprócz ogłoszeń o publicznych wykładach. Zauważyliśmy, że nie będziemy w posiadaniu tak wielkiej sumy pieniędzy w śródleciu (1920), kiedy to praca, według naszego mniemania, miała się wtenczas rozpocząć. Obawialiśmy się, że nasi współkapłani byli za słabi w liczbie i zasobach („znużeni”), ażeby mogli pokryć te koszta. Co mieliśmy więc uczynić? Ma się rozumieć, udaliśmy się do Pana w tej sprawie. Tedy nam się przypomniało, że Pan dał braciom w Towarzystwie, Merarytom, nadzór nad literaturą Prawdy, która mieli używać mianowicie do posługi Kapłanów. Dlatego nasunęła się nam myśl, że jeśliby bracia w Towarzystwie mogli wydać dla nas książkę z najstosowniejszych dzieł brata Russella i wydrukować broszurki o Piekle i spirytyzmie, po cenie kolporterskiej, i jaką stosowną gazetkę cokolwiek wyżej ceny kosztu, to wtenczas zaoszczędziłoby to nasze wydatki połączone z wydaniem broszur i gazetek, i w ten sposób bylibyśmy w stanie opłacić koszta pracy przeciwko Kozłowi Azazela w Kościele nominalnym.

      (65)  Dlatego zadecydowaliśmy pojechać do Betel i przedstawić nasz plan przedstawicielom Towarzystwa. Ktoś mógłby powiedzieć dlaczego iść do Betel, po wypędzeniu nas stamtąd w 1917 r. i po złym traktowaniu nas przez „obecny zarząd”. Drodzy bracia i siostry, żadna z tych rzeczy nie mogła nas powstrzymać od udania się do Betel, ponieważ czuliśmy, że mamy przywilej udania się tam jako ręka i usta Pańskie, ażeby przedstawić Jego prośbę, dla Jego trzystu „spracowanych w pogoni”. Nasze przyjęcie nas przez wielu braci w składzie literatury, z wyjątkiem pewnej siostry, było bardzo serdeczne, szczególnie przez brata Wise, zastępcę prezydenta i brata Martin, zarządcę, z którymi chcieliśmy się widzieć po naszym tam przybyciu. W jak najkrótszy i najprzyjemniejszy sposób przedstawiliśmy naszą prośbę tym dwom braciom, nadmieniając z naciskiem małą liczbą i małe zasoby naszych braci, mówiliśmy tym dwom braciom, że naszym zamiarem było użycie tej literatury w pracy publicznej przeciw wiecznym mękom i przytomności umarłych. (w. 5). Upewniliśmy ich, iż to wielce wzmocni braci oświeconych Epifanią, jeżeli prośbie naszej zadość uczynią. Zapewniliśmy ich również, że nie    dbamy o to, ażeby nasze nazwisko znajdowała się na broszurkach i gazetkach, ale że raczej będziemy zadowoleni, gdy nazwa Towarzystwa będzie podana jako wydawcy takowych, a to da im sposobność interesowania tych ludzi, którzyby odpowiadali na literaturę. Zapewniliśmy ich przeto, że w żaden sposób nie chcemy naruszać ich pracy do publiczności.

      (66)  Po przedstawieniu naszej sprawy, brat Martin odpowiedział co następuje: że tak jak za czasów brata Russell’a nikt nie mógł rozporządzać się funduszami bez jego pozwolenia, tak i teraz, nikt nie może rozporządzać się funduszami bez pozwolenia brata Rutherforda; a że ten ostatni nie powrócił jeszcze ze swej niedzielnej pielgrzymskiej podróży, lecz ma dopiero powrócić po południu; i jeżelibyśmy chcieli przyjść o. godzinie 4-tej po południu, to możemy otrzymać odpowiedź. Opuściliśmy zatem Betel, a po przybyciu o godz. 4-tej powiedziano nam, że jeszcze nie powrócił i poproszono aby przyjść o godz. 7:30 wieczorem, a wtedy napewno otrzymamy odpowiedź. Gdyśmy przyszli o godz. 7:30 wieczorem, br. Rutherford oznajmił nam przez brata Wise, że życzy sobie, ażebyśmy podali naszą prośbę pisemnie. Stosując się do tego, po naszym powrocie do Philadelphii, napisaliśmy bardzo pojednawczy list na powyżej podane punkty i zaadresowaliśmy go do zarządu W.T.B. & T.S., do rąk J.F. Rutherforda jako prezydenta. W tym liście powiedzieliśmy wyraźnie zarządowi, że przemawiamy do niego w imieniu Pańskim, i jako przedstawiciel

poprzednia stronanastępna strona