Teraźniejsza Prawda nr 85 – 1936 – str. 90

mu na czas Armagedonu. W tym czasie (jesienią 1933 r.) aż do wiosny obecnego roku fundusze wpływały bardzo licho. Zdecydowaliśmy, że nie byłoby właściwą rzeczą okazywać specjalną łaskę temu, który okazał się być niegodzien zaufania przez wydanie tej broszurki, a wstrzymywać inne zarysy pracy z powodu braku finansu. Lecz gdyby był wierny, to byliśmy nadal posyłali mu pensję, jak nawet posyłaliśmy mu ją po daniu jemu te 11.400 zł. w marcu 1932 r. i od tego czasu do 31 grud. 1933 r. Było to naszym zwyczajem płacić mu co kwartał naprzód. Przeto we wrześniu 1933 r. posłaliśmy mu 810. zł. za paź., listopad i grud. Było to kiedyś w październiku, że dowiedzieliśmy się o jego powyżej podanym wyrażeniu się do br. Zielinskiego. I nigdy po tym nie posłaliśmy mu kwartalnej pensji; lecz powiedzieliśmy mu, ażeby brał z tych 11.400 zł. po 270 zł. miesięcznie. My nie wiedzieliśmy wtenczas, że on już prawie wszystkie pieniądze wydał na swoje gospodarstwo. Lecz nasz Pan wiedział o tym i z pewnością przez nasze nie posyłanie mu więcej pieniędzy ukarał go trudnymi czasami i potrzebami, my nie wiedząc o jego malwersacji, aż dopiero zeszłego maja on nam powiedział, że nie może zwrócić rocznej pensji br. Stachowiakowi, ponieważ wydał ją po części na żywność i po części na drenację swej roli. Widocznie obawiał się przedtem powiedzieć nam o jego malwersacji, ponieważ w lipcu 1933 r. skłamał do nas o tych 11.400. zł., gdy mówił w odpowiedzi na nasze pytanie, czy on już użył coś z takowych, odpowiedział że jeszcze nic nie użył z nich, podczas gdy do tego czasu większość z nich włożył w swoje gospodarstwo. Nasze nie posyłanie mu jego miesięcznej pensji było jednym sposobem „zamknięcia go przez 7 dni” jako pozafiguralnie podejrzanego o trąd. Uczyniliśmy to kilka innymi sposobami. Nie przyjęliśmy jego sprawozdania z liczby jego rozpowszechnionego sporu. Trzecim sposobem „zamknęliśmy go.” Już nie mieliśmy więcej tyle zaufania do niego co przedtem i nie przyjmowaliśmy jego rekomendacji z takim zaufaniem jak przedtem; lecz wglądnęliśmy w nie więcej ostrożnie i nie przyjęliśmy takie, które po ostrożnym rozpatrzeniu uważaliśmy za niewłaściwe. Gdy mówi, że nigdy nie głosił swojej broszurki ponad pisma br. Russell, to stawia człowieka ze słomy. My nie oskarżyliśmy go o to, ale dlatego że pchał więcej swoją broszurkę niż naszą „Co Będzie Po Śmierci, ” która z małymi wyjątkami składa się z pism br. Russella. Że ją rozpowszechniał więcej, niż drugą, jest widocznym z tego że rozpowszechnił około 7, 000, jeżeli pamiętamy właściwie, między czasem jej wydania a wrześniem 1933 r., według jego rocznych sprawozdań z 1932 i 1933 r. nam przysłanych, gdy zaś w tym samym czasie nie rozpowszechnił ani 700 egzemplarzy naszej broszurki. Tu znowu on oskarża nas o przyjmowanie fałszywych oszczerstw i ogładzanie takowych choć otrzymaliśmy te fakty z jego własnych zdań i sprawozdań.

      Następnie zastanowimy się nad jego odpowiedzią na nasz trzeci zarzut, t]., o jego staraniu się zbudować symboliczny wóz ze zborem warszawskim jako centrali, a inne polskie zbory włączając w nie i w Poznańskiem, jako filie. Wykręca się z tego o co się właściwie rozchodzi przez zacytowanie listu swego do starszych w Poznaniu datowanego sierpień, 1935 r. Pisał do nas w swoim grudniowym sprawozdaniu z 1934 r. po raz pierwszy nadmieniając nam o jego planie, aby założyć taki symboliczny wóz. W jego sprawozdaniu ze stycz. 1935 r. otwarcie pisał, że założy Towarzystwo z warszawskim zborem, jako centrali, z innymi zborami jako filie, mając jeden cel aby zapobiec zamknięciu naszych zborów w Poznańskiem. Potem w kilku listach bardzo sprzeciwiliśmy się temu, a w kwietniu 1935 r. rozgniewał się i powiedział, że umywa swoje ręce, ażeby były czyste w tej sprawie, pozostawiając dla zborów Poznańskich aby sami starali się wyjść z tego kłopotu jak najlepiej. Jego list z sierpnia 1935 r. nie omawia sprawy, wedle której uczyniliśmy mu zarzut, ale omawia jego ponowne próbowanie aby założyć towarzystwo. Nie tylko że zamierzył swoje uplanowane towarzystwo dla trzech, lub czterech zborów Poznańskich, ale dla wszystkich zborów
kol. 2
w Polsce. Wiemy to z tego: Po pierwsze, listy jego pisane do nas dowodzą tego, listy, które najpierw były powodem naszego przeciwieństwa. Zacytowaliśmy z nich rzeczy w tym celu na warszawskiej konwencji. Po drugie wziął br. Kuca ze sobą do Adwokata, który miał mu wyrobić potrzebne legalne papiery i wyjaśnił adwokatowi w obecności br. Kuca swój plan, o jaki go właśnie oskarżamy. Trzecie: przed i po widzeniu się z owym adwokatem, omawiał ten plan z bratem Kucem, który na konwencjach w Polsce tego lata w odpowiedzi na nasze pytania odnośnie tej sprawy powiedział, że C.K. planuje sformować towarzystwo o jakie go oskarżamy. Czwarte: Fakt, że około dwa miesiące potem, gdy dowiedział się o jego odprawie zorganizował ruch według nieco podobnego planu o jaki oskarżaliśmy go na konwencji we Warszawie, którą on zwołał w tym celu około miesiąc po dowiedzeniu się o jego odprawie i to zgadza się z myślą, że taka sprawa była w jego umyśle przez dłuższy czas.

      Twierdzi, że przeciwko jego teorii i praktyce chcieliśmy, żeby on kierował programem itd. na konwencjach. To jest prawda, że konwencje będąc sprawami Powszechnego Kościoła mają być kontrolowane przez Powszechnych Starszych, których Pan używa w kierowaniu pracą Powszechnego Kościoła. Przeto br. Russell w Parousii kierował, a my w Epifanii kierujemy, takimi konwencjami osobiście, jeżeli obecni; lub przez przedstawiciela, jeżeli nieobecni. Lecz C.K. chce ujść za bardzo pokornego w tej sprawie, mówiąc, że on pchał innych i młodszych braci naprzód przed siebie na takich konwencjach. Na to dajemy dwie odpowiedzi. Pierwsza: On zawsze kierował konwencjami, z wyjątkiem jeżeli mu się bardzo sprzeciwiano, że uważał to za dobrą politykę dać na wolę stronie przeciwnej. Druga: Gdy byliśmy w Polsce, możliwie, że to było w 1933 r., narzekał do nas, że bracia są przeciwni jego kontrolowaniu zarządzeniami konwencyjnymi, według naszego polecenia, jako naszemu przedstawicielowi; i zapytał nas czy nie moglibyśmy coś uczynić w tej sprawie, ażeby umożliwić mu kierowanie takowych, jako naszemu przedstawicielowi. Wtenczas radziliśmy mu podać pytanie do skrzynki pytań odnośnie tej sprawy na każdej konwencji, dla naszego odpowiedzenia. Uczynił to potem na każdej konwencji podczas naszego pobytu i był rad z tego iż to uczyniliśmy, ponieważ to dało mu ulgę pod tym względem. Przeto wszyscy możemy z łatwością zauważyć jego obłudę w jego powyższym twierdzeniu. Jeżeli, jak on twierdzi, iż dał władzę kierowania jakąkolwiek powszechną konwencją zborom, lub młodszym braciom (uczynił to jak podano powyżej, czasami, lecz tylko z przymusu) to buntował się przeciwko zarządzeniom Pańskim.

      Teraz przychodzimy do naszego czwartego zarzutu i jego niezupełnej lub brakującej odpowiedzi, chociaż jest zaprzeczenie zarzutu, tj., jego niewierności, co do spraw tyczących się naszego czasopisma i jego dążenia do tego. aby wychodziło w Polsce bez naszej kontroli i agitowania przeciw przedrukom. Zauważcie, nie mówiliśmy, że te rzeczy mówił na zebraniach konwencyjnych, lecz na konwencjach. Przed wieloma braćmi w naszej obecności na różnych polskich konwencjach br. Milczewski, br. Hoffmann i br. Kuc świadczyli, że on czynił te dwie rzeczy wśród wielu braci podczas konwencji w Bydgoszczy; br. Stachowiak i br. Konieczny i inni zeznawali, że to uczynił na zebraniu pielgrzymów i starszych w Poznaniu podczas konwencji w Poznaniu. Pisał do nas po silnej agitacji na tym tle, chcąc, aby „Prawda” była wydawana w Polsce. Wyraził także swoje niezadowolenie z przedruków. Wielu braci zeznawało, że narzekał przed nimi na przedruki „Prawdy”, tworząc tym sposobem niezadowolenie. Inni zeznawali, że zniechęcał braci do badania Prawdy Epifanii, twierdząc, że jest za trudna; i w tym on postąpił, jako część pozafigury tych 10-ciu szpiegów w większym miniaturowym Wieku Ewangelii, przynosząc złe sprawozdanie o ziemi (o sferze Prawdy i jej duchu). A co najgorsze, to gdy on jako nasz przedstawiciel przewodniczył na dwóch zebraniach gospodarczych w zborze warszawskim, nawet kilka

poprzednia stronanastępna strona