Teraźniejsza Prawda nr 85 – 1936 – str. 88

pielgrzymem epifanicznym. My potem porównamy je z jego podaniem tych rzeczy w jego sprawozdaniach. Usilnie prosimy braci, ażeby dali nam tą informację, jeżeli to jest możliwe uczynić; ponieważ jego nieuczciwość w powyżej wymienionych formach sprawia możliwość, że dużo kradł w ten sposób także.

      Dnia kiedy wyjechaliśmy z Obszy dowiedzieliśmy się od br. Hoffmanna, którego imię bez jego pozwoleństwa i wbrew jego życzeniu było podpisane w wydanym liście ze zboru warszawskiego przeciwko nam, że C.K. użył na ulepszenie swego gospodarstwa większą część tych pieniędzy, które daliśmy jemu pod opiekę w marcu 1932 r. na czas Armagedonu i o których mówiliśmy w majowym numerze, że wynosiły 10.800 zł.; lecz ponieważ te pieniądze były w złocie, warte 91/2 zł. za dolara, one przeto miały większą wartość i wynosiły 11.400 zł. W liście do nas C.K. przyznał się, że użył część tych pieniędzy na założenie drenacji na swoim gospodarstwie; lecz ukrył od nas fakt, że użył większość z reszty ich na wystawienie nowych budynków i na polepszenie starych na jego gospodarstwie. W 1932 r. potem gdy sprzedał nieco z tego złota br. Hoffmannowi, nadmienił do niego, że miał znaczną ilość tegoż. Ten co napisał w swojej broszurce 264 kłamstw, powiedział bratu Hoffmanowi, że gdyby trzymał to złoto do Armagedonu, a rabusie przyszliby do niego i zapytali by się go, czy ma pieniądze, on jako chrześcijanin, który nie odważyłby się skłaniać, musiałby przyznać się do tego, że miał, a to stałoby się przyczyną pozbawienia się tego złota. To zastanowienie, on mówił, zmusiło go zdecydować, aby użyć to złoto na polepszenie swego gospodarstwa. Tym sposobem, drodzy Bracia, pieniądze które odłożyliśmy na jego utrzymanie w pracy pielgrzymskiej podczas Armagedonu, w którym czasie bracia byliby w bardzo wielkiej potrzebie otrzymać pociechy i zachęty ze Słowa Bożego, on skradł i ulokował w swoje gospodarstwo; a to zaczai czynić krótko po naszym zleceniu mu takowych na cel powyżej nadmieniony, który też cel on przyrzekł wykonać. Gdy w lipcu 1933 r. byliśmy w Polsce, zapytaliśmy się go, czy użył co z tych pieniędzy, to ten co powiedział, że jako chrześcijanin nie mógłby skłamać odpowiedział nam, że nie użył. Teraz się wyjawia, że on już wtedy przez więcej niż rok zużywał takowe na polepszenie swego gospodarstwa – co za malwersacja. Tym czynem on zgrzeszył wprost przeciw każdemu bratu i siostrze epifanicznej w Polsce; ponieważ te pieniądze miały być użyte na dostarczenie im usług Słowem Bożym podczas Armagedonu. Kraść z ołtarza Pańskiego, jak C.K. czynił jest najnikczemniejszą, najpodlejszą i najgorsza kradzieżą. Fakt że on jest złodziejem i kłamcą skłania nas do myślenia czy on wreszcie nie oszukał nas kłamstwami odnośnie sposobu jak on dostał w posiadanie wszystką literaturę, itd. Towarzystwa w Polsce, gdy on opuścił takowe i czy on nie ukradł tych rzeczy, o co Towarzystwo go oskarża. Tego nie wiemy, lecz jego objawiony charakter dowodzi, że był zdolny do takiej kradzieży. Pan wie i On objawi to we właściwym czasie.

      Dowiedzieliśmy się po przybyciu do Polski, że on jest Judaszem, zdrajcą braci, co następujące fakty udowodnią: Zdołał rozdzielić cztery zbory i względem tych co pozostawali wiernymi Prawdzie Epifanii w tych czterech zborach, postąpił jak Judasz. Mniej niż jedna trzecia część zboru łódzkiego poszła za nim, którym on się chełpił, że w całości będzie go popierać, a przeszło dwie trzecie pozostały wierne Epifanicznej Prawdzie i ruchowi. On i dwóch starszych – Radke i Schultz – ze stronników łódzkich poszli do Starostwa i domagali się, aby władze nie pozwolili epifanicznym braciom zgromadzać się, fałszywie podając jako powód, że oni są antymilitarni i antypaństwowi. On także kazał jednemu z przedniejszych braci między jego stronnikami w Bydgoszczy iść do Starostwa i powiedzieć, żeby nie pozwolili braciom Epifanicznym zgromadzać się, C.K. mówiąc temu bratu żeby powiedział w Starostwie, że Epifaniczni bracia są antypaństwowi. Po rozdzieleniu się we Warszawie bracia Epifaniczni zanim zostali zalegalizowani
kol. 2
zgromadzali się w mieszkaniu. C.K. dowiadując się o tym poszedł naskarżyć policji, że oni zgromadzają się bez legalizacji i radził urzędnikowi nie pozwalać im się zgromadzać. O tym urzędnicy poinformowali tego brata, w którego mieszkaniu zebrania się odbywały. Także próbował uczynić coś podobnego temu w Holendrach, gdzie czwarte rozdzielenie nastąpiło.

      W następujący sposób w jego broszurce, prawdziwym Judaszem jakim on jest, fałszywie zdradził nas przed władzami cenzorskimi. Po fałszywym oskarżeniu nas w jego broszurce, że po części jesteśmy temu winni, że zbór w Poznaniu jest zamknięty, fałszywie twierdząc, że rozpowszechnialiśmy w Polsce antymilitarne i antypaństwowe pisma, co, on twierdzi, było znane władzom, którzy cenzurują wszystką literaturę jaka się ukaże w Polsce. (To oni czynią ze wszystką literatura wychodzącą w Polsce; lecz nie z tą, co jest przysyłana do Polski, chyba że ona jest w specjalnym podejrzeniu, co do tego czasu nie było prawdą o „Teraźniejszej Prawdzie.”) On dalej mówi, że byliśmy antymilitarni i antypaństwowi. Prawie przedtem w swojej broszurce mówił, że pisma wydane w Polsce są czytane przez władze cenzorskie. Przeto wiedział, że władze będą czytali te jego oskarżania przeciwko Teraźniejszej Prawdzie i nam jej Redaktorowi i Wydawcy. Wiedział przeto, przez to pisanie informuje władze przeciwko nam – istnie judaszowski czyn. „Tak, ten który jadał chleb z nami podniósł swą piętę przeciwko nam.” Te pięć zdradzających czynów nadmienionych w tym paragrafie dowodzą, że jest Judaszem, zdrajcą braci. Nie dziwmy się temu że Pan objawił taką złą osobę, jako Lewitę.

      Gdziekolwiek przemawialiśmy w Polsce to wyjawiliśmy powyżej nadmienione sprawy jak również kłamstwa w jego broszurce, jako odpowiedzi na nasze dziewięć zarzutów ku jego buntowi i innym głównym kłamstwom w takowej. Lecz dużo z naszych braci nie było obecnych na tych konwencjach; przeto nie słyszeli naszego zbijania takowej. Na korzyść właśnie tych braci wyjawimy główne kłamstwa z tych 264, które się zawierają w jego broszurce. Jego wydanie tak fałszywego pisma było jedną z największych pomyłek możliwych z jego strony. Nie spodziewając się, że przyjedziemy do Polski; lecz wiedząc, że nasz przyjazd do Polski wymagałby naszego dania do druku wrześniowej Teraźniejszej Prawdy zanim byśmy wyjechali do Polski, on możliwie rozumował, że jego pisemko wydane w czerwcu miałoby przynajmniej pięć miesięcy czasu do działania, zanim listopadowa Teraźniejsza Prawda byłaby wydana, w której mielibyśmy sposobność odpowiedzieć na nie. Przeto on możliwie myślał, że do tego czasu on mógłby swoimi chytrościami zwieść prawie cały Epifaniczny Kościół w Polsce i uprzedzić ich tym sposobem tak bardzo, że nasza odpowiedź w listopadowej Teraźniejszej Prawdzie padła by na głuche uszy. Nasze ukazanie się jednak w Polsce około pięć tygodni po okazaniu się jego pisma oszołomiło go! Nie mógł on już lepiej zagrać do naszych rąk, choćby i chciał, jak przez wydanie tego pisemka, tak przepełnionego kłamstwami; ponieważ przez to dał on nam taką broń do rąk, którą mogliśmy go tak zbić, że nie jest wstanie temu się oprzeć; a nasze wyjawienie tych fałszów obróciło setki wątpiących braci przeciwko niemu, i z tej też przyczyny, że dziewięć z każdych dziesięciu polskich ludzi w Prawdzie poznało go i uważa go za złodzieja, oszusta i Judasza. Teraz on dowiaduje się, co za pomyłkę uczynił przez wydanie tego pisemka.

      Cytaty z Łuk. 6:45 i Mat. 7:15, którymi on zaczyna swoje pisemko, ze względu na jego 264 kłamstw, złodziejstwa i zdrady dowodzą, że musi mieć złe serce i wydaje złe owoce, przez które bywa poznany, ponieważ wydał 264 fałszerstw w tak małym pisemku, to jest w jego broszurce, i popełnił powyżej wymienione kradzieże i zdrady. W jego odpowiedzi na pierwszy punkt, dlaczego on nie dopuszczał do Łodzi przez blisko 9 miesięcy szczególnie br. Stachowiaka i br. Majewskiego, w 1931 i 1932 r., znajduje się siedem kłamstw. Twierdzi, że wstrzymywał pierwszego od Łodzi, ponieważ tenże radził braciom postarać się o broń

poprzednia stronanastępna strona