Teraźniejsza Prawda nr 83 – 1936 – str. 63

zarządzeniom Pańskim, które pobudziły nas, aby go odprawić dopowiedzieliśmy mu to przez nasz akt nie pisania do niego jako naszego przedstawiciela, zanim dostaliśmy od innych opisy o jego knuciu, jego błędach i jego atakach na prawdę Epifanii. Te wieści, przychodzące od tyle różnych źródeł dowodzą obficie, że one są prawdziwe; lecz nie mogłyby być powodem naszego odrzucenia go, gdyż przyszły do nas po temu, gdyśmy to już uczynili, chociaż dostarczyły nam dogodnej sposobności na ogłoszenie tego jemu i Kościołowi. Sam powiedział jednemu z pielgrzymów, że spodziewał się ogłoszenia o nim już w marcowej Prawdzie. I ono było już nadrukowane pewien czas przed otrzymaniem pierwszych pogłosek o jego rozdzielających, atakujących i fałszywie nauczających działalnościach. Więc jego własne słowa dowodzą, że spodziewał się być odprawiony, nawet przed naszym otrzymaniem wiadomości o jego przesiewających działalnościach. Dlaczego się tego spodziewał? Zapewnię znając nasze poglądy o lewictwie, nasze poprzednie wymawianie mu o jego 9 – ciu rewolucjonizmach i nasze miłe przestrogi, że jest w niebezpieczeństwie objawienia się, jako Lewita, zmusiły go do myślenia, że będziemy zmuszeni to uczynić z wierności ku naszemu stanowisku.

      Powiedział warszawskiemu zborowi, że byliśmy pyszni podczas naszej wizyty w Polsce 1933 roku i jako dowód tego dał to, że nie podziękowaliśmy siostrze za jej gościnność. Co za słaby dowód pychy. Jego dowód jest fałszywy. Chociaż pośpiech i nagłe upuszczenie domu tej siostry na salę zebrań i potem liczba uczestników na sali podczas wyjazdu przeszkodziła nam w mówieniu z nią, to jednak pamiętamy, że podczas naszego pobytu u niej często wyraziliśmy nasze ocenienie i dokładnie pamiętamy, że czekaliśmy po zebraniu za nią i dziękowaliśmy jej krótko przed wyjściem do pociągu. Nasze mówienie do niego (w celu odradzenia mu jego postępowania), że on obchodzi się z nami w zasadzie tak, jak brytyjscy kierownicy obchodzili się z br. Russellem, on przekręcił w groźbę, że my będziemy się z nim obchodzić, jak to obchodziliśmy się z brytyjskimi kierownikami, jeżeli nie przestanie swego rewolucyjnego postępowania. Widocznie wszystkie nasze miłe wysiłki, aby go odciągnąć od jego rewolucjonizmu przekręcił na groźby. W rękopisie listu, który przygotował przeciwko nam. a który rozkazał kilku pielgrzymom zanim go dał do druku, on twierdzi, że nie daliśmy mu biura i że jego biuro było ubogo umeblowane, gdy zaś on rzekomo twierdził, że meble naszego biura kosztują tysiące złotych. On nigdy nie mówił nam, żeby mu dać biuro; lecz zeszłej jesieni gorzko narzekał przed nami, że nie zaopatrzyliśmy go w biuro. Dlaczego mielibyśmy to uczynić, kiedy on miał jedno? Nie daliśmy biura żadnemu z naszych przedstawicieli poza Ameryką, a oni z radością i ofiarniczo używają swoje mieszkania, jako biuro. A co z jego oskarżeniem, że nasze biuro jest rozrzutnym kosztem umeblowane? Odpowiadamy: Część naszych mebli biurowych (jak również większość mebli Domu Biblijnego) dostało się nam przez odziedziczenie zanim przyszliśmy do Prawdy. Większość reszty naszych mebli biurowych była nam dana przez różnych braci. A resztę to kupiliśmy już używane bardzo tanio, ażeby zaoszczędzić. Jego oskarżenie nas o umeblowanie naszego biura rozrzutnym kosztem jest przeto fałszywe. To oskarżenie i jego kontrastowanie jego biura z naszym zdaje się wskazywać na zazdrość z jego strony. Bez żadnej osobistej wiedzy o tej sprawie, on w tym rękopisie oskarża nas o rozrzutność w kosztach pokarmu. Pokarm w Domu Biblijnym jest bardzo prosty, o wiele prościejszy niż br. Russell dostarczał na stół w Betel, którego przesiewacze podobni br. K. również oskarżali o rozrzutność w umeblowaniu Betelu i co do jedzenia.

      Byliśmy krytykowani przez innych za to, że płaciliśmy br. K. z$ wiele, podczas gdy dawaliśmy mu 270 złotych ($30.00) miesięcznie. To było zaczęte, kiedy czas na finanse był lepszy niż teraz i zanim dolar spadł. Daliśmy mu tyle, ponieważ on mówił, że będzie musiał mieć tyle na utrzymanie siebie i rodziny. Oprócz tego Dom Biblijny opłacał wszystkie jego koszta pielgrzymskie i biurowe, te 270 zł., czyli $30.00 były wyłącznie na życie jego i jego rodziny. W Ameryce w tym czasie, kiedy zgodziliśmy się na tę sumę, jedna osoba nie mogłaby wyżyć za $30.00 miesięcznie. W tym to czasie amerykański robotnik, co kopie rowy itp. zarabiał około $3.00 dziennie (27 z. przed upadkiem dolara), a fachowcy zarabiali od $5.00 do $10.00 dziennie (45 zł. do 90 zł., przed upadkiem dolara). Życie w Ameryce kosztuje od dwóch do trzech razy więcej niż w Polsce. Dlatego myśleliśmy, że 270 zł. było ceną umiarkowaną i dlatego przyjęliśmy jego obliczenie, jako sumę potrzebną na utrzymanie jego i jego rodziny. Jeżeli to było za wiele na warunki jw. Polsce, to o tym nie wiedzieliśmy. Nadmieniamy tu, że rychło w maju bieżącego roku dowiedzieliśmy się, że zanim br. K. przyszedł do nas to on ofiarował się braciom Straży, aby być ich przedstawicielem w Polsce i pytał się o ich poparcie finansowe; lecz oni powiedzieli mu, że nie są w stanie tego uczynić. Potem udał się do nas. Gdy sobie rozmyślamy o tych sprawach, to ten fakt i fakt, że on bardzo mało badał i głosił Prawdę Epifanii, nawet nie mając bereańskiego badania Prawdy Epifanii w zborze warszawskim, o ile możemy się dowiedzieć, wzbudza pytanie, czy on pomimo wszystkiego nie interesował się więcej pieniędzmi, które dostawał z Epifanicznego Domu Biblijnego niż Prawdą 1 sprawą Epifanii. My nie wiemy; ale Pan wie.

      Krytykowano nas ostro za danie mu do rąk 10.800 zł., które miał użyć ratami po 270,00 zł miesięcznie (jego zwykła pensja miesięczna) podczas Armagedonu na swoje i utrzymanie jego rodziny.
kol. 2
Okoliczności były takie: W roku 1931 on powiedział nam, że nie uda się do miejsca schronienia (sprzeciwiał się tym co chcieli to uczynić), lecz da wtedy wszystek swój czas na pracę pielgrzymską między braćmi. Wiedząc, że nasi drodzy bracia wtedy będą we wielkiej potrzebie pomocy pielgrzymskiej, w miłości ku nim powiedzieliśmy mu, że damy mu do rąk $720,00 (6.480 zł po 270 zł miesięcznie, (tj. pensje na 2 lata) na utrzymanie jego z rodziną podczas Armagedonu. Lecz, myśląc nad tą sprawą dalej, zadecydowaliśmy, że możliwie Armagedon potrwa najmniej jedną symboliczną godzinę, 31/2 lat, i postanowiliśmy włożyć do jego rąk $1.200,00 (10.800 zł., jego pensja za 40 miesięcy, czyli 31/2 lat). Uczyniliśmy to w marcu 1932 roku we Lwowie. W tym to czasie wiedzieliśmy, jak to marcowa Prawda z 1932 roku dowodzi, że Armagedon nie zacznie się w czerwcu 1932 r., kiedy godzina Obj. 17:12 skończyła się; lecz znaki czasów zdawały się wskazywać, że wkrótce potem się zacznie. Wierząc znowu, że podanie o trzęsieniu ziemi w Ew. Mat. 27:52, 54 jest wiarygodne, więc wierzyliśmy, że Armagedon zacznie się w Ameryce pomiędzy lutym, 1933 roku. a październikiem 1934 roku, a w Europie jeszcze rychlej i dlatego obawialiśmy się wtedy (w marcu ’32 r.), że nie będziemy mogli już więcej odwiedzić Polski przed Armagedonem; a wiedząc, że nie będzie można przesyłać pieniędzy do niego z Ameryki podczas Armagedonu, przeto przywieźliśmy ze sobą te 10.800 zł. w 1932 roku i daliśmy je jemu pod opiekę z wyraźnym poleceniem, że one miały być użyte tylko podczas Armagedonu i to po 270 zł miesięcznie. Na to on się zgodził. Podczas naszej ostatniej wizyty w Polsce, w lipcu 1933 roku, on zapewnił nas, że nie użył jeszcze nic z nich. Ale widząc, że Armagedon nie przyszedł w czasie spodziewanym, a depresja stając się coraz to większą i nie widząc jak moglibyśmy jemu posłać 270 zł. co miesiąc, mówiliśmy jemu, aby od stycznia 1934 r. i dalej brał z tego funduszu po 270 zł. co miesiąc na utrzymanie swoje z rodziną, aż będziemy w stanie znowu posyłać mu 270 zł. miesięcznie. Z tego wszyscy mogą zauważyć, że powierzyliśmy jemu do rąk te 10, 800 zł. z miłości do naszych polskich braci i pragnienia dania im pielgrzymskiej usługi podczas Armagedonu, gdy oni byliby w największej potrzebie takiej usługi. Gdybyśmy byli nie uczynili tej pomyłki o Armagedonie, to rozumie się, nie powierzylibyśmy jemu tych pieniędzy. Lecz okoliczności dowodzą, że zamiast zasługiwać na krytykę za owe 10.800 zł, to, przeciwnie, powinno być uczynione ku nam; ponieważ to było uczynione z najlepszej wiedzy, jaką wtedy mieliśmy i z miłości niesamolubnej dla naszych drogich braci w Polsce. Umiłowani bracia, nie z próżnej chwały, jak to br. K. przed zborem warszawskim fałszywie oskarżył nas, ale z miłości, która pochodzi a zaparcia samego siebie służyliśmy wam, ażebyśmy mogli błogosławić was w imieniu Pańskim z domu Pańskiego (Psalm 118:26). Gdybyśmy byli pobudzeni do tego przez próżną chwałę, miłość pieniędzy, lub władzy, to uczynilibyśmy zupełnie inaczej jak to uczyniliśmy.

      Gdyśmy odprawili br. K., to mówiliśmy mu, żeby resztę pieniędzy, tj. 3.600 zł., które pozostawały z tych 10.800 zł. dał bratu Stachowiakowi, jako tymczasowemu przedstawicielowi Epifanicznego Domu Biblijnego. Ku naszemu zdziwieniu, ten, który przez rok i pół zdradzał Epifaniczny Dom Biblijny podczas pobierania miesięcznej pensji z niego powiedział, że prawo polskie wymaga, abyśmy mu zapłacili pensje za trzy miesiące z odprawą. Według sprawiedliwości moglibyśmy żądać powrotu tych 4.860 zł., które otrzymał za te 18 miesięcy, podczas których zdradzał Epifaniczny Dom Biblijny, jak również te 3.600 zł. jeszcze mające być użyte. On więc twierdzi, że jest nam winien pensji za dziewięć miesięcy tylko, a nie za dwanaście, tj. 2700 zł. Teraz zauważcie, proszę, co on dodał: On nie może nam zapłacić te 2.700 zł teraz, ponieważ część ich dał swej żonie do ulokowania w Spółce Wodnej (drenarskiej) na osuszenie kawała ich roli. Nigdy nie spytał się nas, czy on może to uczynić, ani też nadmienił słowa o tym, aż dopiero po jego odprawie w odpowiedzi na nasze żądanie, aby oddał br. Stachowiakowi te 3.600 zł. W Ameryce, jeżeli przedstawiciel użyje pieniądze polecone, mu na jedną rzecz, a on użyje je na coś innego, bez upoważnienia i to na swoją, lub korzyść jego rodziny, to jest uważane za zbrodnię i jest karane więzieniem. Wierzymy, że tak samo się rzecz ma w Polsce, lecz, nie będąc pewni, zapytamy się polskiego adwokata o jego opinię na to. Również radzimy się polskiego adwokata o opinię czy prawo polskie wymaga, żeby jemu dać pensję za trzy miesiące z odprawą z posady i czy przedstawiciel, który pobierał pensję przez rok i pół, a był zajęty zdradzaniem roboty swego pracodawcy powinien mieć prawnie zapłaconą trzymiesięczną pensję po odprawie. Wygląda, jakoby jego zawinienie podlegało karze więziennej w Polsce; chociaż nie jesteśmy pewni tego; ale czy ono jest w Polsce czy nie, to jednak zawinił podług amerykańskiego prawa; ponieważ to uczynił przeciw Epifanicznemu Domowi Biblijnemu, który jest w Ameryce i który z Ameryki posłał mu te pieniądze i były mu powierzone, a które obrócił na swój pożytek.

      On także dał inną wymówkę, jako powód nieposiadania tych 3.600 zł., tj. spolegając dziecinną wiarą na naszej myśli, że Armagedon może przyjść kiedyś pomiędzy czerwcem 1932, a październikiem 1934 roku on ulokował resztę tych 3.600 zł. w zapasy na Armagedon. Od razu ta wymówka zdawała nam się być fałszywą z kilku przyczyn: (1) kilkakrotnie wyraził swoje wątpliwości do nas, co do bliskości Armagedonu (lecz nigdy nie dał biblijnego powodu na swoje powątpiewania); (2) sprzeciwiał się całej idei udania się do schronień, jako nie stosowne dla Polski i (3) kilkakrotnie mówił

poprzednia strona – następna strona