Teraźniejsza Prawda nr 74 – 1935 – str. 9
stają się podstawą dla dalszych pobudek, rozwijań i zdolności jako dodatek do otrzymanych już uczuć i łask. A więc takie żniwo nastąpi po takim sianiu, aż każde właściwe uczucie i każda łaska chrześcijańska zostanie w nas rozwinięta. Wskutek takiej zatem siejby następuje zbiór dobrego charakteru, najlepszych przymiotów.
Lecz nasze najwyższe i ostateczne żniwo w tym życiu będzie wtenczas, gdy doprowadzimy do ukompletowania tego charakteru. Ażebyśmy mogli mieć takie żniwo, jest niezbędnym sianie dobroczynności z wytrwałością, czyniąc dobrze pomimo spotykanych w tym przeszkód. Od wcześniejszych faz rozwoju takiej wytrwałości w dobrym czynieniu będziemy żeli wzmocnienie takiego charakteru w jego pobudkach, uczuciach, łaskach, a również zwiększoną zdolność i zupełność. Od późniejszych faz rozwoju takiej wytrwałości w dobrym czynieniu będziemy żeli coraz większe uzupełnienie charakteru, które równoważy charakter. A od ostatnich faz rozwoju takiej wytrwałości w dobrym czynieniu będziemy żeli ostatnią, fazę charakteru – doskonałość na podobieństwo Chrystusa. To nie znaczy, że nasze charaktery będą bez błędów, lecz że będą skrystalizowane do tego stopnia, że już nie będą mogły być złamane przez żadną próbę lub presje, pod któreby upodobało się Panu nas poddać. A zatem, jako skutek z takiego siania będziemy żeli wielkie wartości, jakie wykazaliśmy powyżej a tak będziemy „doskonali i zupełni, którymby na niczym nie schodziło.” Jak. 1:4. Przez cały czas procesu takiego żęcia będziemy żeli coraz większy przywilej w modlitwie i coraz większe uczestnictwo z naszym Panem w innych przywilejach naszego powołania i zwiększoną miłość, zaufanie, staranie, pomoc i społeczność Ojca i Syna. Pan nasz zapewnia, że takie żęcie jest stokroć lepsze, aniżeli rzeczy ofiarowane w obecnym życiu (Mat. 19: 29). To są te wyborne owoce zżynane w tym życiu, jakie otrzymujemy z naszego dobrego czynienia.
Lecz pobożność ma nie tylko obietnice żywota, którego
kol. 2
mamy teraz; ale ma również obietnice żywota przyszłego (1 Tym. 4:8). Gdy nasze czynienie dobrze dojdzie do końca wtedy będziemy żęli nagrody obiecane naszej klasie w przyszłym życiu. Gdy jesteśmy zwycięskimi członkami Maluczkiego Stadka, to znaczy dla nas Boską naturę i współdziedzictwo z Chrystusem, nie tylko przez cały Wiek Tysiąclecia, ale przez całą wieczność. Nie jest to dla nas koniecznym podawanie szczegółów odnośnie tego, ponieważ nasi czytelnicy są zapoznani z ogólnymi szczegółami. Lecz można cokolwiek nadmienić o tej nagrodzie: ona będzie zawsze występowała naprzód w czasie której wiecznie trwające obfite bogactwa łask Boskich będą naszym udziałem. Uczestnicy będą zawsze doświadczali błogich niespodzianek z nowych rozwojów niezmiernej łaski Bożej. Gdy się staniemy zwycięskimi członkami Wielkiej Kompanii, życie w życiu przyszłym będzie miarą radości odpowiednia tej klasie. Ich zdolności będą niższe od tych, jakie będzie miało Maluczkie Stadko, będą jednak zadowoleni ze swego działu na poziomie duchowym, który prawdopodobnie otrzymają ten sam poziom, na którym przebywał Logos w stanie przedludzkim, a praca ich będzie w rodzaju asystentów Chrystusa. Ich dział przeznaczony będzie się zawsze rozszerzał, napełnieni będą radosnymi niespodziankami postępujących wyrażeń łaski Bożej względem nich. Gdy będziemy zaś zwycięskimi Młodocianymi świętymi, nasz dział jako doskonałych istot ludzkich i książąt podczas Tysiąclecia, a po Tysiącleciu jako istot duchowych, będących prawdopodobnie na tym samym poziomie co Starożytni święci i Wielkie Grono, będzie zupełnie zadawalniającym. My również (Mal. Stadko) będziemy po wieczność całą traktowani bez końca radosnymi niespodziankami obfitej łaski Boga w błogim towarzystwie tych drugich wybranych trzech klas. A tak żąć będziemy, jeśli nie omdlejemy. A zatem drodzy Bracia i Siostry dobrze czyniąc nie słabiejmy, bo w swoim czasie żąć będziemy jeśli nie omdlejemy. Radzimy, by za hymn na rok 1935 był No. 78.
kol. 1
CNOTA DAWANIA
(Present Truth, 1934, 188)
„Wszystkomci wam okazał, iż tak pracując, musimy podejmować słabe, a pamiętać na słowa Pana. Jezusa, że On rzekł: „Szczęśliwsza jest rzecz dawać aniżeli brać.” Dzieje Apostolskie 20: 35.
Chrześcijańska szczodrobliwość – udzielanie jałmużny jest lekcją wyrażona w naszym tekście. Pospolitym usposobieniem upadłej natury jest poważać i zasilać mocnych, a od słabszych spodziewać się, aby wspierali i podtrzymywali nas. Jest to dogadzaniem samemu sobie metoda upadłej natury ludzkiej. Metoda Nowego Stworzenia w Chrystusie ma być przeciwną tej poprzedniej. Chrześcijanin ma dbać o dobro, korzyść i wygodę drugich, a szczególnie członków jego własnej rodziny i członków domu wiary. Silniejsi z braci Chrystusowych powinni znajdować przyjemność w dopomaganiu słabszym i mniej zdolnym, aby, o ile możliwe doprowadzić ich do zupełnej miary dojrzałości w Chrystusie. Powyższy tekst był pisany do starszych w Efezie i na korzyść Chrześcijan będących w potrzebie. Pytanie zatem powstaje: „Dlaczego dary mają być dawane Chrześcijanom potrzebującym?” Jest w tym kilka powodów dlaczego to powinno być czynione: (1) z powodu ich potrzeb, które się niekiedy głośno dopominają o swoje zadowolenie; (2) konieczność praktykowania w sobie cnoty udzielania wsparcia drugim; (3) Boskie zaproszenie, do tego i Jego z tym związane obietnice; (4) Dary Boże, szczególnie dar Syna Swego, który w tej porze roku przywodzi nam na pamięć i serce. To są zatem te cztery powody dawania.
Było to doświadczeniem Apostoła, podobnie jak jest doświadczeniem wszystkich myślących ludzi, że systematyczna ofiarność jest lepsza aniżeli spazmatyczne dawanie. Nie tylko, że rezultaty są zazwyczaj większe, lecz, że wpływ tego jest korzystniejszy także dla ofiarodawcy, bo trzyma przed jego umysłem pewien cel, pewną służbę, którą on ma wykonać dla Pana. U wielu jest to prawie jedyna sposobnością przysłużyć się Pańskiej sprawie, przez udzielenie zasiłku finansowego. Ma się rozumieć, że o ile które z dzieci Bożych może, to byłoby o wiele lepiej, gdyby udzielało
kol. 2
świętym w taki sposób, jak czynił to św. Paweł i jego towarzysze, to jest, udzielając duchowych darów i błogosławieństw czy to przez nauczanie publiczne, czy przechodzenie od domu do domu i przedstawianie prawdy drugim lub słowem, albo też jednym i drugim.
Jednakowoż są tacy, których warunki życiowe, brak talentu, siły lub sposobności wstrzymują od takiej pracy, albo też wstrzymywani są obowiązkami rodzinnymi, tak, że jedyny sposób służenia Panu i okazania Mu swej miłości mają przez udzielanie datków na Pańską sprawę i dla dobra Jego ludu. Gdyby takich pozbawić tej sposobności służenia Panu, bądź przez to, że nie byłoby żadnej pracy wymagającej ich zasiłku finansowego, albo też przez brak odpowiedniej instrukcji co do metod Boskiej służby, byłoby to dla takich pozbawieniem ważnej sposobności służby, a w stosunku do tego także pozbawieniem błogosławieństw, jakie następują po każdej służbie dla Pana.
HOJNOŚĆ WSKAZÓWKĄ MIŁOŚCI
Widzimy więc, że Apostoł czuł się zupełnie wolnym do zalecania Kościołowi cnoty dawania, a nawet kładł nacisk na to, że ich hojność w stosunku do ich zasobów będzie w znacznym stopniu wskaźnikiem ich miłości dla Pana i Ewangelii. Zauważmy jednak ten fakt, że Apostoł nie prosił o jałmużnę wiernych zaraz na początku, gdy oni poznawali łaskę Bożą, aby czasem nie odnieśli wrażenia, że Ewangelia była im kazana z ziemskich pobudek – dla sprośnego zysku. Znajdujemy więc, że ten sam Apostoł kazał Ewangelię do tych samych Koryntian przez przeszło rok czasu bez żadnej wzmianki o jakimkolwiek wynagrodzeniu; a nawet, aby nie być im ciężarem, pracował własnymi rękami w swoim fachu robienia namiotów. – 2Kor. 11: 7 – 9
Zauważmy także zmianę, jakiej zupełne ocenienie Ewangelii dokonało w tych wierzących Koryntianach. Na początku oni byli tak niebaczni na ich przywileje, że prawdopodobnie ani nie pomyśleli o tym. aby dobrowolnie dopomóc Apostołowi pieniędzmi, tak, że on musiał im służyć pracą własnych rąk i wsparciem od wiernych z innych