Teraźniejsza Prawda nr 58 – 1932 – str. 35

Trzykrociem był bity rózgami; raz byłem kamienowany; trzykroć się ze mną okręt rozbił, dzień i noc byłem w głębokości morskiej. W drogach częstokroć, w niebezpieczeństwach na rzekach, w niebezpieczeństwach od zbójców, w niebezpieczeństwach od swego narodu, w niebezpieczeństwach od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na puszczy, w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach między fałszywymi braćmi; w pracy i w utrudzeniu, w niedosypianiu często w głodzie i pragnieniu, w postach często, w zimnie i nagości. Oprócz tego, co skąd inąd przypada, ono naleganie na mnie na każdy dzień i ono staranie o wszystkie zbory. Któż choruje, i ja nie choruję? Któż się gorszy, a ja nie palę?” (2Kor. 11:23-32). Przez te wszystkie uciski Apostoł dobiegł do kresu nagrody wysokiego powołania, Kres, który musiał być osiągnięty był doskonałą doświadczoną miłością świętością podbijającą wszelaką myśl pod wolę Bożą i myśl Chrystusową (2Kor. 10:5). Nagroda była tą wielką ambicją, za którą Paweł ustawicznie dążył Boską naturą i współdziedzictwem z Chrystusem; i niewątpliwie dał on w swoim życiu dowody ustawicznego wzrastania w łasce. W czasie wielkich i srogich prób w proporcjach pełnych powabu i piękności. To samo jest również widocznym z charakterów tych innych Apostołów i świętych, chociaż zapiski o ich życiu nie zostały przekazane nam tak kompletnie, jak zapiski o Apostole pogan.

      Lecz jest to mianowicie ważną rzeczą, abyśmy mogli zauważyć, jak nasz umiłowany brat Paweł był w stanie biegnąć tak stale w tym trudnym zawodzie. Jak on mógł tak stale panować nad pokusami i dolegliwościami, pod które był on tak jako i my poddany? Jego odpowiedź na to była: „Bracia! jąć o sobie nie rozumiem, żebym już uchwycił. Ale jedno czynię, że tego, co za mną jest, zapamiętywając (zapominając), a do tego, co przede mną jest, spiesząc, bieżę do kresu ku zakładowi” itd.

PIĘĆ ROZWAG

      Tu jest pięć rozwag, nad którymi będzie dobrze ostrożnie się zastanowić:

      Pierwsze: Apostoł uczynił pokorne i trzeźwe uznanie jego duchowego stanu i mocy. Nie nadymał się z tego, że był wybranym naczyniem Pańskim, aby nosić Imię Jego przed pogany. Nie uznawał samego siebie, jako Wielkiego Apostoła, ani nie wynosił się z tego. Był dalekim od nadymania się z powodu swych duchowych zdolności, pokornie przypominając Kościołowi, że on sam może być łatwo odrzuconym, pomimo tego, że głosił Ewangelię innym, jeżeliby sam nie stał silnie w Jego całości i wzrastaniu w łasce (1Kor. 9 27). I gdy trzymał przed nimi Chrystusa jako Moc i Mądrość Bożą i jako wzór do ich naśladowania, on pokornie oświadczył, że on z nimi starał się naśladować wzór Chrystusa, ufając jednocześnie w zasłudze Jego ofiary na pokrycie jego własnych braków. W ten sposób był uwolniony od największej zapory duchowego rozwoju – samozadowolenia; ponieważ jeżeli ktokolwiek uważa, że już osiągnął zadowolony stan duchowy, od tej samej chwili może zacząć się początek jego duchowego chylenia się do upadku. Żadne teraźniejsze osiągnięcia nie mogą być zadowalniającymi dla szczerego naśladowcy Chrystusa, który badawczo stara się naśladować doskonałego wzoru. Jedynie gdy odwrócimy oczy nasze od Chrystusa, samozadowolenie może być wtedy wypielęgnowane, ponieważ tylko przez zapatrywanie się na wystawiony nam wzór, nasze braki są nam jawne. A jeżeli w pysze serca utracimy wzrok na braki znajdujące się w nas, to tym więcej staną się one jawnymi dla innych. Chrześcijanin powinien być tylko zadowolony z ustawicznego wzrostu w podobieństwo Chrystusowe. Podobnie jak Apostoł, niech się każdy z nas tak zastanowi, nie żeby już uchwycił, lub ażeby już był doskonałym, lecz że jeszcze znajduje się w wyścigach i czyni postęp do mety. I bez wątpienia, ponieważ uważał samego siebie, że jeszcze nie dopiął do doskonałości i że jeszcze jest poddanym słabościom, to właśnie doprowadziło Apostoła do szukania Pańskich łask i trzymało go zawsze w pokornym stanie umysłu i dawało mu także litość nad słabościami i brakami drugich. Lecz pyszni stają się zwykle wysokomyślącymi, zadowolonymi i usiłują wyjąć źdźbło z oka brata swego zapominając o bakę w ich własnym oku.

      Drugie, możemy zauważyć prostotę Apostolskiego celu – „Ale jedno czynię”. On nie starał się uczynić różnych rzeczy; gdyby to czynił, napewno by chybił, lecz poświęci swoje życie temu jednemu celowi, do którego był powołany i z tej przyczyny porzucił wszystkie inne zamiary w życiu. On to uczynił także z punktu zapatrywania na fakt, że podczas jego obecnego życia jego obrany bieg miał przynieść mu pewne utraty, odosobnienia, uciążliwości, starania, prześladowania i ustawiczne urągania. W prostocie swego celu pozbył się on wielu pokus nie chcąc cieszyć się; wieloma dobrymi rzeczami w tym życiu lub uganiać się za łudzącymi bańkami.

      Trzecie, możemy zauważyć, że on starał się zapominać o rzeczach przeszłych. Gdyby dozwolił na to, aby umysł jego powracał do tych samych rzeczy przeszłości, które porzucił; gdyby na nowo rozważał, jak wielką była ofiara, którą uczynił, że oddał się dla celu Onego wzgardzonego i ukrzyżowanego, to mógłby naprzód być kuszony i przyprowadzony do rozpaczy, a później mógłby powrócić i starać się odzyskać to, co pozostawił za sobą. Z drugiej strony, mógłby przedstawić przed sobą obraz, jak on prześladował chrześcijan i jak zezwolił na ich męczenie, wątpiąc czy mu Pan odpuścił, i ustawicznie potępiać samego siebie za jego zaślepienie i w ten sposób pozbyć się pokoju umysłu i przestać być użytecznym. Lecz ponieważ otrzymał odpuszczenie w Chrystusie, on to także odsunął od siebie, choć często wspominał o tym ze skrucha: a ta myśl zdaje się tak oddziaływała na jego całe życie, że jeszcze obficiej pracował, aby dać świadectwo, że ocenia mu udzieloną łaskę od Pana i aby był nieskwapliwym ku innym, tak jak Bóg był dla niego (1Kor. 15:9, 10; Filip. 3:6; Efez. 3:8; Gal. 1:13; 1Tym. 1:12-16). Był on rzeczywiście mądrym, że zapominał o rzeczach co były za nim.

      Czwarte, on dążył naprzód do tych rzeczy, które były wystawione przed nim – jego wiara chwyciła się obietnic Bożych z taką siłą, że były one dla niego żyjącymi rzeczywistościami, które pobudzały go do gorliwości i wierności. On dozwalał na to, aby umysł jego przemieszkiwał nad niebieskimi rzeczami, jak również radził to innym: „cokolwiek jest prawdziwego, cokolwiek poczciwego, cokolwiek sprawiedliwego, cokolwiek czystego, cokolwiek przyjemnego, cokolwiek chwalebnego, jeżeli która cnota i jeżeli która chwała, o tym przemyślajcie” (Filip. 4:8). To był sposób, przez który Apostoł sięgał po rzeczy, które były przed nim; a tym sposobem my także musimy zbierać nasze natchnienia do świętości i naszą odwagę do wytrwałej i ustawicznej wierności, nawet aż do śmierci. Chrześcijański zwyczaj myślenia ma rzeczywiście wiele do czynienia z jego duchowym postępem lub cofaniem się wstecz, jak również jest wskaźnikiem jego duchowego stanu i dlatego przyzwyczajenia do dobrych myśli muszą być bardzo pilnie pielęgnowane. Przez wyrażenie „zwyczaj myślenia” rozumiemy stan normalny, do którego umysł powraca w sposób naturalny w chwili, gdy umysł jest wolny od zatrudnienia.

      Podczas gdy jesteśmy zajęci czynnymi obowiązkami naszego życia, musimy z konieczności naginać nasz umysł do pracy będącej przed nami, ponieważ gdy wykonywujemy naszą pracę machinalnie bez skoncentrowania myśli naszych nad pracą, to nie wykonamy jej dobrze; ale nawet

poprzednia stronanastępna strona