Teraźniejsza Prawda nr 35 – 1928 – str. 62

sami nie byli odrzuceni 1Kor. 9:27.

      Lecz, gdy rozwijamy samych siebie, i mając upewnienie Pisma Św., że w swoim czasie żąć będziemy, jeżeli nie przestaniemy, to mimo tego znajduje się coś takiego, co jeszcze oprócz tego czynić możemy. Gdy mamy sposobności, możemy czynić dobrze komukolwiek, wszystkim ludziom. Te sposobności jednak różnią, się; dlatego przy wybieraniu tego, co mamy czynić, powinniśmy pamiętać o poleceniu Apostoła: „gdy mamy sposobności, czyńmy dobrze wszystkim, a najwięcej domownikom wiary”. Według naszego wyrozumienia, domownicy wiary składają się najprzód z tych, którzy posiadają „wiarę raz świętym podaną”. (Juda 3). Przyjęcie tej wiary znaczy wiele więcej, aniżeli powiedzieć: „Dobry Mistrzu, co mam dobrego uczynić?” To znaczy, że kto ma tę wiarę, jak ona jest podana w Słowie Bożym, poweźmie te kroki jakie Mistrz wskazał, że są potrzebne do członkostwa tego domownictwa. Dlatego jest bardzo wiele ludzi, którzy wcale nie weszli w to domownictwo naszego Pana. Mistrz nie powiedział: „Jeżeli życzysz sobie być policzonym między moich uczni, to możesz to i to uczynić; lub, że możesz to wszystko po swojemu uczynić”. Przeciwnie, On powiedział: „Jeżeli kto chce iść za Mną, niech zaprze się samego siebie, weźmie krzyż swój, i naśladuje mię”. (Mat. 16:24). Adresując domowników wiary, Św. Paweł oznajmia: „Jesteście powołani w jednej nadziei powołania waszego”. (Efez. 4:4). Zaproszenie dane Kościołowi w czasie wieku Ewangelii było tylko jednym zaproszeniem; a ci, którzy je przyjęli i którzy trwają w postępowaniu śladami Jezusa, są narodem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, szczególnym ludem. (1 Piotr 2:9). Dowiadujemy się jednakowoż z innych Pism, że pomiędzy tymi, którzy przyjęli zaproszenie poświęcenia się Bogu, znajdują się dwie klasy – Maluczkie Stadko i Wielkie Grono, pozaobrazowi kapłani i lewici. Ta jedna klasa wypełnia wiernie jej ślub poświęcenia; druga zaś klasa traci jej miłość do pewnego stopnia. Gdy ostatni nie stawają się nieprzyjaciółmi Boga, to żyją pomiernie i obojętnie. Ci nie są zwycięzcami. Choć służą różnymi sposobami, i choć przeciętnie są dobrymi ludźmi, to jednak nie dochodzą do tego wzoru co klasa kapłańska. Ci dlatego nie otrzymają hojnego wejścia do Mesjaszowego Królestwa, lecz muszą „umyć ich szaty i wybielić je we Krwi Barankowej”, ponieważ stali się do pewnego stopnia niedbałymi, a ich szaty zostały poplamione i zaszargane. (Obj. 7:9-11, 14). Ci dlatego stanowić będą pozaobrazową klasę lewitów, którzy wypełnią służbę łącznie z Królewskim Kapłaństwem.

      W szukaniu sposobności do służby, lud Boży musi zauważyć różnicę i dać pierwszeństwo do służby domownikom wiary, aniżeli ludziom świata. Jeżeli zbywa nam czas. Oprócz czasu nad nami, to powinniśmy używać go łącznie z członkami domowników wiary. Ktoś mógłby zapytać się: „dlaczego nie mamy dać naszego całego czasu tym, którzy nie są z domowników wiary? Dlaczego nie mamy wykonywać pracy przekonywania, nawracania ludzi itp.?” Odpowiadamy, że ci, którzy się tym zatrudniają, są klasą, która nie rozumie Planu Bożego. Nie znajdujemy w nich przez to nic złego; ponieważ sympatyzujemy z wszystkimi rzeczami, które prowadzą do podnoszenia ludzkości. Lecz przede wszystkim powinniśmy pamiętać o naszym własnym podniesieniu, a następnie o tej pracy dla domowników wiary; a to z tej przyczyny, że Sam Bóg ma do czynienia tylko z domownikami wiary w obecnym czasie. Ci, którzy pracują nad światem itd., myślą, że Bóg ma teraz do czynienia z ludzkością w ogólności, i że świat ma teraz jedyną sposobność do otrzymania żywota wiecznego. Z ich błędną myślą, że ludzkość znajduje się w niebezpieczeństwie wiecznych mąk, klasa ta myśli, że czyni dobrze, jeżeli siebie i wszystko opuszcza, aby tylko tą pracę między zdegradowanymi wykonywać. Gdyby posiadali wiedzę Boskich planów, które Biblia podaje, wiedzieliby o tym,
kol. 2
że Pan nie ma jeszcze do czynienia ze światem, lecz tylko z domownikami wiary. To podanie jest w harmonii ze słowami Jezusa, który nie modlił się za światem, ale za tymi, których Ojciec Mu dał. (Jan 5:20, 21). Przyjął tych, którzy przyszli z klasy grzeszników, – tych, którzy mieli uszy ku słuchaniu Jego poselstwa. Ktokolwiek przyjął to poselstwo, traktowany jest jako członek domowników wiary. Takim Pan nasz szczególnie usługiwał, zaniedbując nawet Jego własne doczesne korzyści. Możemy jednak być pewni, że On nigdy nie zaniedbywał Jego własnych duchowych potrzeb; ponieważ Jego rozwijanie się jako Nowe Stworzenie było Jego pierwszym obowiązkiem – tak samo jak jest naszym.

      A więc w ścisłym tego słowa znaczeniu, domownictwo wiary jest rodziną Bożą; są to ci, którzy oddali ich wole i ciała w ofierze Bogu i zostali przyjęci do Niego przez spłodzenie z Ducha Świętego. Tacy wszyscy należą. do rodziny Bożej. Niektórzy z nich czynią dobre postępy i rosną silnie wysoko i szeroko, inni są jeszcze „niemowlątkami w Chrystusie”. Możemy dlatego zrobić różnicę między domownictwem Bożym a domownictwem wiary. Nazwa dla ostatnich jest szerszą; ci obejmują w sobie poczytalnie usprawiedliwionych i tych, którzy choć są spłodzeni z Ducha, utracili swoje korony i będą członkami Wielkiego Grona: To jest pokazane w typie Dnia Pojednania, i innych typach. – 3Moj. 16:11; Rzym. 4:1-12.

      Lecz Maluczkie Stadko, klasa Kozła Pańskiego, musi rosnąć silnie w wierze, gorliwości i miłości. Widzimy, że to jest właściwy postępek w rozwijaniu charakteru na podobieństwo Chrystusa. Najprzód musimy nasz własny wybór i powołanie pewnymi uczynić, rozwijając wszystkie owoce i gracje Ducha Świętego; potem musimy czuwać nad wszystkimi sposobnościami w służbie Bożej, jak Jego Opatrzność nam tego dozwala. Te sposobności musimy używać, najprzód na korzyść naszych współbraci Maluczkiego Stadka i innych braci z domownictwa wiary, a potem na korzyść wszystkich innych ludzi, którzy potrzebują pomocy. Pomaganie innym w ich potrzebach nie znaczy jednak, że mamy im udzielić zbytków i korzyści na całe ich życie, lecz jeżeli możemy, mamy im dopomóc w ich najtrudniejszych potrzebach jak np. dać im płaszcz, kapelusz, ubranie lub cokolwiek, jeżeli jesteśmy w stanie im udzielić w potrzebie. Jeżeli widzimy, że kto jest widocznie w takim stanie, że oczy jego wyrozumienia otwierają się do Prawdy Słowa Bożego, wtenczas możemy dobrze zastanowić się nad naszą sposobnością aby im dopomóc. Możemy zaniedbać nawet nasze doczesne sprawy i użyć tego czasu dla pomocy takiej osoby. Lecz pod żadnymi warunkami nie powinniśmy zaniedbywać naszego własnego duchowego wzrostu.

      Abyśmy mogli róść w owocach i zaletach Ducha Świętego, jest koniecznie potrzebnym, abyśmy badali Słowo Boże. Oprócz tego, ponieważ posiadamy ten skarb nowego umysłu w glinianych naczyniach, które z natury są przeciekającymi, musimy tym więcej trwać w badaniu. Żaden prawdziwy Chrześcijanin nie powinien dlatego ani na chwilkę pomyśleć o tym, że przestanie badać Słowo Boże, czy to odnosi się do Biblii, Badań Pisma Św., lub Prawdy Epifanii, gdzie Słowo Boże podane jest szczególnie do badania biblijnych przedmiotów. Pewna miara duchowego odświeżenia przychodzi do nas także łącznie z naszymi porannymi hymnami, z Manną i ślubem. Zalecamy to braciom, ażeby czynili to co rano przed śniadaniem jeżeli możebne, z całą rodziną; a jeżeli nie, to indywidualnie. Kilka minut w rozmyślaniu nad niebieskimi rzeczami, w dziękowaniu Bogu i śpiewaniu Jemu śpiewu chwały, będzie wielką korzyścią duchową. Lud Boży powinien się pewnym sposobem trzymać blisko Jego słowa ustawicznie; w innym razie to życie Nowego Stworzenia zwiędnie.
Jeszcze jest inny sposób badania, który może być łatwo przeoczony, nawet przez tych, którzy wiernie badają

poprzednia stronanastępna strona