Teraźniejsza Prawda nr 480 – 2002 – str. 4
iż Jego roszczenia były fałszywe i że prawdopodobnie Jego cuda były aktami zwodzenia, jak mówili Faryzeusze, mocą Belzebuba, księcia diabłów. Rozumowali oni na podstawie analogii, że gdyby Nasz Pan uczynił wszystkie te rzeczy, jakie Mu przypisywano, mocą Bożą, jak twierdził, nie musiałby być na łasce swoich wrogów, ponieważ nigdy nie przyszło im do głowy, by ktokolwiek kładł życie dobrowolnie za przyjaciela – nie mieli również najmniejszego pojęcia o potrzebie i celu śmierci Pana.
Świat popełnia podobny błąd w odniesieniu do naśladowców Pana. Tych, którzy mają smutki, próby, prześladowania i ubóstwo uważa on za znajdujących się w boskiej niełasce. Tak zostało to przepowiedziane o Naszym Panu, lecz jest to prawdą o Jego Kościele, Jego Ciele jako całości – „A myśmy mniemali, że jest zraniony, ubity przez Boga i strapiony” i wstydziliśmy się Go. Świat nie dostrzega, jak my dostrzegamy, iż boska łaska wobec wybranych przejawia się w pozwalaniu, by mieli te doświadczenia niezbędne do przygotowania ich do zaszczytów Królestwa.
„WSZYSCY NIEZBOŻNI NIE ZROZUMIEJĄ”
Niektórzy pamiętali oświadczenie Naszego Pana sprzed kilku dni, lecz albo go nie zrozumieli, albo celowo sfałszowali w swoich szyderstwach. On nie mówił o zniszczeniu ich Świątyni, lecz powiedział, że gdyby Świątynia została zniszczona, zostałaby wzniesiona ponownie w ciągu trzech dni (antytypicznych). Budowa Świątyni wymagała około czterdziestu lat, a deklarację Naszego Pana uważali oni za napuszoną i w rezultacie powiedzieli: „Będzie mu o wiele łatwiej pokazać swoją moc przez zejście z krzyża”. Fakt, że tak nie postąpił został uznany za dowód fałszywości wszystkiego, co wcześniej mówił i robił. Z łatwością możemy przypuszczać, iż takie oskarżenie o kłamstwo i fałszywe przedstawianie dla wrażliwego umysłu, takiego jak umysł Naszego Pana, było dotkliwym ciężarem dla Jego serca, lecz zniósł go cierpliwie. O, tak bardzo się cieszymy, że Jezus nie zszedł z krzyża, i nie zostawił nas w ten sposób w naszych grzechach – całego świata bez odkupienia!
Przedniejsi kapłani i nauczeni w piśmie szli za swoją ofiarą do krzyża – bez wątpienia zaniedbując ważne sprawy, w swojej chęci upewnienia się, iż im nie umknie. Byli oni bardziej winni niż zwykły lud, a usiłowali usprawiedliwić swoje postępowanie w ten sam sposób. Dość dziwne było to, iż przyznali, że „innych ratował”, a fakt, że nie wyzwolił samego siebie z ich rąk, wydawał się dla nich rozstrzygającym dowodem fałszywości wszystkich Jego roszczeń odnośnie Jego związku z Jehową Bogiem. Byli zadowoleni, iż krew Jego miała być na nich i na ich dzieciach. Biedni ludzie! Myśleli o sobie, iż są mądrzy, jednak jak Apostoł Piotr wskazał kilka dni później, cała rzecz dokonała się w nieświadomości. Słowa Piotra to: „Bracia! wiem, żeście to z niewiadomości uczynili, jako i książęta wasi”.
Mają oni szczęście – o tak, ogromna większość ludzkości – że Pan, nasz Bóg, nie jest Bogiem chowającym urazy, jak się Go przedstawia, ale wręcz przeciwnie jest On „nierychły ku gniewu i wielce miłosierny”. W zupełnej zgodzie z tym znajduje się chwalebne proroctwo, iż ostatecznie wszyscy, którzy ukrzyżowali Pana spojrzą na tego, którego przebili i będą go opłakiwać i że „Pan wyleje na nich Ducha łaski i modlitw i płakać będą nad nim.”
GDY MU ZŁORZECZONO, NIE ODZŁORZECZYŁ
Apostoł wskazuje na cierpliwość Naszego Pana w obliczu złorzeczeń jako na przykład dla nas. Kiedy Jemu złorzeczono, nie odwzajemniał się złorzeczeniem. Jakże wieloma obelgami Nasz Pan mógł zgodnie z prawdą obrzucić w odpowiedzi swoich prześladowców. Tajemnica Jego cierpliwości została wyrażona w Jego słowach do Piłata: „Nie miałbyś żadnej mocy nade mną, jeźliby ci nie była dana od Ojca mego”. Ta sama myśl jest wyrażona w słowach: „Izali nie mam pić kielicha tego, który mi dał Ojciec?” Podobnie nasza zdolność przyjmowania obelg i prześladowań, cierpliwie i bez uraz, będzie proporcjonalna do tego, jak pełne i całkowite jest nasze poświęcenie się Panu oraz do tego, jak będziemy sobie zdawać sprawę z tego, że „od Pana bywają sprawowane drogi sprawiedliwych”.
Jeden z ukrzyżowanych z Jezusem, również Mu złorzeczył – być może obaj, lecz prawdopodobnie tylko jeden – a drugi pozostawał milczący, lecz później odzywał się w obronie Jezusa, jak opisuje inna Ewangelia. Poranek, który był jasny na początku, zrobił się pochmurny, a ciemność od szóstej godziny (12. w południe) do godziny dziewiątej (3. godziny), gdy Jezus umarł, bardzo rzucała się w oczy.
To pod koniec swoich doświadczeń, o godzinie 3. Jezus zawołał wielkim głosem, wskazującym na wciąż jeszcze znaczne siły witalne. Jego wołaniem było: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” Przez wszystkie doświadczenia tej nocy i poranka, od czasu zapewnienia w Ogrodzie Getsemane, iż podoba się Ojcu, Nasz Pan był zupełnie spokojny w swoim umyśle. Dlaczego więc przy końcu swoich doświadczeń miał taką ciemną chmurę, cień pomiędzy swoim sercem a Ojcem? Dlaczego Ojciec dopuścił, aby jakakolwiek chmura stanęła między nimi w czasie, gdy Jego drogi Syn, wielce umiłowany, tak bardzo potrzebował, więcej niż kiedykolwiek, pocieszenia i siły oraz wsparcia jasnej oceny Jego miłości i łaski? Na to pytanie musimy odpowiedzieć później, przy rozważaniu tego, dlaczego Nasz Pan został ukrzyżowany.