Teraźniejsza Prawda nr 195 – 1961 – str. 38

Zawiść ta wytwarzając w nich przygnębienie („Duch… zły na Saula”, w. 10), pozostawała z nimi nawet przy następnej okazji (drugiego dnia), gdy kazali w nominalnym kościele (prorokował w pośrodku domu”). Brat Russell starał się ułagodzić ich tak, jak czynił z nimi wpierw, a specjalnie dr Seissa, jak to jest pokazane w rozdziale 8 tomu 9 (Dawid grał… jako i przedtem”), starając się to czynić przez artykuły w „Strażnicy” i ulotki o restytucji nie wybranych w czasie Tysiąclecia. Jednak przeciw temu oni mieli przygotowane gotowe do publikacji artykuły („Saul miał włócznię w ręce swej”).

      (3) Chociaż wielu wodzów z utratników koron brało udział w ataku („cisnął Saul włócznią”, w. 11), najbardziej czynnym był w tym dr Cook, którego używać tutaj będziemy jako przedstawiciela ich wszystkich i który starał się obalić brata Russella bez wymieniania go, „smagając” prof. Dornera z Uniwersytetu Berlińskiego. Ten ostatni był znacznie więcej znany wówczas w kołach nominalnego kościoła niż brat Russell, głosząc próbę dla nie wybranych w rzekomym pośrednim stanie, tzn. pomiędzy śmiercią a obudzeniem się ze zmarłych. Jego więc „grzbiet” jako najwybitniejszego obrońcy próby pośredniego stanu wybrał dr Cook, aby „smagać” brata Russella. Tak postępując wypełniał on rolę pozafiguralnego Saula rzucającego pozafiguralną włócznię na pozafiguralnego Dawida. Tą pozafiguralną włócznią jest przedmowa do pierwszego wykładu książki dr Cooka pt. „Zachód”. W tej 18 – stronicowej przedmowie przypuścił on dziki atak na przyszłą próbę, o której nauczał prof. Dorner. Dr Cook myślał, że atak ten obali wszystkich obrońców przyszłej próby a także i brata Russella („Przebije Dawida aż ku ścianie”). Ten ostatni jednak udaremnił zamiar dr Cooka dwoma rodzajami argumentów: (1) dowodząc, że pośredni stan jest stanem nieświadomości i ze dlatego nie może być w nim próby; oraz (2) dowodząc, że Tysiąclecie będzie czasem próby dla nie wybranych żywych i umarłych („ale się uchylił Dawid przed nim po dwakroć”). Odpowiedź ta zamknęła usta dr Cookowi i jego współwalczącym towarzyszom, gdyż dowiodła, że jego argument był bez znaczenia gdy chodziło o brata Russella. Z tego powodu zaczął się lękać naszego Pastora („I bał się Saul Dawida”, w. 12), którego odpowiedzi zaniepokoiły go i dowiodły, że Jehowa, który opuścił jego – był z bratem Russellem („Pan był z nim, a od Saula odstąpił”). Ta postawa umysłowa reprezentowanych w Saulu sprawiła, iż wycofali oni swą życzliwość dla pozafiguralnego Dawida i starali się ograniczyć jego działalność do ludu Prawdy („odprawił go Saul od siebie a uczynił go hetmanem nad tysiącem”, w. 13). Jednak jako jego wódz brat Russell miał do czynienia ze społecznością („wychadzał a wchadzał przed ludem”). Pomyślnie załatwiał on wszystkie sprawy („Dawid we wszystkich drogach swych roztropnie się sprawował; bo Pan był z nim”, w. 14) i przedsięwzięcia dzięki łasce Pana. Widząc to,
kol. 2
książęta utratnicy koron jeszcze więcej się go lękali (w. 15), a zarówno nominalny jak i prawdziwy lud Boży („Izrael i Juda”, w. 16) bardzo poważał go dla jego dzieł („… wychadzał i wchadzał przed nimi”, w. 16).

      (4) Widząc popularność brata Russella, niektórzy z książąt utratników koron starali się sprowadzić na niego ruinę ze strony niewierzących, aby nie być sami zmuszeni do zniszczenia go („Niech nie będzie ręka moja na nimi, ale niech będzie na nim ręka Filistynów”, w. 17). Spodziewali się oni, że brat Russell zostanie uwikłany w dyskusję z niewierzącymi, którzy zwyciężą go i w ten sposób zrujnują jako religijnego polemistę. Dlatego też proponowali dać bratu Russellowi jedną że swych władz („córkę moje starszą Merob” [wzrost]), władze odbywania publicznych zebrań z poparciem wszystkich protestanckich kościołów w różnych miastach, jak to czynią międzywyznaniowi ewangeliści, pod warunkiem, że użyje on tych sposobności do walczenia z niewiarą, a nie do rozpowszechniania Prawdy żniwa, którą przywódcy ci coraz więcej zwalczali. Tak więc w tej ograniczonej sferze byli oni gotowi ofiarować mu pewne poparcie i sankcje („bądź mężem mocnym i odprawuj wojny Pańskie”). W tym działali oni tak jak wielu kaznodziejów nominalnego kościoła czyniło podczas żęcia, gdy wyrażali życzenie, by różni bracia pozostawali i pomagali kościołom, wierząc w to co oni chcieli, lecz zatrzymując Prawdę żniwa dla samych siebie; ci przywódcy mieli nadzieję, że brat Russell będzie w tym prześcigniony. Otrzymując tę propozycję, brat Russell okazał swą pokorę („Któżem ja?.., żebym był zięciem królewskim?”, w. 18) podkreślając, że gdy chodzi o jego osobę, władzę i stanowisko, nie był on godzien urzędu proponowanego mu. Jednak książęta utratnicy koron poskąpili mu nawet tego tak ograniczonego urzędu i dali go ewangelistom takim jak: Moody, Whipple, Jones, Smali, Torrey a później Sunday, Biederwolf, Gray itd. („Merob… dana jest Adryjelowi [stado Boże] Meholatyckiemu” [tancerz], w. 19), którzy tańczyli tak, jak zagrali im książęta utratnicy koron. Pozafiguralny Saul miał jeszcze inną władzę urzędu (Michol strumień], w. 20), a mianowicie władzę przemawiania do członków poszczególnych kościołów. Ta władza była bardziej odpowiednia dla brata Russella i nadawała się dla niego („rozmiłowała się Dawida”), zarówno ze względu na jego ówczesny rozwój, jak i na skłonności poszczególnych kongregacji, które chętnie widziały go wśród siebie jako mówcę. One wyraziły wobec pozafiguralnego Saula swe pragnienia („powiedziano Saulowi”), że chętnie dadzą swe poparcie i sankcje pod warunkiem) i dla celu podobnego do poprzedniego („miło mu to było… dam mu ją, żeby mu była sidłem… Filistynów… rzekł Saul… po drugie będziesz zięciem moim”, w. 21). Wtedy książęta utratnicy koron radzili różnym pastorom i kierownikom stad, by zachęcali brata Russella do przyjęcia takiej władzy i urzędu („rozkazał Saul sługom swoim: rzeczcie do Dawida… bądź zięciem królewskim”, w. 22).

poprzednia stronanastępna strona