Teraźniejsza Prawda nr 459 – 1998 – str. 62
ponieważ ciekło do domu kiedy padał deszcz. Wieczorem było 5 osób na zebraniu.
12 maja – W poniedziałek był dobry początek podróży w kierunku Kolorado, zaliczyliśmy wówczas cały dzień na jazdę.
KOLORADO
13 maja – Przyjazd do domu naszej córki i zięcia. Laurie i John (12 letni wnuk) przyjęli nas z uściskami i całusami, a wieczorem wszyscy chcieli usłyszeć o dotychczasowej podróży. Laurie i DeDe planowali wyjazd do braterstwa Evans na niedzielę. Brat Jack podarował młodemu Johnowi Pierwszy Tom, który, jak się wydawało, był bardzo zadowolony, że go dostał. W piątek ustaliliśmy, że obiad dla wszystkich będzie u Laurie’ch i w sobotę poszliśmy w góry, aby spędzić dzień z Craigiem i DeDe (naszą córką) oraz z rodziną.
18 maja – W niedzielę cały dzień spędziliśmy w domu brata i siostry Evans. Rozpoczynając o godz. 10 mieliśmy dwa zebrania, na obu było po 20 osób. Potem pełny bufet z wielką ilością dobrego jedzenia w miłej społeczności itd. Pozostaliśmy do następnego ranka, kierując się stąd do domu.
KONIEC PODRÓŻY
Następne dwa dni podróżowaliśmy do domu, który ciągle tam był w całości i wyglądał gościnnie. Od Scottsdale do Kolorado wszyscy bracia i siostry przesyłali wyrazy swojej miłości do wszystkich braci i sióstr wszędzie. Przyjechaliśmy do domu napełnieni przekazywaną przez nich wszystkich miłością, którą jeszcze odczuwaliśmy przez kilka tygodni. Ponownie, oni wszyscy dobrze się nami opiekowali i okazywali swoje uznanie za nasz wysiłek spełniony wobec nich. Wszystkich ich bardzo miłujemy i mamy nadzieję, że będziemy mogli im ponownie usłużyć. Każdy postój wzdłuż 14.400 kilometrów jest unikalny i ma swoją własną historię.
Pragniemy dodać swoją chrześcijańską miłość i uznanie dla braterstwa i Twego wysiłku w Pańskiej służbie i wobec nas szczególnie w tej podróży. To było wspaniałe doświadczenie.
Pielgrzym pomocniczy, Br. Jack
i siostra Mary Detzler
[Kalifornia]
SPRAWOZDANIE BR. JOHNA DAVISA Z PODRÓŻY DO FRANCJI I ANGLII
Drogi Bracie Hadman: Pozdrowienia w Panu Jezusie Chrystusie!
Moja pielgrzymska podróż do Francji i rodzinnego kraju, Anglii, na sierpniowe konwencje przyniosła mi bogate błogosławieństwa. Poruszę tylko najważniejsze rzeczy, z góry przepraszając za pominięcie jakichkolwiek znaczących wydarzeń lub osób.
PODRÓŻ DO FRANCJI
Z moim ośmioletnim synem Johnem przebywałem przez trzy dni z br. Alainem i siostrą Annik Viard, którzy mieszkają w wiosce, około dwóch mil (5 kilometrów) za Barlin, miejscem konwencji. Opiekowali się nami bardzo dobrze, karmili, gościli nas i ogólnie byli dobrymi gospodarzami. (Br. Alain, tak jak ja, stracił niedawno swego ojca, więc przeżyliśmy obaj bolesne doświadczenie.)
Pielgrzym pomocniczy, br. Alain Viard, posiada w swojej piwnicy imponujący wachlarz sprzętu komputerowego, którym pomaga w opracowywaniu czasopism i traktatów dla Movement Missionaire Interieur Laique (MMIL, francuski odpowiednik Świeckiego Ruchu Misyjnego „Epifania”.) Siostra Viard i inni tłumaczą materiał do tych publikacji.
Mój syn i ja mieliśmy przyjemność spożyć posiłek, na dzień przed rozpoczęciem konwencji, z pielgrzymem br. Hermetzem i siostrą Hermetz. Brat Gilbert Hermetz, przedstawiciel na Francję był miłym i interesującym gospodarzem i odniosłem wiele korzyści z moich rozmów z nim. On jest pilnym sługą w pracy dla Prawdy i otoczył się sprawnymi pomocnikami. Siostra Emilienne Hermetz jest osobą wesołą, bardzo pomocną swojemu mężowi w ogólnej pracy.
Po posiłku br. Hermetz umożliwił mi zwiedzenie budynku, usytuowanego po drugiej stronie ulicy, w którym drukują i magazynują literaturę. Układ tego budynku odzwierciedla duże zasługi braci, którzy tam pracują, jest w nim czysto i wszystko w nim sprawnie działa. Brat i siostra Jańczy mieszkają i pracują w nim. Odpowiednie wyposażenie pozwala braciom prowadzić pracę wydawniczą od etapu rękopisu do ostatecznego drukowania, co jest koniecznością z powodu dużych kosztów drukowania we Francji.
KONWENCJA WE FGRANCJI (1–3 SIERPNIA)
Konwencja odbyła się w Domu Kultury w atrakcyjnym, dobrze utrzymanym budynku w sercu miasta, zaledwie parę kroków od domu brata i siostry Hermetz.
Udział wzięło około 150 braci i sióstr. Zebranie przebiegało bardzo sprawnie, z wieloma dowodami miłości pomiędzy braćmi. Dzieci w licznej grupie dobrze się zachowywały. Posiłki spożywano przy stolikach ustawionych w holu przeznaczonym na spotkania, co pozwoliło na zgromadzenie się i miłą społeczność.
Uczestnicy byli bardzo zainteresowani wiadomościami z Domu Biblijnego, które mogłem im przekazać. Tłumaczenia moich dwóch usług z talentem dokonali, odpowiednio, siostra Andre Huchette i br. Dominik Desmetre.
Ze względu na dość duże zgromadzenie, symbole uczty miłości były przekazywane zgromadzonym – którzy pozostali na swoich miejscach – przez usługujących braci,