Teraźniejsza Prawda nr 463 – 1999 – str. 31
oczyść mię” (Psalm 19:13–14, 15). Te słowa proroka Dawida są odczuciami wszystkich prawdziwych dzieci Bożych. Tymi słowami prorok pokazał uznanie dla faktu, że nie jest w stanie sam siebie oczyścić. On zdawał sobie sprawę z tego, że może mieć tajemne wady, których sam nie dostrzegał — których sam nie widział. Być może nie widział pewnych wad, które dostrzegali inni. Pragnął, by Bóg go od nich oczyścił. Oznaczało to, że pragnął odwrócić się od wszystkiego, co nie było w harmonii z Bogiem.
Jest to właściwe odczucie dla wszystkich chrześcijan. Powinniśmy prosić Boga, aby On nam pokazał, czy w naszym życiu nie ma czegoś co w pełni się Jemu nie podoba i nie jest Jemu przyjemne, by pomógł nam zobaczyć siebie tak, jak widzą nas inni, a szczególnie zobaczyć siebie tak, jak On nas widzi. Wierzymy, że wielu z ludu Bożego pokazano ich niedoskonałości i słabości (w Boskiej opatrzności) przez bardzo poważne wstrząsy. Prosimy także Boga, tak jak Psalmista, aby zachował nas od swawolnych grzechów i całkowicie nas od nich oczyścił.
„DOSKONALENIE ŚWIĘTOŚCI”
Nasz werset oznajmia, że takie oczyszczenie ciała, ducha i umysłu stanowi doskonalenie świętości. Chodzi tutaj o to, że świętości nie można osiągnąć w jednej chwili, lecz że ona stopniowo musi stawać się skuteczna, doskonalić stopniowo. Właściwy pogląd na tę sprawę nie pozwoli nam popaść w pewne niebezpieczne błędy. Świętość to nie talizman, który możemy włożyć do kieszeni, to nie szata, którą można od czasu do czasu włożyć. Świętość bardziej przypomina hartowanie kawałka metalu, przenika ona do całej struktury, zmieniając jej cechy ogólne, ma też wpływ transformujący. To prawda, że istnieje świętość przypisywana ludowi Bożemu w postaci szaty sprawiedliwości Chrystusowej, którą otrzymujemy kiedy po raz pierwszy odwracamy się od grzechu, przyjmujemy Odkupiciela i poświęcamy się Bogu. Lecz to nie wystarcza. Musimy wprowadzić do naszego charakteru to, co wyraziliśmy wolą, lub jak ujmuje to Apostoł, musimy pozwolić Bogu wyrobić w nas Jego świętą wolę, święte postępowanie, które z konieczności musi towarzyszyć świętej woli w takim zakresie, w jakim pozwalają na to okoliczności i warunki (Filip. 2:13).
Ale w jaki sposób doskonali się w nas ta świętość? W jaki sposób Bóg wyrabia w nas wolę a następnie czynienie Jego dobrego upodobania? Nasz werset odpowiada i na to pytanie, zapewniając że sprawą Boga jest danie nam obietnic, a obietnice te stanowią bodźce dla tych, którzy znajdują się w odpowiedniej postawie umysłu. Bez tych Boskich obietnic teraźniejszych i przyszłych błogosławieństw, któż walczyłby z własnymi słabościami? Któż mozolnie odpierałby ataki świata, ciała i przeciwnika? Ponadto, któż dobrowolnie ofiarowałby swe życie i naturalne prawa, aby służyć Panu i Jego sprawie, gdyby nie wielkie i cenne obietnice, ożywiające i wzmacniające go do służby Królowi, w boju przeciwko grzechowi, we wspieraniu wszystkich, którzy są po stronie sprawiedliwości? Z pewnością byłoby takich niewielu, jeśli w ogóle ktokolwiek. Tak więc nasz werset oznajmia: „Te tedy obietnice mając, najmilsi, oczyszczajmy samych siebie …”. Zaprawdę te obietnice są mocą Bożą dla naszego oczyszczenia — naszego zbawienia — jak wskazuje na to św. Paweł (Rzym. 1:16).
WIELKIE I CENNE OBIETNICE
Zaglądając do kontekstu, by przekonać się o jakich obietnicach mówi Apostoł, w poprzednich wierszach znajdujemy deklarację: „Przetoż wynijdźcie z pośrodku ich i odłączcie się, mówi Pan, a nieczystego się nie dotykajcie, a Ja was przyjmę. I będę wam za Ojca, a wy mi będziecie za synów [Maluczkie Stadko] i za córki [Wielka Kompania], mówi Pan wszechmogący” (2Kor. 6:17, 18). Co za obietnica! Co za zaproszenie! My, którzy z natury jesteśmy skalani i niedoskonali, nie tylko stajemy się obiektem uwagi naszego najwyższego Stwórcy, lecz jesteśmy także zapraszani do zostania Jego dziećmi i otrzymujemy zapewnienie o Jego rodzicielskim uczuciu do nas: „Jako ma litość ojciec nad dziatkami, tak ma litość Pan nad tymi, którzy się go boją [czczą]” (Psalm 103:13)! Jakie to wydaje się wspaniałe! I to nie jest końcem tej sprawy, lecz jedynie początkiem!
O tak, to jest myśl zawarta w określeniu „dzieci Boże”. Błogosławieństwa i bogactwa Ojca spływają przez naszego Pana Jezusa, szczególnie na Maluczkie Stadko jako „dziedziców Bożych i współdziedziców Chrystusowych” (zob. np. Rzym. 8:17; 2Tym. 2:11, 12; 2Piotra 1:4). Boskie błogosławieństwa i bogactwa rozciągnęły się także nad Wielką Kompanią, która jako „córki” otrzyma drugorzędne błogosławieństwo, tzn. przywilej służenia przed tronem (Obj. 7:11–15; Psalm 45:16), jak również nad nie spłodzonymi poświęconymi, którzy jako ziemskie nasienie Abrahama także otrzymają w Królestwie błogosławione przywileje służby.
Lecz nikt nie jest przyjmowany do Królestwa od razu, bez uprzedniego poddania próbie. Jako dzieci Boże mamy w obecnym życiu radość z poznania charakteru naszego Ojca przez Jego Słowo, które nam pozwolono zrozumieć, lecz którego świat nie rozumie. Mamy zapewnienie o Boskim kierownictwie. Najmniejsza rzecz nie może przytrafić się dzieciom Bożym, która w Jego ocenie nie byłaby korzystna. Ale one muszą okazać swą miłość, swe oddanie, swą jedność ducha z Ojcem i Odkupicielem zanim będą mogły być zaliczone do zwycięzców i otrzymać udział w chwale Jego Królestwa.
Te poświęcone osoby na jakiś czas są pozostawiane wpośród złych i niesprzyjających warunków właśnie po to, by udowodnić posiadanie tych łask i dowieść o swej miłości do sprawiedliwości, o opozycji wobec grzechu, o swej miłości do Boga, wierności Jemu oraz o miłości do wszystkich pozostających w harmonii z Boskimi zarządzeniami. Jeśli w pełni zniosą te próby, będzie to znaczyć, że zniosą znaczną opozycję ze strony świata, ciała i przeciwnika, i jeśli pomyślnie przez nie przejdą, zostaną odpowiednio wzmocnione tymi doświadczeniami. Przywilejem tej klasy jest cierpienie dla sprawiedliwości (1Piotra 3:14). My mamy tak cierpieć jak Jezus cierpiał za czynienie dobra, dlatego że nasi sąsiedzi i przyjaciele często są ślepi na to, czym jest właściwe postępowanie. Powinniśmy chętnie i z radością przyjmować każdy kielich, jaki Ojciec może nam nalać, wiedząc że On jest zbyt dobry, aby być nieuprzejmym, zbyt mądry, aby błądzić.
„Najmilsi, oczyszczajmy samych siebie od wszelakiej zmazy ciała i ducha, wykonując poświęcenie (doskonaląc świętość) w bojaźni Bożej”. Jak oświadcza apostoł Piotr: „To czyniąc, nigdy się nie potkniecie. Tak bowiem hojnie wam dane będzie wejście do wiecznego królestwa Pana naszego i zbawiciela Jezusa Chrystusa” (2Piotra 1:10, 11).
PT ‘97, 18–25.