Teraźniejsza Prawda nr 451 – 1997 – str. 19
Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że uczniowie byli bardzo tchórzliwi, gdyż wszyscy opuścili Mistrza w chwili Jego aresztowania. Musimy jednak pamiętać, że była to osobista propozycja naszego Pana. Powiedział On do zbrojnych wysłanników kościelnych: „jeśli tedy mię szukacie, pozwólcie tym odejść” (Jan 18:8). Zrozumieli, że nie mogli być przydatni dla Pana, gdy znalazł się w rękach najwyższych kapłanów, którzy reprezentowali sąd cywilny, prawo narodu, i o których wiedzieli, że są uprzedzeni do Jezusa. Mogli nawet zrozumieć słowa Jezusa jako rozkaz pójścia swoja drogą. A poza tym, byli zakłopotani, ponieważ spodziewali się zupełnie innych rezultatów z powodu ich przynależności do Jezusa. Gdy oni oczekiwali Jego wyniesienia, On mówił im o ukrzyżowaniu, był smutny i przygnębiony, a teraz został aresztowany. Wszystko wprawiało w zakłopotanie i było przygnębiające. Prawdopodobnie udali się do swych domów zupełnie zniechęceni, z wyjątkiem Piotra i Jana, którzy podążali za Nim w oddali.
Po przybyciu do pałacu i na dziedziniec najwyższego kapłana Jezus został najpierw doprowadzony przed wiekowego Annasza i wzięty w ogień krzyżowych pytań, a następnie wysłany do siedziby zięcia Annasza, urzędującego kapłana Kajfasza. Przedstawienie Go Annaszowi było prawdopodobnie sprawą grzeczności, gdyż najwyraźniej to Kajfasz doprowadził do Jego aresztowania i z pewnymi starszymi Żydami czekał na przesłuchanie Go przed procesem, w celu określenia, jakie oskarżenia mogłyby być wniesione przeciw Niemu. (Lecz rano widocznie uznano, że nie było warte zachodu przeprowadzenie formalnego procesu zgodnie z Zakonem. Tak więc, to bezprawne nocne przesłuchanie w rzeczywistości było procesem. Chodziło o to, by Piłat przeprowadził proces i skazał Jezusa, chociaż Piłatowi dali do zrozumienia, że skazali Jezusa prawnie).
SZUKANIE FAŁSZYWYCH ŚWIADKÓW
Nie mamy powodu, by wątpić, że najwyższy kapłan i starsi posiadali znaczną wiedzę o Jezusie, Jego naukach i Jego wielkich czynach. Dowiadujemy się, że jeden z Jego ostatnich cudów w pobliżu Jeruzalem, wzbudzenie Łazarza z martwych, tak oburzył nauczonych w piśmie i faryzeuszy, iż postanowili, że Jezus musi być zabity, ponieważ się obawiali, że jeszcze kilka takich cudów całkowicie mogłoby przeciągnąć ludzi na Jego stronę i w ten sposób zakończyć ich panowanie nad nimi (Jan 11:47–53).
Teraz mieli ofiarę w swoim ręku, Pana aresztowanego bez wiedzy ludzi i bez wzniecania jakichkolwiek niepokojów. Wciąż mieli wobec Niego mordercze intencje. Jedynie zadawali sobie pytanie jak mogliby tego dokonać — nie jak przysłużyć się sprawiedliwości, lecz jak zachować pozory zgodności z wymogami sprawiedliwości i Zakonu, których byli przedstawicielami, a jednocześnie popełnić tę nikczemność, morderstwo jakie tkwiło w ich sercach. Czytamy więc, że szukali fałszywych świadków. Nie chcieli prawdziwych świadków, którzy powiedzieliby to, co oni już wiedzieli o Mistrzu, lecz fałszywych, którzy mogliby przedstawić w złym świetle Jego samego, Jego nauki itp., czy to nieświadomie z powodu niezrozumienia Go, czy też świadomie w celu zdobycia łaski u urzędników dworu. Nie znaleźli jednak żadnych. Jest to z pewnością na korzyść tych, którzy byli związani z dworem, z wyjątkiem jego głównych urzędników, że ani źle nie rozumieli nauk naszego Pana, ani nie byli skłonni ich błędnie przedstawiać.
Ostatecznie udało im się znaleźć dwóch świadków, którzy oznajmili, iż słyszeli jak Jezus mówił, że gdyby świątynia została zniszczona, On byłby w stanie odbudować ją w ciągu trzech dni. Nic w tym nie było fałszywym dowodem. Prawdopodobnie większość tych, którzy to słyszeli, tak rozumieli naszego Pana. Dopiero później, pod wpływem oświecenia przez Ducha Świętego, Apostołowie zrozumieli, że „on mówił o kościele ciała swego” (Jan 2:21). Tak więc tych dwóch świadków nie należy uważać za fałszywych, choć w swej ignorancji niewątpliwie sądzili, że świadectwo, jakie dawali, wymierzone było przeciwko Jezusowi i Go dyskredytowało, jako pokazującego ducha chełpliwości i lekceważenia dla wielkości i wspaniałości świątyni.
Najwyższy kapłan zrozumiał jednak, że zupełnie mu się nie powiodło w zdobyciu jakiegoś świadectwa przeciwko Panu. Nie chciał, aby to było zrozumiałe dla wszystkich obecnych ludzi, dlatego udawał, iż uważa ten to dowód za bardzo szkodliwy. Z oburzeniem zapytał Jezusa, czy słyszał to świadectwo, i jeśli nie ma nic do powiedzenia na jego odparcie, to nie