Teraźniejsza Prawda nr 440 – 1995 – str. 43
swój dom w polu widzenia. Tu właśnie my dzisiaj stoimy. Mamy dom w polu widzenia. Jesteśmy skłonni sądzić, że stoczyliśmy bój i że nasz bieg się skończył; wielu teraz zasypia mając cel w polu widzenia. O, drodzy przyjaciele, ze względu na własny wieczny los — obudźcie się! Tych kilka następnych tygodni zdecyduje o waszym wiecznym przeznaczeniu! Niebezpieczeństwo jeszcze nie minęło. Nie możemy powiedzieć, którego dnia lub o której godzinie skończy się nasz ziemski bieg, lecz nie jesteśmy nieświadomi „czasów i chwil” (1Tes. 5:1). Gdy tak stoimy na brzegach Atlantyku mając za sobą pustynię, wiemy że wystarczy jedynie kilka kroków, by dotrzeć do szumiących fal. Tak przeszliśmy pustynię naszych doświadczeń, stoimy przed burzliwym przypływem naszego ostatniego świadectwa. Nie wiemy ile metrów ani ile centymetrów brakuje do naszego ostatniego oddechu, ale wiemy, że jest to niewielka odległość; i tak idziemy do przodu, nie wiedząc, nie chcąc wiedzieć, nawet gdybyśmy mogli. To, czego Pan nie objawił, nie chce abyśmy wiedzieli, i dlatego nie będziemy się trudzić dowiadywaniem się o to. Wolimy pozostać w harmonii z Jego wolą. Ale nie ma już czasu na sen.
Jeśli nasz duchowy wzrok jest dobry, zobaczymy iż znajdujemy się już na prostej do domu. W baseballu uderza serwujący. Biegnie do pierwszego stanowiska, potem drugiego, w końcu dociera do trzeciego, a gdy mija trzecie stanowisko każde oko patrzy na tego zawodnika. Od przyjaznych widzów i współzawodników słychać głos zachęty, lecz od kibiców przeciwnika i od każdego przeciwnika na polu słychać krzyk: „Wyeliminujcie tego człowieka! Nie pozwólcie mu dotrzeć do płyty! On zdobędzie punkt! Wyeliminujcie go!” Próbują zniechęcić biegacza, a zachęcić jego przeciwników. Lecz biegacz biegnie jak nigdy przedtem. Być może stracił trochę czasu przy docieraniu do drugiego stanowiska, być może był tam trochę za długo, lecz teraz nie ma czasu do zmarnowania. Musi dobiec do końca, w przeciwnym razie mecz będzie przegrany! Tak jest z nami. My zaserwowaliśmy i zaczęliśmy biec w chwili poświęcenia. Biegliśmy dobrze. Chociaż inni odpadli na pierwszej czy drugiej prostej, my dzięki łasce Pana dotarliśmy do trzeciej i teraz jesteśmy na ostatniej prostej. Staliśmy się dziwowiskiem dla aniołów. Mamy aniołów stróżów oraz aniołów wrogów usiłujących wyeliminować nas. Pole (świat) także jest pełne wrogów próbujących nas zatrzymać. Musimy teraz biec jak nigdy dotąd, zachęcając się wzajemnie w czasie biegu. Liczy się każdy krok. Jeśli zawahamy się na jednym punkcie, może się to okazać katastrofą. Czas jest krótki. Nie tracimy czasu. Nie zatrzymujemy się, by liczyć ile centymetrów zostało do mety — po prostu biegniemy. Czy usłyszymy głos wielkiego Sędziego: Dotarłeś! A może Odpadłeś? To zależy od nas! Drogo umiłowani, tak biegnijcie, żebyście gdy dotrzecie do mety, mogli usłyszeć Jego głos: „Dobrze”!
PT '94,40.
Wykład Br. R.G. Jolly. Temat:
„ŻOŁNIERZ KRZYŻA”
Werset: „Przetoż ty cierp złe jako dobry żołnierz Jezusa Chrystusa. Żaden, który żołnierkę służy, nie wikła się sprawami tego żywota, aby się temu, od którego za żołnierza przyjęty jest, podobał”.
W MINIONYM ROKU umysły całego świata mniej lub bardziej były zajęte myślami o wojnie. Naprawdę okropne są czyny popełniane w obecnej wojnie przez tak zwane cywilizowane narody chrześcijaństwa. Prawdziwy chrześcijanin nie może jednak aprobować wojny posługującej się cielesną bronią, a mimo to i on ma bitwę do stoczenia, wojnę, w której walczy z nadludzkim przeciwnikiem.
Czy kiedykolwiek zwróciliście uwagę, w jaki sposób wujek Sam (Uncle Sam — personifikacja Stanów Zjednoczonych) werbuje żołnierzy? „Ludzie potrzebni do armii”. Jakże atrakcyjny sztandar jest namalowany! Żadnej wzmianki o brutalnym przelewie krwi, o okropnościach pola walki czy splądrowanych domach niewinnych ludzi! Zamiast tego widzimy szlachetną postać porucznika na koniu lub scenę z obozu, gdzie żołnierze z rezerwy zabawiają się grami sportowymi, podróżują za granicę lub piszą listy do tych, których kochają. Wujek Sam obiecuje im wysoki żołd, darmowe wyżywienie i ubranie, darmowe wyprawy do obcych wybrzeży oraz najlepszą opiekę dla nich samych i wdów w starszym wieku. Co więcej można by dla nich zrobić? Z pewnością oferta jest ponętna!
Pan jest daleko bogatszy niż wujek Sam. Ci, którzy pragną zaciągnąć się do armii Pańskiej, być może spodziewają się pałaców zamiast namiotów, samochodów zamiast koni i milionów zamiast lichego żołdu. Lecz tak nie jest. Pan nie oferuje żadnych ziemskich bogactw. Jego oferta jest uczciwa i rzetelna i nie jest namalowana fałszywymi kolorami. „Zaprzyj samego siebie; weź swój krzyż; idź za mną przez wiele ucisków; opuść dla mnie wszystko; bądź jak twój Mistrz — wzgardzony, odrzucony, prześladowany; bądź wierny aż do śmierci”. W ziemskiej armii stajemy się zwycięzcami przez uniknięcie śmierci, w armii Pana zwycięstwo staje się nasze tylko wtedy, gdy dobrowolnie zdążamy do śmierci. „Kto chce zachować swe życie, straci je”. Oferta jest jasna; kto ją przyjmie? „Panie, obawiam się, że z taką ofertą nie znajdziesz zbyt wielu żołnierzy”. Odpowiedź brzmi: „Wielu jest powołanych, ale niewielu wybranych; potrzeba tylko maluczkiego stadka”.
Młody człowiek, który czyta komunikaty na tablicy informacyjnej, na której daje ogłoszenia