Teraźniejsza Prawda nr 437 – 1994 – str. 94
się pod bezpośrednim wpływem reformacji, osiągnęły wyższy poziom, niż pozostała część świata i degradację tych którzy ją odrzucili.
We wszystkich tych działaniach możemy zaobserwować, że najpierw pojawia się zasada, a mianowicie duch Chrystusowy – duch Prawdy, duch sprawiedliwości ze Słowa Pańskiego – który jest owym cywilizującym, oświecającym i uszlachetniającym wpływem jaki dokonał wspaniałych zmian w trwającej erze chrześcijańskiej, szczególnie w ostatnim stuleciu. Papiestwo i sekciarstwo opóźniało, lecz nie było w stanie odwrócić jego wpływu. I tak chrześcijaństwo nadal ma wpływ na niższe klasy społeczeństwa, podnosząc je na wyższy poziom, lecz jednocześnie daje się zauważyć tendencja, wskazująca, że gdy klasy te osiągają już wyższy poziom, następne pokolenia w zadziwiająco mniejszym stopniu właściwie oceniają Boską dobroć.
Tak więc niewielu wielkich, niewielu wykształconych i niewielu mądrych – z punktu widzenia postępowania obecnego świata – wybrało Boga, lecz raczej właśnie biedni tego świata, bogaci w wierze, mają odziedziczyć Królestwo. Im wyraźniejszy i szerszy mamy pogląd na istniejącą sytuację, tym bardziej będziemy mogli sympatyzować z tymi spośród naszych braci w Chrystusie, którzy z natury są słabi, niecni, samolubni i brak im życzliwości w myśli, słowie i postępowaniu. Gdy uświadomimy sobie, że Bóg ich przyjął nie ze względu na ich dobre i szlachetne charaktery, ale dlatego, że uznają niedostatki, pragną się zreformować i zmienić przez odnowienie swych umysłów, zrozumiemy, że wtedy wszyscy, którzy posiadają Pański umysł lub ducha również ich przyjmą.
W jakim stopniu mamy umysł Chrystusowy, święty umysł, w takim patrzymy na naszych braci z Boskiego punktu widzenia, tj. współczucia dla ich słabości i nieszlachetnych cech charakteru. I zamiast ich potępiać, odtrącać z pogardą czy zaprzestać utrzymywania znajomości z nimi, bo nie osiągają najwyższej szlachetności, pragniemy im pomóc, starając się w delikatny sposób wskazywać na te sprawy, których nie rozumieją zbyt wyraźnie. Będziemy więc wobec nich nieskwapliwi, gdy dostrzeżemy, że starają się je pokonać. Uświadomimy sobie, że walczą oni ze swego rodzaju umysłową dolegliwością, którą w pewnym stopniu odziedziczyli lub rozwinęli w sobie i która jedynie stopniowo może być usunięta.
NIE POWINNIŚMY PATRZEĆ WEDŁUG CIAŁA
Z tego punktu widzenia nauczymy się patrzeć na braci i myśleć o nich nie według ich ciała, nie według ich naturalnych skłonności, ale według ducha, według intencji ich umysłów. W ten sposób, jak to oświadcza Apostoł, nie znamy się już według ciała, ale według ducha. Każdy, kto przyjął Boską łaskę, stał się współuczestnikiem ducha świątobliwości i walczy z grzechem we wszystkich jego formach w myśli, słowie i postępowaniu, walczy o wspaniałą doskonałość charakteru,
kol. 2
którego jedyną doskonałą ilustracją jest nasz drogi Odkupiciel. Wszystkie takie osoby przyznają, że są niedoskonałymi kopiami drogiego Syna Bożego i starają się wzrastać w podobieństwie do Niego. Starają się odrzucać wszelkie uczynki ciała i szatana, i to nie tylko w przypadku rażącego zła (morderstwa, kradzieży, itp.), ale także bardziej pospolitych przestępstw skażonej i zdeprawowanej natury – gniewu, złości, nienawiści, konfliktów itp. Wszyscy tacy starają się coraz lepiej nakładać na siebie całkowitą zbroję Bożą, przeciwstawiać się grzechowi i rozwijać w sobie ten sam umysł, jaki miał również Jezus Chrystus – cichość, cierpliwość, nieskwapliwość, miłość.
Przyjmijmy więc, jako chrześcijanie, szerszy punkt widzenia na te sprawy, a szczególnie w stosunku do tych wszystkich, którzy przyjęli imię Chrystusa i którzy dają dowody potwierdzające, że starają się podążać Jego śladami. Niechaj miłość do nich przykryje nie tylko te małe, nieznaczące skazy i różnice dzielące ich od nas, ale niechaj nasza miłość przykryje również liczne niedoskonałości ich ciała, tak długo jak widzimy, że powstrzymują się oni od licznych rodzajów większych grzechów i błędów, podejmując starania, aby nie postępować według ciała, ale według ducha. Tak długo, jak zapewniają, że będą się starać pozbywać deprawacji, samolubstwa, małostkowości upadłej natury i rozwijać w sobie szlachetność charakteru, jaka należy do doskonałego człowieczeństwa, obrazu Boskiej natury.
I niech każdy, kto przyjął imię Chrystusa, będzie czujny, by potrafił zrozumieć i usunąć każdy ślad deprawacji, samolubstwa, niegrzeczności, nieuczciwości, które to cechy nadal lgną do nas jako członków upadłej rasy i w takim stopniu stają się częścią nas samych, że często skłonni jesteśmy nazywać je naturalnymi cechami. Pamiętajmy o tym, nawet jeśli nasz Pan i nasi bracia w Chrystusie przeoczą te skazy jak i przeciwne elementy naszej starej natury (uważane za umarłe), bowiem świat nie potrafi dokonać takiego rozróżnienia i sprawie Chrystusa przypisze wszystkie wady i niedoskonałości, jakie zobaczy w nas jako Jego jawnych naśladowcach. W ten sposób każdego dnia profanowane jest to święte imię wśród pogan. Pamiętajmy też, że złej natury nie można przemienić w dobrą w ciągu jednego dnia. Proces przemiany umysłu, mowy i zachowania wymaga cierpliwości, wytrwałości i może być przeprowadzony do końca przez tych, którzy się poświęcili i okazali posłuszeństwo przykazaniom Wielkiego Nauczyciela. „Patrzajcie, abyście nie gardzili Tym [posłuszeństwem wobec Niego], który mówi … z nieba”. Każdy kto lekceważy Jego nauki, tym samym lekceważy co najmniej wielkie zbawienie, zaproponowane podczas obecnego Wieku Ewangelii, bowiem wśród wybranych nie będzie nikogo z wyjątkiem tych, którzy przynajmniej w sercach są szlachetni, szczerzy, dobrzy i odpowiadają wyobrażeniu drogiego Syna Bożego (Rzym. 8:29).
PT '89.53-57