Teraźniejsza Prawda nr 431 – 1993 – str. 84
i złożyć swą duszę w ofierze za grzech, abyśmy byli uleczeni jego sinością – jaki więc rodzaj ofiary powinniśmy złożyć u stóp Tego, który nas umiłował i kupił Swą drogocenną krwią?
Z jaką głęboką czcią skłoniliśmy kolano i upadliśmy przed Nim na twarz, dając zewnętrzny dowód przez całkowite poddanie naszych ciał wielkiemu Królowi, którego nie tylko znamy, ale też słyszeliśmy o Jego wspaniałych zarządzeniach przeznaczonych tak dla nas, jak i dla ludzkości całego świata – a słyszeliśmy o tym nie z niepewnego źródła, ale z ust Tego, który mówi z nieba. Czy ofiarowaliśmy naszą mirrę? Czy okazaliśmy gotowość do służby, nawet jeśli ona przyniesie nam gorycz? Czy okazaliśmy radość z uczczenia Króla, nawet jeśli przyniosło to nam cierpienie? Czy uczciliśmy Go w sercu, a nie zewnętrzną formą świątobliwości pozbawionej mocy – innymi słowy: czy ofiarowaliśmy Mu kadzidło serca, adorację, ocenę i wdzięczność?
Czy złożyliśmy u Jego stóp naszą ziemską istotę – nasze złoto? Czy uświadomiliśmy sobie, że wszystko co posiadamy i czym jesteśmy stanowi ofiarę o wiele za małą, by mogła okazać się godna przyjęcia przez wielkiego Króla Emanuela? Czy taka jest nasza obecna postawa? I czy taka będzie przyjęta przez nas postawa w ciągu nadchodzących dni, a nawet do końca naszej doczesnej pielgrzymki?
Słowa Apostoła: „Proszę … abyście stawiali ciała wasze ofiarą żywą, świętą, przyjemną Bogu, to jest rozumną służbę waszę”, odnoszą się nie tylko do pierwotnego poświęcenia naszych serc Panu, ale – jak to określa Pismo Święte – są przymierzem poświęcenia, zgodą na codzienne umieranie dla siebie i codzienne coraz głębsze ożywianie w służbie Pańskiej, tak aby On został uwielbiony w naszym ciele i duchu, które należą do Niego. Jeśli nasza postawa nie była taka w przeszłości, to czy nie powinna być taka w przyszłym postępowaniu? Czy nie powinniśmy bez względu na okoliczności nadal wzrastać w wiedzy, miłości, służbie i oddawaniu Jemu czci oraz w przywileju kładzenia naszego skromnego wszystko u stóp Tego wspaniałego niebiańskiego Króla, którego królestwo będzie wkrótce ustanowione i który zaprosił nas, abyśmy – jako duchowy Izrael – stali się uczestnikami wielkiego dzieła wylania błogosławieństw na całą ludzkość – na każdą rodzinę, lud, naród i język?
kol. 2
„SYNU MÓJ! DAJ MI SERCE TWOJE”
Warto raz jeszcze dokładnie przypomnieć sobie nasz werset. Nie dotyczy on grzeszników, którzy nie są synami w żadnym sensie tego słowa. Istnieje pewne posłannictwo skierowane do grzeszników, a mianowicie wezwanie do pokuty, do porzucenia grzechu i przyjęcia usprawiedliwienia, zapewnionego drogocenną krwią. Nasz werset skierowany jest jedynie do tych, którzy już pokutowali za grzech, którzy starają się wieść życie pokutne (o ile to możliwe, naprawiać wyrządzone w przeszłości zło) i którzy ufają w drogocenną krew Chrystusa – pojednawszy się z Bogiem przez śmierć Jego Syna. Do takich właśnie ten werset się odnosi: „Synu mój! daj mi serce twoje”.
Gdy oddajemy nasze serca, oddajemy wszystko co posiadamy i czym jesteśmy, w najwyższym i najszlachetniejszym znaczeniu. To, co zostało zilustrowane przez trzy dary mędrców, jest w całości przedstawione w tym krótkim stwierdzeniu – „daj mi serce twoje”. Każdy kto całkowicie i bez zastrzeżeń oddaje Panu swe serce, oddaje Mu tym samym swe ciało, cześć, szacunek i chwałę, oddaje też swój ziemski skarb, czas, zdolności, wpływ, pieniądze – wszystko – aby mogło być użyte w radosnej służbie na chwałę Króla.
Tych, którzy nigdy nie uczynili tego kroku, namawiamy do szybkiej decyzji, bez względu na chwalebne nadzieje, jakie mamy, wiecznej chwały i czci. Jak nam oświadcza Apostoł, ma to być nasza rozumna służba. Rozsądni ludzie powinni się cieszyć, że wiedzą, iż Bóg jest gotów przyjąć naszą służbę i że istnieje sposobność przedstawienia się pod okryciem zasługi szaty sprawiedliwości naszego drogiego Odkupiciela.
Tym, którzy już przyjęli łaskę Pańską, którzy już przedstawili swe ciała jako żywe ofiary, którzy już oddali Panu swe serca, z naciskiem przypominamy o tym, że raz położona na ołtarzu ofiara musi tam pozostać; że im dłużej tam pozostaje, tym radośniejsza powinna być służba, tym bardziej doceniona każda sposobność składania ofiary, tym większą wdzięcznością powinno być przepełnione serce i tym bogatsze doświadczenie w pokoju Bożym, który będąc ponad wszelkie zrozumienie, panuje w naszych sercach i dzięki łaskom Ducha coraz lepiej przygotowuje nas na owe wspaniałe rzeczy, jakie Bóg ma w zanadrzu dla tych, którzy Go tak miłują i tak głęboko czczą Jego Syna.
PT '89,82-84.
kol. 1
WIELKI DZIEŃ BOŻEGO SABATU
„I dokończył Bóg dnia siódmego dzieła swego, które uczynił; i odpoczął w dzień siódmy od wszelkiego dzieła swego, które uczynił” (1Moj. 2:2).
Jako badacze Biblii nie sądzimy, aby powyższy tekst oznaczał, iż po stworzeniu ziemi i wszystkiego, co się na niej znajduje Bóg był tak wyczerpany pracą dokonaną podczas wielkiego Tygodnia Tworzenia, że przestał pracować – że usiadł i nie robił nic przez kolejny wielki dzień. Wierzymy raczej, że przedstawiony tu tekst oznacza, że w czasie sześciu wielkich Dni Tworzenia, z których każdy obejmował 7000 lat, Wszechmogący dokończył dzieła związanego ze sferą tego świata, i że następnie, zapoczątkował w odpowiedni sposób sprawy ziemskie, i pozostawił je, do wypełnienia tego, co zamierzył w związku z nimi, pod kierownictwem Adama, króla ziemi. Bóg dobrze wiedział,
kol. 2
że człowiek zgrzeszy z powodu braku doświadczenia, ale postanowił przez jakiś czas pozostawić rodzaj ludzki w stanie grzechu. Innymi słowy, zamierzał przez pewien czas nie interweniować w celu podniesienia człowieka ze stanu degradacji, w jakim miał go pogrążyć grzech. Tym samym od ponad 6000 lat Bóg odpoczywa nie podejmując żadnej dalszej pracy na rzecz rasy Adamowej. Odpoczywa w doskonałym zadowoleniu, dobrze wiedząc, że za pośrednictwem naszego Pana Jezusa Chrystusa, Jego Plan zbawienia ludzkości działać będzie dla najwyższego dobra człowieka. Pozostawia więc ludzkość świata w rękach Tego Jedynego, którego wypróbował, sprawdził i któremu