Teraźniejsza Prawda nr 191 – 1960 – str. 75
stuleciami, jak np. odrzucenie tracących korony wodzów Greckiego i Rzymsko – Katolickiego Kościoła nastąpiło na setki lat przed odrzuceniem innych tracących korony wodzów np. Kościoła Luterańskiego i innych Kościołów Protestanckich; ostatnie z tych odrzuceń nastąpiło około 1846 r. i dotyczyło wodzów Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego, gdy pierwsza ich grupa została tak potraktowana. Po każdym z takich aktów odrzucenia (w. 1) pozafiguralny Samuel smucił się z powodu odrzuconych, tzn. wodzowie Małego Stadka w denominacjach smucili się z powodu złego stanu w jaki popadli odrzuceni przez Pana tracący korony wodzowie. Wodzowie Małego Stadka bowiem wolni byli od zawiści, miłowali tracących korony wodzów i w sposób naturalny smucili się z powodu coraz głębszego upadku tych ostatnich w grzech, błąd i taktyczne omyłki. Pan widocznie nie oznajmił Samuelowi ażeby przestał się smucić, aż po ostatnim z dwunastu aktów odrzuceń, kiedy trzeba było szukać innego wodza ludu Bożego; tego rodzaju smucenie się nie tylko nie było czymś złym, lecz było w zgodzie z duchem Pańskim, który odczuwa smutek widząc duchowe klęski innych. Tylko wtedy smucenie się z powodu upadku drugich jest błędne, gdy upadek ten pociąga za sobą Wtóra Śmierć (3Moj. 10:6, 7). Świadomość, że odrzucenie Saula było ostateczne, czyniła taki smutek bezprzedmiotowym. Gdy przyszedł czas szukania nowego wodza ludu Bożego było konieczne, by pozafiguralny Samuel przestał się smucić, gdyż taki smutek byłby przeszkodą w pracy, która była przed nim do wykonania.
(3) Wówczas Bóg rozkazał pozafiguralnemu Samuelowi napełnić umysł (róg, w. 1) odpowiednimi prawdami, tzn. takimi, które będą odpowiednie do wykonania pracy przez namaszczonego. Pozafiguralny Samuel miał znaleźć wybranego („bom tam sobie upatrzył”, w. 1) spośród tych z nominalnego i prawdziwego ludu Bożego („Isajego”, w. 1), którzy miłują i badają Biblię („Betlejem” – dom chleba, w. 1). Nie mamy przez to bynajmniej rozumieć, że Bóg słownie lub przez natchnienie przemówił do pozafiguralnego Samuela, ponieważ metod tych przestał On używać od czasu skompletowania Biblii. Ilekroć jest powiedziane, że Bóg pozafiguralnie mówił z ludem, już po skompletowaniu Biblii, należy przez to raczej rozumieć, iż mówi On przez zasady Swego Słowa, przez Swego Ducha i Swe opatrzności. Tego rodzaju mówienie do pozafiguralnego Samuela wspomniane w w. 1 zaczęło się w r. 1846 z Williamem Millerem, który zdając sobie sprawę iż wielcy wodzowie nominalnego kościoła zostali odrzuceni przez Pana, a jednocześnie czując się za starym i zbyt wyczerpanym by zostać wodzem, szukał wokół wodza wybranego przez Boga rozumiejąc, że prawdziwy lud Boży musi mieć wodza i że wodzowie nominalnego kościoła nie byli odpowiednimi. Bóg wyżej wymienionymi sposobami uczynił dla jego umysłu zrozumiałym fakt, że należy znaleźć tego wodza. Pozostawała jednak następująca trudność: jeżeli on i inni członkowie pozafiguralnego Samuela zaczną szukać takiego wodza publicznie
kol. 2
(„Jakoż mam iść”?, w. 2), to tracący korony wodzowie sprawią, iż zostaną oni wyrzuceni z kościoła („i zabije mnie”, w. 2). Celem uniknięcia tej możliwości Pan dał drogę wyjścia z sytuacji, powierzając pozafiguralnemu Samuelowi podwójną pracę: (1) publiczną i (2) prywatną. Praca publiczna miała polegać na ewangelistycznym wysiłku nawracania grzeszników ku sprawiedliwości („weźmij z sobą jałowicę” [nie cielca lub kozła, lecz bydlę figurujące ludzi mających tymczasowo policzoną ludzką doskonałość, tak jak czerwona jałowica figurowała klasę Starożytnych Godnych, wskazując przez to, że praca miała doprowadzić do tymczasowego usprawiedliwienia], w. 2).
(4) Od roku 1829 do roku 1844 brat Miller i inni członkowie pozafiguralnego Samuela nauczali chronologii jako nauki wskazującej na powrót Pana. Wówczas nastąpił ich zawód w r. 1844 i naturalnie później nie mogli oni uczyć chronologii w sposób publiczny. Jedyną dostępną dla nich rzeczą w tych okolicznościach – jeżeli mieli występować wśród nominalnego ludu Bożego – było głoszenie takiego poselstwa, które lud mógł przyjmować. Takim właśnie poselstwem było wzywanie do pokuty i wiary. Nie tylko nominalny, ale i prawdziwy lud Boży mógł brać udział w takiej pracy w każdym czasie przed rokiem 1874 („i weźmiesz Isajego na ofiarę”, w. 3). W związku z tą pracą Bóg mógł wprowadzić pozafiguralnego Samuela w kontakt z pozafiguralnym Dawidem w celu namaszczenia go. Jednak samo namaszczenie miało być dokonane w związku z pracą prywatną („Ja tobie oznajmię, co masz czynić”, w. 3). Odpowiednio do tego brat Miller i inni rozpoczęli w r. 1846 podwójną pracę: publiczną, mającą na celu nawracanie grzeszników ku usprawiedliwieniu oraz prywatną, mającą jako cel wynalezienie wodza i namaszczenie go jako przywódcy ludu Bożego („I uczynił Samuel jako mu powiedział Pan”, w. 4), dokonując jej zarówno wśród nominalnego, jak i prawdziwego ludu Bożego, jako miłośnicy i studenci Biblii („przyszedł do Betlejem”, w. 4). Tak więc ostatnie lata życia brata Millera były poświęcone tej podwójnej pracy. Jednak wodzowie nominalnego i prawdziwego ludu Bożego, pamiętając o niespełnieniu wyczekiwań brata Millera w r. 1844 obawiali się, że może zaczął on dzieło propagandy podobnej do tej, która spotkała się z niepowodzeniem w r. 1844 („ulękłszy się starsi miasta”, w. 4); bowiem zawód r. 1844 uczynił bardzo niepopularnymi przepowiednie odnośnie czasu proroczego, zaś ci którzy je głosili zdawali, się być zwodzicielami. Dlatego też zupełnie naturalnie wodzowie nominalnego i prawdziwego ludu Bożego, z których wielu podtrzymywało pracę brata Millera przed rokiem 1844, obawiali się takiej pracy i takich pracowników.
(5) Dlatego z pewnym lękiem zapytywali oni, czy miał on zamiar czynić coś użytecznego.(„Spokojneli jest przyjście twoje”?, w. 4). To ich pytanie było właściwe, gdyż wiedzieli oni, że ponowienie wysiłku propagandowego podobnego temu, który spotkał się z niepowodzeniem może zaszkodzić tylko badaczom i miłośnikom Biblii. Na to brat Miller odpowiedział