Teraźniejsza Prawda nr 425 – 1992 – str. 85

Ona chciała, bym go czytała, chciała bym go badała, i ja to robiłam, by ją zadowolić oraz by spróbować poznać prawdę”. I dodała: „Nie mogłam jej poznać. Bardzo lubię wychodzić z innymi dziewczynami, one chciały, bym szła z nimi tu, chciały bym szła z nimi tam, chciały pójść potańczyć, na przyjęcia itd., a mi odpowiadały te rzeczy”. Wiem, że jej odpowiadały, ponieważ o pewnej młodej siostrze, którą wówczas spotkała, powiedziała: „No cóż. Ona jest bardzo miłą dziewczyną, mimo że nie jest światową”. [Śmiech na sali] Tak więc widzicie, ona ma światowy punkt widzenia.

ŻYCIE PRZEMIENIONE DLA BOGA

      I wtedy coś się stało.

       Poświęciła swe życie Bogu. Oddała się Bogu. Stała się jednym z Jego orłów? Wtedy należała do Boga, a Bóg zaczął nad nią pracować, aby ją zmienić przez odnowienie jej umysłu i przez Ducha świętego, ducha prawdy. Powiedziała wówczas: „Wiesz, bracie Jolly, czytam te same rzeczy, jakie poprzednio czytałam w pierwszym tomie i teraz to dla mnie tak dużo znaczy!” I dodała, „Gdy zaczynam czytać, mój duch jest w tym”. Mówiła: „Czuję się inaczej. Czuję się jakbym była w harmonii z Bogiem”; a potem stwierdziła: „To wszystko tak pięknie się otwiera”.

       Powiedziałem jej: „To właśnie jest to! Czy masz w domu radio?” Odpowiedziała, że ma. Powiedziałem: „Włączasz radio i czasami słychać seplenienie, trzaski i różne hałasy, nie działa dobrze. Wtedy dostrajasz je, by zsynchronizować je ze stacją nadawczą. Wówczas słychać tak wyraźnie, jak dzwon”. I dodałem: „Tak właśnie jest. By odebrać przesłanie, musisz dostroić serce”. Zapytałem: „Czy pamiętasz Jana na Patmos zanim otrzymał wspaniałe wizje, objawienia księgi Objawienia? On powiada, że był w, w czym on był? Był w zachwyceniu ducha, w dzień Pański.” Moi drodzy bracia i siostry. Jeśli nie będziecie w duchu w dniu Pańskim, nie usłyszycie głosu Pana. I wówczas tak mi powiedziała: „Takie są moje doświadczenia. Przychodzę teraz w duchu do niebiańskiego Ojca, do słowa Pana, a ono dla mnie znaczy tak wiele i ja po prostu tak bardzo je kocham. Wcześniej je czytałam, ale nie przywiązywałam do niego wagi”.

       Powiedziała jeszcze jedną rzecz: „Dziewczyny przychodzą do mnie do pracy i chcą, bym przychodziła na ich przyjęcia i chcą bym chodziła na ich tańce i tak dalej”. Ona jednak odpowiedziała: „Bracie, ja już nie dbam o to więcej. Nie wiem dlaczego, ale po prostu nie dbam o to”. Ja wiedziałem dlaczego: bo jeśli jesteście w duchu, jesteście nieobecni w ciele. Ciało ją nie pociągało. Drodzy bracia i siostry! To jest ostrzeżenie także i dla nas, czyż nie? Jeśli stwierdzimy, że w ciele jesteśmy w domu, w rzeczach tego świata, jego urokach, powabach, atrakcjach i ambicjach, wtedy jesteśmy oddaleni od Pana. Zapiszmy to sobie
kol. 2
w naszych notesach. Lecz jeśli jesteśmy nieobecni w rzeczach tego świata, jeśli jesteśmy nieobecni w ciele, wtedy jesteśmy z Panem.

CUD POZOSTAWANIA ORŁEM

       O, drodzy przyjaciele! To wspaniałe być jednym z Pańskich orłów i być z Nim w duchu – to prawda i duch prawdy nas ożywia. Tak jak apostoł Paweł mówi nam u Rzym. 8:11: „A jeśli Duch tego, który Jezusa wzbudził z martwych, mieszka w was, ten, który wzbudził Chrystusa z martwych, ożywi i śmiertelne ciała wasze przez Ducha swego, który w was mieszka”. Przez Jego ducha. To właśnie on ożywia nasze śmiertelne ciała.

       I kolejne ostrzeżenie: Jeśli wy i ja nie jesteśmy ożywieni, energiczni, żywi dla Pana, to być może gasimy tego ducha. Jesteśmy ożywiani tym duchem. „Czy jesteście ożywieni?” „Nie, bracie Jolly, ja jestem bierny”. A zatem uważaj! Módl się do Pana o Jego świętego Ducha. Powróć do zgodności, do harmonii z Panem. Niektórzy przyjaciele prawdy (już słyszeliście to wyrażenie) są w prawdzie, ale w nich nie ma prawdy! To olbrzymia różnica. Upewnijmy się, że prawda jest w nas i że jesteśmy pobudzani duchem Boga, że jesteśmy „przyciskani” miłością Chrystusa (2Kor. 5:14).

       Kilka lat temu nasza droga siostra … opowiedziała mi o pewnym bracie. Powiedziała: „Bracie Jolly. Brakuje nam tego brata, on nie przychodzi już na zebrania”. Zapytałem o niego, i otrzymałem taką odpowiedź. „Och! Bracie Jolly, on już nie przychodzi na zebrania, on po prostu nie przychodzi”. A następnie dodała: „Być może mógłbyś pojechać i odwiedzić go, może mógłbyś pojechać i zobaczyć się z nim”. „No cóż – powiedziałem – jestem tutaj tylko przez trzy dni konwencji w Chicago, ale zobaczę, czy będę mógł pojechać”. Porozmawiałem z br. Johnsonem. Przewodniczyłem tej konwencji i br. Johnson powiedział: „Tak bracie Jolly, jedź, a ja dopilnuję, by ktoś zajął się zebraniami po południu. Ty jedź i zobacz, czy możesz pomóc temu bratu”.

       Pojechałem odwiedzić tego drogiego brata. Zajął się interesami. Interesy to nic złego w pewnym wymiarze, z pewnymi ograniczeniami. Lecz jego interes stał się niestety czymś w rodzaju jego religii. Ucieszył się widząc mnie. Znaliśmy się bardzo dobrze i ja ucieszyłem się widząc jego. Usiedliśmy więc i w czasie rozmowy powiedziałem: „Bracie! Powodem, dla którego przyjechałem cię tutaj odwiedzić jest to, że brakuje mi ciebie na konwencji. Pytałem o ciebie i powiedziano mi, że prawdopodobnie nie będzie ciebie na konwencji”. „Nie – odpowiedział – nie spodziewam się tam znaleźć”. Zapytałem: „Dlaczego? Rozumiem, że nie uczęszczasz już na zebrania [w miejscowym zborze]. Dlaczego?”

poprzednia stronanastępna strona