Teraźniejsza Prawda nr 410 – 1990 – str. 35
Odesłał więźnia związanego do Kajfasza – w ten sposób dał do zrozumienia, że zgadza się z jego postępowaniem, gdyż ten człowiek powinien być aresztowany i osądzony jako niebezpieczny – niebezpieczny dla ich teorii i instytucji.
Kajfasz cieszył się już życzliwym współdziałaniem licznych wybitnych Żydów, szczególnie kapłanów, z których wielu znajdowało się w owej „zgrai”. Możemy przyjąć, że w tym czasie, gdy więzień znajdował się w domu Annasza pośpiesznie wysyłano w różnych kierunkach innych posłańców powiadamiając członków Rady – Sanhedrynu – że ten, który zakłócał ich spokój został aresztowany i mogą zebrać się w celu przeprowadzenia przewodu sądowego.
Było to prawdopodobnie około drugiej godziny nad ranem, gdy Jezusa przywiedziono do Kajfasza. Prawo żydowskie zabrania sądzenia więźnia między wschodem i zachodem słońca a każdy wyrok wydany w tych niedozwolonych godzinach byłby nieważny, nieprawomocny. Najwyższy kapłan zatem był pełen niepokoju, pragnąc sprawę dobrze przeprowadzić do wschodu słońca i przyśpieszyć jak najbardziej śmierć więźnia, co do której już podjął decyzję. Sprawa procesu była jedynie farsą, lecz on się zastanawiał jaki dowód winy mógłby przedstawić Sanhedrynowi o świcie i dlatego natychmiast bezprawnie rozpoczął przesłuchiwanie Jezusa, powołując się na świadków.
Oświadczenie, że Jezus ogłosił się Mesjaszem było zmyślone, z przekazów Ewangelii wiemy, że dotąd tego nie uczynił. Był On bardzo czujny, gdy wypowiadał się publicznie. Nawet wobec wybranych przez siebie dwunastu uczniów nie uczynił tego bezpośrednio, lecz wpierw skłonił Piotra do tej deklaracji, którą zawiera nasz werset „Tyś jest Chrystus [Mesjasz], on Syn Boga żywego”. Jezus przyznał jedynie, że Piotr powiedział prawdę i że to oświadczenie wyraził kierowany Duchem Świętym.
Dlatego Kajfasz poszukując świadków, nawet w tej sprawie nie znalazł nikogo, kto dałby zadowalające świadectwo. Jeden świadek, który myślał że ma coś ważnego do powiedzenia, podał zniekształconą wypowiedź naszego Pana odnoszącą się do Świątyni. Kiedy nadal poszukiwali świadka, któryby tę wypowiedź potwierdził, nie znaleziono żadnego mówiącego dokładnie to samo, a żydowski Zakon wymagał przynajmniej dwóch świadków w każdym takim procesie.
Wyprowadzony z równowagi swoim znikomym sukcesem w zapewnieniu dowodu, Kajfasz zdecydował się na próbę innego planu, również bezprawnego, mianowicie, postanowił podniecić swego więźnia tak, by Ten uczynił obciążające Go wyznanie. Dlatego zerwał się i okazując oburzenie starał się stworzyć wrażenie, że podano liczne, przynoszące winę świadectwa, zwrócił się do więźnia z zapytaniem czy słyszał jak świadczono przeciw Niemu i czy w związku z tym nie chce coś powiedzieć w swojej obronie. Nasz Pan nie odpowiedział w ogóle. Nie był tam dlatego aby się bronić,
kol. 2
a nawet nie było potrzeby obrony. Żadnego przestępstwa nie było w tym co powiedział On o Świątyni, nawet gdyby to potwierdziło tuzin świadków. Kajfasz był pokonany, ale że był człowiekiem przebiegłym szybko zmienił swoją taktykę i udając zdziwienie czy rzeczywiście twierdzenie, że jest Mesjaszem może być prawdziwe zobowiązał Jezusa przysięgą, mówiąc:
„Poprzysiągam cię przez Boga żywego, abyś nam powiedział, jeśliś ty jest Chrystus, on Syn Boży?”.
NASZ PAN NIE UNIKAŁ ŚMIERCI
Nasz Pan nie był zobowiązany odpowiedzieć na to pytanie, wiedział że będzie ono wykorzystane do pomówienia Go o bluźnierstwo. Tym bardziej, że nie unikał On śmierci, lecz był zdeterminowany wypić kielich, który Jemu Ojciec nalewał odpowiedział, jak to podaje Mateusz „Tyś powiedział” – potwierdziłeś prawdę, lub według Marka „Jam jest” – owym Mesjaszem, Synem Boga. Potem oświadczył, że ci, którzy tu są świadkami tego upokarzającego i ośmieszającego procesu, w krótkim czasie rozpoznają w Nim Pana jako zaszczyconego przez Boga i siedzącego po prawicy majestatu na wysokościach, objawiającego się w obłokach niebieskich jako wielki Sędzia, ów Mesjasz.
Kajfasz nie mógł mieć nadziei na jaśniejszą wypowiedź ani na nic innego, co mogłoby usprawiedliwić jego z góry ustalony wyrok: winien bluźnierstwa, i dlatego dając wyraz „sprawiedliwemu” oburzeniu rozdarł swoje wierzchnie okrycie simlę z oburzeniem: „Bluźnił!” Słyszeliśmy bluźnierstwo! Następnie zwracając się do obecnych członków Rady, którzy sprzyjali zbrodniczej procedurze, zapytał czy przekonuje ich przedstawiony dowód i, co zresztą było ustalone, oni zgodzili się, że jest to wyraźny dowód bluźnierstwa za które Jezus zasłużył na śmierć.
Pewien pisarz słusznie powiedział: „Żadne inne słowa w zapisach wszystkich Ewangelii nie są bardziej rozstrzygające dla tych, którzy radzi chcieliby widzieć w naszym Panu tylko wielkiego moralnego nauczyciela, jak np. Sokrates. W tym właśnie krytycznym momencie historii, kiedy zaprzeczenie mogło uratować Jemu życie, dowiódł On, że Jego oświadczenie znaczyło więcej, bowiem był tym wszystkim, czym najbardziej poświęceni chrześcijanie wierzyli, iż On był”.
Najbardziej oddani chrześcijanie to ci, którzy wierzą słowom naszego Pana bez przekręcania ich, tzn. że był On razem ze swoim Ojcem zanim zaistniał świat; że Ojciec posłał Go na ten świat, aby został jego Odkupicielem; że „Nigdy tak nie mówił człowiek, jako ten człowiek”; że różnił się On od wszystkich innych ludzi w tym, że był „święty, niewinny, niepokalany, odłączony od grzeszników” – że życie człowieka Jezusa Chrystusa było nieskazitelne i pochodziło z góry. Ale owi najbardziej oddani chrześcijanie we wszystkich wiekach unikali dowodzenia – co mniej oddani